Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2017, 10:35   #152
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Kiedy Stirlandczycy zasiedli miejscowi pozdrawiali ich rękoma i dobrym słowem. Zdawali się być życzliwi, a nawet przyzwyczajeni do obcych, którzy przybywali w okolice głównie ze względu na opactwo. Moritz starał się nie pokazywać swojego dawnego ja. Nie mówił za dużo, starał się ograniczać do zwrotów grzecznościowych - chociaż gdzieś wewnątrz siedział gawędziarz czekający tylko aby opowiedzieć jakąś kolorową historię. Z tego co dało się usłyszeć od miejscowych okolicę terroryzowały wilki porywając wieśniakom zwierzęta. Abe Schafer uważał natomiast, że w głębi lasu czaiło się jakieś nienaturalne zło. Jedno z dzieci - najmłodsza córka Kachelów - cierpiała na nocne mary już od roku. Podejrzanym Moritzowi wydało się, że trzy mile od wioski leżała farma, z której nie ginęły żadne zwierzęta. Normalnie Wagner od razu zacząłby śledztwo, ale jego priorytetem tutaj było zdrowie, a dokładniej wyjście z nałogu. Czeladnik liczył, że siostry z opactwa mu w tym pomogą. Po około kwadransie do stolika podeszła dziewczynka.

- Dobry wieczór. - dziewczynka dygnęła bardzo niezgrabnie, nieprzyzwyczajona i nienauczona prawdziwej etykiety. - Nazywam się Ulryka Kachel. - mówiła rozstawiając naczynia, talerze, miski na stole. - Podam zaraz piwo i przekąski. Indor będzie gotowy za kilka godzin.

Niezgrabne dziecko po chwili położyło na stole dzban grzańca, garniec rosołu, chleb, masło, ogórki kiszone, śliwki suszone, ser, konfitury i pęto kiełbasy.

- Dobry wieczór. - odparł Moritz. - Zdaje się, że póki co nigdzie się nie wybieramy. Tym bardziej, że to jadło wygląda na smakowite.

- Piękne imię Ulryko, w taką pogodę bóg wilków pewniakiem dogląda ciebie z godnością. - Detlef uśmiechnął się do dziewczynki. - Jesteś najstarsza ze swojego rodzeństwa?

- Dziękuję. Jam najmłodsza. - odpowiedziała jakby z żalem, że najmłodsza.

- A czemu się smucisz? - dopytywał nowicjusz.

- Najmłodsi w rodzinie czasami mają najgorzej. - stwierdził Kaspar.

- Najmłodsi czasami tak, ale czy najmłodsze? - zapytał przekornie Moritz. - Ja jestem najstarszy z rodzeństwa i powiem Ci, drogi przyjacielu, że to najmłodsi zwykle są rozpieszczani. My nie mamy tych problemów, ale u szlachty doszłyby jeszcze zatargi o spuściznę po ojcu. Pierwszeństwo zwykle ma najstarszy, ale jak historia pokazuje ten też najczęściej kończy z bełtem w plecach - uśmiechnął się krzywo czeladnik. - Jak dobrze, że nie mam arystokratycznych korzeni… - dodał z ulgą Moritz.

- Byłabym starsza, to podróżować z przygodami bym mogła. - powiedziała nowicjuszowi.

- Jesteś pewna, że podróże i przygody to taka wspaniała rzecz? - z lekkim uśmiechem spytał Kaspar. - Przygody to często woda lejąca się z nieba, zimno, głód i podejrzliwe spojrzenia tych, których spotykasz podczas wędrówki. - O tym, co może spotkać na szlaku młodą kobietę, wolał nawet nie wspominać. - Dlaczego przygody, a nie mąż i dzieci? - spytał. - Albo taka sama karczma w innej miejscowości?

- Oj zaraz zakładasz, że dziewczyna to musi gary szorować i dzieci rodzić? Dajże naszej dzielnej Ulryce spokój, jeżeli będzie chciała podróżować tak też się stanie. Ale widzę, że mądra już jesteś. Musisz być starsza, to prawda i tego się trzymaj. - nalany Morryta stuknął pięścią dziewczynkę w drobny bark.

- Dlaczego gary szorować? - zdziwił się Kaspar. - Własna karczma i ludzie do pomocy.

- Oj tak mi się powiedziało, ale wiecie o co mi chodzi. Mała Ulryka na pewno też załapała.

Dziewczynka zalśniła uśmiechem białych, mocnych zębów.

- Ojciec mnie mówi, że po jego trupie, ale ja do armii wstąpię i świat zobaczę! - nabrała odwagi i entuzjazmu.

- Ulryka! - krzyknął Eberz z zaplecza. - Gary szorować!

Ona westchnęła, ramionka opadły jej niżej i ruszyła do kuchni, zanim Kaspar zdążył jej powiedzieć, że armia to ostatnie miejsce o jakim należy myśleć, gdy się chce zwiedzać świat.

Moritz nie byłby sobą gdyby nie dowiedział się jakie są koszty pobytu w karczmie. Wspólna izba kosztowała jedynie 3 Szyligi za noc, pokój z pojedynczym łożem 1 Karla i 1 Szyling, a pokój z podwójnym łożem dwa razy tyle. Za noc konia w stajni Morryta miał zapłacić aż 15 Pensów, bo Eberz uznał Śmierdziulę za chorą. Pierdziała i srała trzy razy tyle co inne konie, ale Moritz wiedział, że to nadal połowa tego na co było ją stać. Czeladnik obawiał się co powie karczmarz kiedy Śmierdziulka będzie miała gorszy dzień. Liczył na to, że za konia nie idzie wylecieć z oberży...


Tego samego wieczoru, podczas jedzenia soczystego indyka, kiedy alkohol jeszcze za mocno nie trafił Wagnera ten postanowił pomówić z karczmarzem. Skoro mieli jakiś czas spędzić w okolicy czeladnik musiał coś robić i dobrze jakby tym samym zapewnił sobie tańszy nocleg i strawę.

- Herr Eberz mogę zająć chwilę? - zapytał grzecznie czeladnik.

- No słucham. Potrzeba czego wam? - zapytał odgarnąwszy długie włosy na plecy.

- Póki co nic mi nie potrzeba jednak kiedy dostrzegłem Pana jadłospis… - Moritz pokazał ręką na ścianę gdzie wisiało wspomniane dzieło. - Wpadłem na pewien pomysł. Tak się składa, że z zawodu jestem kaligrafem. Zajmuję się ładnym, wyraźnym pisaniem i, co ważniejsze, ozdabianiem liter. Czy nie chciałby Herr abym w kilka wieczorów wykonał jadłospis w nowej, upiększonej postaci? - zapytał czeladnik. - Wiadomo, że tak biegły czytelnik jak Pan bez problemu odczyta co jest na tablicy, ale chodzi tu o ozdobę. Jestem pewien, że każdy doceni kaligrafowany jadłospis. Za robotę nie wezmę dużo. Dogadamy się na pewno. Co Herr na to?

- Hmm… Tutejsi ceny na pamięć umiejom. Większość nawet czytać nie umi. - rzekł po zastanowieniu. - A na wiosne ceny zmienie i co wtedy panie kagralifie? - zapytał.

- Dlatego też Herr Eberz kaligrafowane będą jedynie nazwy dań, a ceny damy prostą i czytelną pisownią. - odparł Moritz. - Mogę też wykonać drugi jadłospis jakby Herr chciał zmienić ten na bardziej odpowiadający innym porom roku.

- A umiłbyś to wydłubać w pięknej desce? Papier to się zniszczyć może. - stwierdził zainteresowany.

- Pergamin jest dość wytrzymały, ale w sumie mogę to wykonać na desce. Może mój przyjaciel Grimm, jako krasnolud, da mi jakieś wskazówki. U nich tylko to stolarze, kamieniarze i kowale. - odpowiedział Moritz. - To jak będzie na desce jesteśmy umówieni? Ile mógłby Herr za takie dzieło dać?

- Hymmm… Dziesieć procent zniżki dla pana na jedzenie i noclegi póki jestem tu właścicielem, oraz darmowe trunki.

- I nie ma to nic wspólnego z tym, że akurat rzucam picie? - zaśmiał się Moritz wyciągając rękę. - To jesteśmy umówieni. Robota zajmie mi kilka dni. - dodał po chwili zastanowienia.

Czeladnikowi nie pozostało nic innego jak wykonać prototypy jadłospisów na pergaminie, a następnie udać się do Grimma aby ten pomógł w naniesieniu ich na deski. Pergaminy nie powinny zająć mu dłużej jak jeden wieczór, ale z drewnem mogło być zdecydowanie więcej roboty. Ceny miały być wykonane standardowym, prostym pismem, a nazwy dań nadal czytelnym, ale ozdobionym.
 
Lechu jest offline