Lurker czuł się nieco niezręcznie, lecz nawet rutynowe saluty połechtały nieco jego ego.
- Ostrożnie z tym pakunkiem! - zwrócił uwagę tragarzom demonstracyjnie machnąwszy ręką wczuwając się w rolę nadzorcy.
- Czekamy jeszcze na kilku naszych - powiedział do krzyżowców w szarych uniformach.
- Zabezpieczcie trap i osłaniajcie sterowiec przed atakiem ewentualnych agresorów i zadbajcie, aby nie trafili do nas niepowołani gapowicze... - podkreślił polecenie marszcząc brwi.
Tymczasem czas uciekał, a Richarda wciąż nie było widać. Podobnie jak mężczyzny w berecie. Lurker i uczony wyszli na górny pokład, by sprawdzić sytuację raz jeszcze. Widać było już że część Podniebnych Doków tonęła w ogniu. Eksplozje rozświetlające okolicę pojawiały się już na odległości stu metrów. Szanse szlachcica zdawały się być minimalne.
A jednak ujrzeli na tle pożogi kilka sylwetek. Umorusana i pokryta sadzą Eloiza szła jako pierwsza. Za nią Manuel. A dalej... niczym uciekinier z samego królestwa Kaosa stąpał Richard.
Arcon ucieszył się kiedy dostrzegł ocalonych z gehenny. Nie widać było jedynie Ferata, nie tracił jednak nadziei, że uczony znalazł sposób ucieczki. Teraz nie należało już bardziej kusić losu..
- Kończymy mustrowanie - powiedział do Jacoba.
- Pora testować to cudo techniki! - z nieudawanym przejęciem poklepał burtę.