Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2007, 22:16   #220
Francois de Fou
 
Reputacja: 1 Francois de Fou ma wyłączoną reputację
Renauld wszedł do karczmy. U progu ukłonił się Milli. Byłą to czysta formalność, pozdrowienie, jakim należy obdażyć damę dworu, gdy się przechodzi obok nie... pozdrowienie dające też do zrozumienia "nic złego tobie nie grozi z mojej strony". Obok Koniecpolskiego przeszedł obojętnie. Nie było w sumie co się dziwić, do tej pory nie okazywali sobie przyjacielskich uczuć. Następnie dowiedział się gdzie leży Jose. Wszedł do pomieszczenia. Byli sami... Chłopiec podszedł do rycerza
-Już dobrze... już wszystko dobrze... - mówił głaszcząc nieprzytomnego służącego po włosach- Ten kto to zrobił, słono za to zapłaci, obiecuję... a teraz mój drogi musisz się posilić... musisz odzyskać siły...-po tych słowach, mały Francuz rozerwał sobie nadgarstek i przystawił go do ust Hiszpana. Krew spływała powoli prosto na wargi rannego. Gdy chłopiec, z ojcowską czułością, skończył karmić śpiącego, wyszedł do sali głównej karczmy. Patrząc w oczy każdemu obecnemu śmiertelnikowi po kolei, powiedział donośnym głosem:
-Wyjść... natychmiast - potem zwrócił się do swoich towarzyszy - musimy się naradzić... Mam gdzieś waszą... - tu spojrzał na Marcela-...niechęć do mnie. Mamy ważniejsze cele, niż kłótnie - widać było, że pomimo wyglądu dziecka, odczuwał gniew godny dorosłego...
 
__________________
Tańcząc jak tobie zagrają, spraw by grali to co chcesz tańczyć...
Francois de Fou jest offline