Lekko zdezorientowany Peterson złapał za broń. NIe powiedział ani słowa. W końcu zachowywał się, jak rasowy żołnierz. Madison przypomniała sobie, że Brown wspominał kiedyś o przeszłości Maxa. Diler i utalentowany chemik, któremu nie raz odwaliła szajba. Wspominał też o trudnym przeżywaniu stresu.
Trudne przeżywanie stresu - piękny kurwa eufemizm na niezłego czubka.
Teraz jednak to nie było ważne.
Peterson zachowywał się normalnie i Madison nie była sama. Decyzja jaką podjęła w tej dramatycznej chwili mogła nie tylko całkowicie pogrzebać ich misję, ale i sprawić, że ta cholerna pustynia stanie się ich grobem.
Peterson oddał dwie krótkie serie i ku zdziwieniu Madison obie były celne. Tego to się nie spodziewała. Liczyła, co najwyżej na w miarę poprawną zasłonę ogniową i nic więcej. Tymczasem Peterson zdjął w mgnieniu oka, obu operatorów karabinów maszynowych.
Koła jeepa zabuksowały i wraz z kłębami piaskowego kurzu gwałtownie wyrwał do przodu. Madison została wbita w fotel. Droga była prosta i zdawało się, że sama prędkość wystarczy, aby pozostawić w tyle bojowników.
I może gdyby droga była prosta, gładka i równa, tak właśnie by się stało. Niestety droga w tym miejscu nie miała nic wspólnego z żadnymi standardami. Kamienie, dziury i wyrwy, niemal co metr.
Madison ściskała kurczowo kierownicę. Jej stopa z całych sił wbita była w podłogę.
Samochód rozpędzał się gwałtownie. Pięćdziesiąt, siedemdziesiąt, dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Mimo wspomagania kobiecie trudno było utrzymać kierownicę.
Kątem oka zobaczyła, że oba pick-upy ruszyły w pościg. Nagle jeep podskoczył na jakimś wyboju. Madison na chwilę wypuściła kierownicę z dłoni. Koła gwałtownie skręciły w lewo i samochód zjechał z ubitej drogi. Kolejne wyboje sprawiły, że najemnicy podskakiwali wewnątrz auta niczym szmaciane marionetki. Deszcz kul zabębnił o karoserię ich samochodu. Madison w ostatniej chwili złapała kierownicę i skontrowała, ratując ich przed niechybnym dachowaniem.
- Już po nas - wysyczał przez zęby Peterson - już po nas!
Jeep na szczęście złapał przyczepność. Przed nimi rozpościerał się płaski pustynny krajobraz. Na horyzoncie Madison zobaczyła grupę kilku samochodów.
Wybawienie, czy niechybna śmierć? - niewypowiedziane, złowieszcze pytanie zawisło w powietrzu.