Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2017, 21:22   #26
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Nie miał praktycznie przy sobie żadnych rzeczy oprócz małego bagażu otrzymanego od Eriki z ciuchami. Wszystko mu przypominało o domu. Przesuwając ręką po materacu pomyślał, że już nigdy nie zaśnie w swoim łóżku, w którym zawsze zasypiał i nie usiądzie przed swoim komputerem. Nikt już mu nie przygotuje śniadania i nie zaopiekuje, pokocha. Naprawdę nie wiedział, co dalej robić. Stracił fundament, stałą na której opierał wszystko inne. Teraz czuł się zagubiony.
Z rozmyślań wyrwało go pytanie McWolfa. Zmierzył go wzrokiem. Wyglądał jak jeden koleś z jego klasy z fiołem na punkcie siłowni. White wątpił, żeby był za bystry, ale w sumie mało go to obchodziło. Nie miał ochoty na zawieranie przyjaźni i zwierzanie się, ale zaciekawiło go pytanie tamtego. Jeszcze nie był na szkoleniu?
- Nie, już je przeszedłem. Można powiedzieć, że znalazłem się tu przypadkiem, ale to długa historia. – odpowiedział wymijająco na jego pierwsze pytanie – Szkolenie nie jest złe, można się dużo nauczyć. Ale myślałem, że przechodzi je każdy z kryształem jak tylko się go zarejestruje. Od jak dawna go masz?
- Od… dwóch dni? To znaczy obudziłem się już po ataku - skinął głową w kierunku, w którym znajdowało się kiedyś Chicago. - To jest obowiązkowe, to znaczy to szkolenie, co nie? Każą się tam przemieniać? Nie no, to było głupie pytanie, pewnie że tak - ewidentnie nie czuł się pewnie jako Obdarzony. W końcu to był jego może trzeci dzień. - Jaką masz moc? - zapytał w końcu, ale był to raczej pytanie na podtrzymanie rozmowy.
Przełknął ślinę. Dean zadawał dużo pytań, a on przecież nie przyzna się do morderstwa. Po krótkim zastanowieniu uznał, że jeśli zaspokoi ciekawość tamtego to powinien mieć spokój.
- Jest nietypowa. W formie zbroi mogę zaaobsorbować energię elektryczną, żeby zwiększyć swoją siłę fizyczną. Więc na jakichś odludziach byłaby bezużyteczna, ale w większości sytuacji naprawdę daje dużo. Powinieneś spróbować się przemienić. Przyjemne uczucie. – nie miał już zamiaru zdradzać mu niczego więcej – Wiesz może do kogo mogę się zgłosić, żebym mógł się do czegoś przydać?
Chciał po prostu się czymś zająć, żeby mógł przestać myśleć o wydarzeniach poprzednich dni. No i zastanawiało go, jak zmieniła się jego zbroja.
- Pewnie do sztabu. Któryś z oficerów pewnie ci pomoże. Możemy się przejść - zaproponował McWolf.
- Ok, zaprowadź mnie w takim razie. - Elliot nie miał czasu na zorientowanie się gdzie się co znajduje w bazie, a chciał to załatwić jak najszybciej. Noga naprawdę mu przeszkadzała.
Musieli obejść dwa budynki koszar i przejść pół placyku. Sztab pracował w hangarze użytkowanym zwykle przez mechaników.
Ci siedzieli teraz przy stoliku pod niedużym zadaszeniem z boku hangaru i popijając piwo grali w karty.
Dean poprowadził White'a pod samo wejście do budynku. Tam porozmawiał z oficerem wachtowy, który sprowadził im porucznika odpowiadającego za akcję.
- O cześć Dean, nie powinieneś teraz spać? - był nim młody latynos, zapewnie ledwo po szkole wojskowej.
- Jakoś tak wyszło - chłopak przetarł twarz. Rzeczywiście był dosyć śpiący.
- Okej, to wracaj do łóżka, ja już się zajmę twoim kolegą.
- Spoks. Na razie - McWolf skinął głową brytyjczykowi i zawrócił.
- Jestem podporucznik Carlos Estevez - oficer podał rękę Elliotowi. - Ty jesteś tym, który przyleciał z Kalipso?
- Tak, nazywam się Elliot White. Trafiłem tu przypadkowo, ale chcę się przydać. Przy czym mogę pomóc?
- Chodź ze mną, coś się znajdzie - poprowadził go do hangaru do jednego z bocznych stołów. Tam rozwinął mapę. - Udasz się w te okolice - wskazał coś palcem, ale z racji tego, że mapa była wojskowa, było tam mnóstwo oznaczeń, utrudniających rozczytanie laikowi. Zresztą i tak nie znał okolicy. - Transport zaraz ci załatwimy. Zgłoś się do sierżanta Douglasa, już on nie pozwoli ci się nudzić.
- W porządku. Gdzie go znajdę?
- Dowiezie cię tam nasz Humvee - odparł. - Zaraz przydzielę ci kierowcę - spojrzał na grafik i chwilę później wydał rozkazy.
Parę minut później podjechał po niego Hummer. Wsiadł do niego i usiadł na miejscu koło okna. Dopiero gdy zaczęli się zbliżać bliżej centrum miasta brytyjczyk mógł zobaczyć po raz pierwszy na własne oczy ogrom zniszczeń. Nie mógł prawie uwierzyć w to co widział, to był obraz wprost z filmów postapokaliptycznych. Chyba tylko bomba atomowa mogłaby wyrządzić większe szkody. W niemym szoku patrzył i zastanawiał się, ilu ludzi straciło tu życie, ilu straciło sprawność albo rodzinę i dom jak on. Przerażająca była myśl, że ktoś odpowiedzialny za to mógł dalej być na wolności i może nawet szykować się do następnego ataku. Ale przecież Światło da radę. Muszą.

 
Kolejny jest offline