Hasmans szedł za Zabójcą. Odziany w swój ulubiony skórzany płaszcz. Cały brązowy z matowymi klamrami a od wewnętrznej strony biały. Sprawdzał się zawsze cały rok. Niezależnie od pory roku i barwy lasu.
Tym razem nic nie dał gdyż wpadli w pułapkę a jego towarzysze, szczególnie Her Rudger w zbroi ostrzegał wszystkie żyjątka w okolicy o ich obecności.
Rolf szedł lekko pochylony z łukiem w dłoni. Rozglądał się pilnie, ale gdy pies zniknął za drzewem ruszył za nim nie zważając na bezpieczeństwo.
Tak jak można było się spodziewać. Chwila nieuwagi i już w samym środku pułapki. Czy on miał takiego pecha? Od lat wpadali z Niklausem w różne tarapaty. Fakt, że często była to wina zbyt długiego języka niziołka , ale tak jak teraz wlazł w pułapkę jak dziecko biegnące za lizakiem.
Najgorsze, że na to wszystko patrzyła Yelena i zapewne już w głowie wyśmiewała jaki to Rolf doświadczony zwiadowca/jełop jest.
Zwiadowca był wściekły. spojżał na czarodziejkę i zobaczył powstające sople lodu na jej dłoniach i do tego rozkaz zbrojnego przechylił decyzję na rzecz walki.
Rolf jednym szybkim ruchem wyjął strzałę z kołczana i po chwili ta już leciała w kierunku lewego łucznika przyczajonego na drzewie. Szybki, wyuczony ruch ręki i już druga mknęła delikatnie świszcząc.