Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2017, 19:43   #10
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Gadu gadu - mruknęła pod nosem Szajba, niezwykle wylewnie komentując te urywki zdań, które wpadły jej do ucha. To, że zaraz wyleciały drugim, widać było gołym okiem. Dobrze jej było, przyjemnie… Oblizała wargi, a zaraz potem przesunęła językiem po podniebieniu. Nie spieszyło się jej do pozbywania pozostałości tornada, ani do podnoszenia zwłok z posłania. Zamiast tego przeciągnęła się, wyginając całe te swoje metr sześćdziesiąt z groszem. Skóra, którą miała na sobie, tu i ówdzie jęknęła w proteście. Protest ten został zignorowany.
Spojrzenie niebieskich oczu przeleciało pobieżnie okolicę, zatrzymując się na kilka dłuższych sekund, na kocie. Kot był czarny, chudy i równie popierdolony jak i jego właścicielka. Szajba, tak na dobrą sprawę, nie miała najmniejszego pojęcia ani jak ani kiedy weszła w posiadanie zwierzaka. Ot, pewnego razu się przyszwędał i został. Dyskutować z pchlarzem nie zamierzała.

Ustaliwszy położenie Paskudnego Pyska, czy też Paskudy, jakim to mianem szczyciła się owa cholera, właścicielka kota uznała, że pasowałoby podnieść dupę z ziemi. Czynność ta odbyła się w sposób nader powolny i przemyślany, któremu towarzyszyła kurewka czy tam dwie. Dla Szajby fazy po tornado zawsze były za krótkie i zawsze miała ochotę na więcej. Najlepszym zaś sposobem na przedłużenie jazdy było usadowienie się na czymś odpowiednio twardym. Metoda ta była wypróbowana i często stosowana, tyle że nie zawsze dostępna. Gdy zaś nie była, zawsze można było posadzić dupę na siodełku Sokoła i dodać gazu. Te wibracje… Rozmarzony uśmiech zagościł na niebrzydkiej twarzy, którą to mogła się Szajba pochwalić. Szybko jednak zgasł, gdy w głowie rozległ się głos Dziadunia Mietunia.
- Tak, tak, no wstaję przecież - jęknęła, rzucając przy tym nieco gniewne spojrzenie na swoją pałeczkę. Zaraz jednak gniew Jagódce przeszedł. - No skoro Dziadunio tak twierdzi - zgodziła się, kiwając głową, przez co kilka kosmyków ciemno blond włosów opadło jej na oczy. Zaraz też odgarnęła je na ich miejsce za uchem i ponownie, tym razem nieco przytomniej zlustrowała otoczenie. No tak… Zostać na otwartym nie mogli. Szkoda, bo Jagódce plac zabaw przypadł do gustu. Zgarnęła pałeczkę i porzucając posłanie tam gdzie leżało, ruszyła powolnym krokiem do najbliższej atrakcji, którą były drabinki. Powyginane i pokryte rdzą stanowiły smutne wspomnienie czasów, które już odeszły. Szajba jednak patrzyła na nie z uśmiechem. Jej pałeczka połaskotała delikatnie jeden ze szczebli.
- Entliczek-pentliczek czerwony stoliczek, na kogo wypadnie na tego... - zaczęła recytować radośnie, po czym wzięła zamach i z werwą przyrżnęła w ten szczebel na który akurat padło.
Do powstałego hałasu dołączył radosny śmiech. Lubiła niszczyć, rozbijać, dewastować. Szczególnie po tornado. Chaos był jej żywiołem i rozkoszowała się nim niemal tak samo jak czarnym proszkiem. Niemal, robiło tu jednak różnicę.

Gdy reszta kontynuowała swoje dywagacje odnośnie tego co robić dalej, Szajba słuchała innych głosów.
~ Pobawmy się w berka - zaproponowała Hania.
~ Się dziecko bawić teraz będziesz, nie czas na to - babcia Jaga zganiła Hanię.
~ Trza do naszych jechać, mówię ci dziecinko. Z naszymi lepiej się zabawisz - doradzał Dziadunio.
~ No, maleńka, Dziadunio ma rację - zaczął staruszka przedrzeźniać Twardowski, chichocząc pod nosem z diabelskim akcentem. ~ Słuchaj się Dziadunia…
~ Ty się tam zamknij pojebie jeden - wkurwił się Mietunio i aż zasapał. ~ Dziewucha sama wie co robić.
~ Może ci ona wie, może nie wie - Twardowski dalej Dziadunia drażnił, czego jednak Szajba już nie słuchała zbyt uważnie. Jej uwagę przyciągnął hałas rozwalanych zjeżdżalni. Wyszczerzyła zęby z aprobatą i nawet przyklasnęła poczynaniom Janka. Zaraz jednak głosy ponownie jej uwagę skupiły, głównie dlatego że się jakoś cicho zrobiło nagle. Cisza zaś zwykle oznaczała coś, co się Szajbie spodobać nie miało. I owszem, także i tym razem okazało się, że jej przeczucie nie myli.
~ A ty byś Jagódko może sobie jakiegoś mężczyznę wreszcie znalazła, biedne dziecko - zaczęła babcia Jaga, wchodząc w ten swój wiejskotroskliwy ton. - No i jadła byś więcej, dziecino, bo ci już żebra na wierzch wyłażą. I może byś te piersi czym zakryła. Chustą najlepiej… I kto to widział by panna w spodnia…

Tu jednak cierpliwość Szajby, która i w najlepszych czasach nie była szczególnie rozwinięta, poszła się kochać… Nie wybuchła jednak, jak to czasem miała w zwyczaju, a jebła jeszcze raz bejzbolem w drabinki. Cóż, z braku jakiejś czachy, trza sobie było radzić z tym, co się miało pod ręką.
- Rozpieprzmy coś… - Jęknęła, wracając do posłania. - Cokolwiek…
Jak nic widać było, że Szajbie plan uwzględniający rozwalenia paru łbów, do gustu przypadł. Nie było to nic nowego, bo to, że Szajba łby lubiła rozwalać było ogólnie znanym faktem.
- Proszę - dodała, szczerząc się miło do Ryśka, który to znowu gadać zaczął. W końcu starszym się szacunek należał, jak ją matka uczyła, a że wiedza ta utkwiła głęboko to i użytek z niej Jagódka robiła częsty.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 17-01-2017 o 19:53.
Grave Witch jest offline