Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2017, 20:43   #263
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Arkanianin spokojnie pokonywał dystans do gabinetu Wielkiego Mistrza. Po drodze na nikogo się nie natknął, nawet na żadnego padawana. Ciekawe czy mieli teraz jakieś zajęcia? Może Mistrz Atton uczył ich tajników mocy defensywych? A może medytowali z Mistrzynią Visas nad Ciemną Stroną? Nie miało to większego znaczenia. W końcu stary żołnierz stanął przed drzwiami gabinetu, ale dotarły do niego głosy. Bez wątpienia należące do Yuthury i chyba wychwycił tam też Briannę. Westchnął lekko i odsunął się od drzwi. Stanął metr dalej w lekkim rozkroku pod ścianą i czekał. Po pięciu minutach jego byłe opuściły pomieszczenie nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Pomyślał że gdyby był tak niewidoczny dla wszystkich to mógłby wejść frontowymi drzwiami do gabinetu Kanclerza, napluć mu na twarz, a ten szukałby źródła deszczu. Odczekał kilkanaście sekund i zapukał do drzwi.
Minęło kilkanaście kolejnych sekund, nim drzwi się uchyliły i arkanianin mógł wejść.
W środku znajdowali się Mical i Laurienn. On siedział za biurkiem, ona stała obok niego i miała bardzo niezadowoloną minę, której ewidentną przyczyną był właśnie Sol.
- Proszę - Wielki Mistrz wskazał mu jedno z krzeseł naprzeciw siebie.
- Mistrz wspomniał, że chce ze mną na temat kilku rzeczy porozmawiać? - spytał arkanianin zajmując wskazane mu miejse - Spodziewałem się jednak rozmowy na osobności? - ni to stwierdził, ni to zapytał.
- Jedi Hayes jest moją prawą ręką, nie mam przed nią tajemnic. Jej obecność oszczędzi mi czasu na przedstawienie jej tego o czym rozmawialiśmy. Przechodząc jednak do rzeczy. To ty poprosiłeś mnie o rozmowę, jeśli dobrze pamiętam - przerwał, oczekując jego odpowiedzi. W tym czasie Laurienn przeszła obok i zajęła miejsce na fotelu stojącym po lewo od Zhar-kana.
- A Mistrz powiedział, że mamy kilka spraw do omówienia, ale faktycznie ja wyszedłem z propozycją. - odparł Sol - Tak naprawdę chciałem tylko osobiście wyjaśnić dlaczego rezygnuję ze współpracy z wami skoro los mnie tutaj rzucił. - oparł ręce wygodnie na podłokietnikach - Czerwoni faktycznie mnie rozgryźli, a tak naprawdę nie miałem żadnych innych projektów prowadzonych z wami. Dodatkowo na Dxun… Powiedzmy, że zobaczyłem szansę. W chwili obecnej jestem de facto Mandaloriańskim podoficerem. Chcę mieć ich zwyczajnie na oku. - wyjaśnił klon i czekał na reakcję Laurienn i Micala.*
Mistrz Jedi nic nie odpowiedział, w zamian za to spojrzał na kobietę, wyraźnie sugerując, by zabrała głos w tej sprawie.

Hayes, opierając się na podłokietniku uważnie przyglądając się najemnikowi. Jej mina wciąż wskazywała irytację.
- Tak... Chcesz mieć ich na oku... A co z tym całym "czemu mi nie powiedzieliście że się znacie z Mandalorem"? - zapytała. - Najpierw wykrzykujesz swoje żale, których kontekst jasno mówi, że oskarżasz nas o swoje niepowodzenia, a teraz chcesz żebyśmy wierzyli, że "odchodząc" masz w tym dobre intencje?

- Jedno i drugie jest prawdą. Wyraźnie dał mi do zrozumienia że mieliście z nim kontakt. To mnie wkurzyło, bo nie musiałem tracić kolejnej kończyny gdybyście mnie o tym poinformowali. O innych nieprzyjemnościach nie wspominając. - rzekł i podrapał się po brodzie - Ale trzeba korzystać z okazji które prezentuje życie. To była jedna z nich.

- Sol, o co ty do nas masz pretensję? Znalazłam cię konającego na dachu frachtowca, zajęłam się twoimi ranami. Chciałeś to robiłeś to co zlecaliśmy. Nikt cię do niczego nie zmuszał - wbiła w niego swoje przenikliwe spojrzenie. - Widzę, że po prostu jesteś kolejnym najemnikiem jakich pełno w kosmosie, bierze co chce, nie zastanawia się nad konsekwencjami - mógł mieć wrażenie że Jedi pije do sytuacji jaka miała miejsce z Brianną i Yuthurą. - A jak robi się nie wygodnie to ma pretensje do wszystkich w około i kłapie za sobą drzwiami - wyraźnie wzburzyła się na koniec.

- Jasne, masz całkowitą rację. Chodziło tylko i wyłącznie o pieniądze. - uciął dyskusję Sol. Wyraźnie był już zmęczony słuchaniem jaki to jest zły, niedobry i okrutny. - Robiłem to o co prosiliście bo było to satysfakcjonujące. Znudziło mi się. I czysto technicznie znalazła mnie twoja siostra i to ona zajęła się moimi ranami. Ty z tego co pamiętam traktowałaś mnie jak wroga, ale mogę się mylić. Ktoś mnie naszprycował środkami uspokajającymi.
- No jasne bo miałam pozwolić obcemu facetowi poruszać się wolno po statku, gdzie byłyśmy tylko my dwie - warknęła Laurienn. - Znowu robisz z siebie ofiarę.
- Facet który nie miał nogi, stracił mnóstwo krwi, był nieuzbrojony i zapłacił za opiekę medyczną. Taaaaaaaaaak, brakowało tylko uzbrojonych strażników i kajdanek. - odparł ociekającym sarkazmem głosem. - Mniejsza z tym.
- Myślę, że czasami powinieneś spróbować wczuć się w sytuację innych - wtrącił się Mical, swoim zwykłym, spokojnym głosem. - Pomoże ci to zrozumieć ich reakcje. Mam poza tym dziwne wrażenie, że jesteś zaskoczony, że nie chcemy cię obdarzyć teraz zaufaniem, kiedy to ty zrywasz wszelki kontakt z nami, bez uprzedniej rozmowy. Co do Mandalorian na Dxun... Wiesz, czysto techniczne - powtórzył z naciskiem jego wcześniejsze słowa - z Czerwonym Kraytem też mamy kontakt. Jakie są nasze stosunki, to inna sprawa. Gdybyś nas poinformował o twoim locie tam, wtedy zapewne udałoby się uniknąć niepotrzebnych strat. Obwinianie nas za wszystkie swoje niepowodzenia jest bardzo podobne do kampanii jaką prowadzi właśnie kilku polityków, pasowałbyś od ich obozu - mówił cały czas spokojnie, ale czuć było, że jest zły. Nie tyle na Sola, co na to jak arkanianin dobierał teraz słowa. - Jednakże, z naszej strony nie będzie żadnych pretensji ani roszczeń. Masz prawo wybrać sobie pracodawcę. Ze swojej strony dodam tylko tyle, że nigdy nie patrzyliśmy na ciebie jak na najemnika, ale towarzysza. Chyba potrafisz rozpoznać różnicę pomiędzy tym, a tak zwanym mięsem armatnim, prawda? - pytanie było retoryczne. - Wracając do sprawy Czerwonego Krayta. Kiedy Zero się dowie, że przeżyłeś Dxun, a dowie się na pewno, jego siatka szpiegów jest prawie tak dobra jak moja, będziesz na ich, nomen omen, czerwonej liście jednostek do odstrzału. Bądź ostrożny w swoich dalszych podróżach. To wszystko. Jeśli będziesz kiedyś w okolicach to wpadnij, drzwi Akademii będą stały dla ciebie otworem.
Arkanianin umilkł na moment. Potrzebował chwili na przetrawienie słów Micala.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale dziękuję za ostrzeżenie. - powiedział i podniósł się. Podszedł do biurka i wyciągnął w kierunku mężczyzny swoją protezę, po czym zreflektował się, cofnął ją i podał organiczną dłoń. - Do zobaczenia.
Laurienn miała zamiar coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Za to Mical wyraźnie, jak na dłoni, widział jak dusi w sobie złość. Mógł się spodziewać, że teraz, przez ciążę mogło nie być jej łatwo nad sobą panować.
- Tak się stanie - Mical wstał i uścisnął wyciągniętą dłoń. - Niech Moc będzie z tobą.
- Laurienn. - skinął kobiecie głową wychodząc z sali.

Znalezienie droida Emily nie zajęło mu dużo czasu. Starczyło pójść do miejsca gdzie został przez Młodą złożony. Co ciekawe był tam sam, bez swojej pani.
- Spostrzeżenie: Udało ci się przetrwać. Szkoda, liczyłem na uzupełnienie stanu moich granatów.
- Tak, ciebie też miło widzieć HK. Moje rzeczy? - wyciągnął dłonie po swój sprzęt. Nie było tego w końcu tak dużo. Wibroostrze, nóż, blaster i granat. Większość najemników uznałaby to za zdecydowanie zbyt mało. Cóż, Sol lubił załatwiać sprawy “osobiście”. Było coś niezwykle intymnego w patrzeniu w oczy umierającej istoty. Potrząsnął głową odpędzając te myśli i przypiął wibroostrze do pasa, pozostałe rzeczy natomiast włożył do schowków w pancerzu.
- Pilnuj Młodej. - powiedział i wyszedł z sali nie czekając na odpowiedź.

Kolejną rzeczą którą musiał zrobić było zdobycie nowego oka. Szybko zastanowił się gdzie je sobie może szybko zamontować. Mając twardą gotówkę mógł szukać czegoś na czarnym rynku, albo mógł wybrać się do jakiejś kliniki protetycznej. Postanowił skorzystać z tego drugiego rozwiązania, w końcu już raz był w klinice Alpha BioTechu i był bardzo zadowolony z implantu który mu wszczepiono. Może załatwią mu od ręki oko? Z tego co pamiętał doktor Ziegler zawsze miała czas dla dobrze płacących pacjentów. A potem... Musiał znaleźć transport na Dxun. Z tą myślą wyszedł przed gmach Akademii. Nie skorzystał oczywiście z głównego wyjścia, raczej jednego z bocznych, położonego dość blisko przystanku kolei planetarnej. Nie musiał czekać zbyt długo na transport, pociągi kursowały dosłownie co minutę, nigdy nie zatrzymując się w tym ekumenopolis. Usiadł ciężko na jednym z wolnych siedzeń, odstraszając cywilów. W końcu wyglądał groźnie w pełnym pancerzu, bez oka i z twarzą wykrzywioną nieprzyjemnym grymasem.
 
Zaalaos jest offline