Wolfgang czekał coraz bardziej poirytowany aż ktoś otworzy im furtkę. Czas upływał a tamci już mogli zniknąć głęboko w kanałach lub wymienić już cenne informacje.
Nie pomylił się gdy zobaczył drugą furtkę po drugiej stronie podwórka.
- I na co pozbywaliśmy się srebra?- Mag był niepocieszony kiedy rozglądał się to w jedną to w drugą stronę ulicy. Nigdzie nie było widać żadnego z mężczyzn.
Wrócili do reszty a Wolfgang cały czas się rozglądał szukając tych typów. Chciał rzucić zaklęcie wyostrzające zmysły, ale się obawiał, że może niepotrzebnie zwrócić na siebie uwagę.
- Już wyruszyli?!- Trafiło do maga.
- No to super. Myślałem, że to idealna okazja by doświadczenia nabrać. No ale cóż.- Zasmucił się i zacisnął dłoń na kiju na którym się oparł.
- Prowadź do tego przybytku Panie Quartijn.- Dodał na koniec i ruszył za wielkoludem.
- Żaden pieniądz nie śmierdzi. A zapracowany w uczciwej pracy wręcz odwrotnie.- Podsumował rozważania o wyprawie na barce.
- W Bogenhafen mamy coś do zrobienia a i festyn może coś zaoferuje.- Dodał po chwili gdy drzwi się otworzyły i jegomość na czarno ubrany wszedł do środka.
Młody mag odprowadził go wzrokiem do stolika i gdy tamten usiadł drzwi na powrót się otworzyły. Wolfgang zobaczył szlachetków wchodzących do środka w towarzystwie swoich ochroniarzy. Uczeń czarodzieja tylko przelotnie na nich popatrzył i sięgnął po wino by trochę upić.
Zaczęło się. Młodzi i głupi szlachetnie urodzeni gogusie wypluli pite piwo na Maxymiliana. Wolfgang wpatrzył się w szlachcica i zaczął potajemnie zbierać wiatry do rzucenia czaru.
Młody mag szykował się z prostym czarem. Niezdarność. Gdy tylko szlachcic ponownie uniesie kufel do twarzy rzuci czar.