Sprawne dłonie Yetara obmacywały posąg omal jak żywą kochankę. Bardzo dokładnie i niemalże czule. Dziwne to było odczucie, bowiem statua z brązu wydawała się ciepła, miękka, prawie jak żywa. Pomimo tego twarda i nie do ruszenia. Kiedy sięgał już wyżej, na wysokości piersi tego niezwykłego posągu, ciepło i smutek wlało się w jego serce. Poczucie konieczności i nadzieja, zmieszane z niebywałą siłą i chęcią przetrwania. Wszystko to poczuł na raz, a trzymana przez wyrzeźbioną kobietę latarnia zachybotała się, a kula poruszyła. W jej środku pojawiło się mlecznobiałe światło, roztaczające wokół nie za mocną, lecz przyjemną aurę i rozświetlając najbliższą okolicę.
Oba przedmioty stały się teraz dostępne i szybko znalazły się w dłoniach fetchlinga. Ciężko było powiedzieć, do czego mogła obecnie przydać im się ciężka, wykonana z metalu i nieotwieralna - póki co przynajmniej - latarenka. Kula umiejscowiona na szczycie laski dawała światło i ciepło, co same w sobie bez wątpienia było przydatne.
Z drugiej strony, Yetar nie odnalazł żadnego tajnego przejścia. Nic się nie przesunęło, nie pojawiły się tajne drzwi. Podziemia były dokładnie takie same jak wcześniej.