Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2017, 10:55   #74
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Nie pogardzimy towarzystwem i radą skoro tak chętnie ich udzielasz - odpowiedziała grzecznie Bazylia zauważając wcześniej, że Azmo to lubi. - O ile nasze towarzystwo już ci się nie znudziło.*
- Och, naprawdę mogę? - dopytal wyraźnie zaskoczony.
- Nie mam ochoty żegnać się jeszcze z Johanną. Lubię ją - w odczuciu diabelstwa była to całkiem prawdziwe stwierdzenie. Nawet pewna rewelacja, że brakowało by tej kruchej istotki gdyby pozostała z demonem.
- Skoro zaś ona teraz za tobą chodzi to fajnie by było gdybyś poszedł z nami. Skoro Zawiść to twoja dobra znajoma to nie pozwolisz aby zrobiła krzywdę Johannie. Prawda?
- Możemy pogadać? Na osobności? - zwrócił się bezpośrednio do Johanny Roland, który wyglądał jeszcze bardziej ponuro niż zwykle.
Azmodan chciał coś odpowiedzieć, jednak postanowił chwilę zaczekać. Zerknął na Johanne zainteresowany, a ta spojrzała na niego i na Rolanda naprzemiennie. Ze strony demona nie padło żadne pozwolenie ani zakaz, choć zdawałoby się, że tego oczekiwała dziewczyna. W końcu po chwili namysłu kiwnęła twierdząco głową i odeszła na bok.
Dopiero wtedy demon westchnął.
- Ach, urocza. Wiele złego ją w życiu spotkało. O ile mogę zasłonić Johanne przed Zawiścią, o tyle was niestety nie - uniósł ręce w geście bezradności, zwracając się do Bazylii.
- Z tym sobie sami poradzimy. Jeśli będziemy wystarczająco nijacy i nudni nie będzie czego zazdrościć - odparła z pełnym przekonaniem demonica odprowadzając wzrokiem dwójkę. - Albo przedstawimy to tak aby nie było czego zazdrościć… no o ile będziesz tak miły i nie będziesz opowiadał o nas.
Azmo przyłożył prawą rękę do serca, a lewa lekko uniósł ku górze.

- Przysięgam, a słowa zawsze dotrzymuje - odparł uśmiechnięty od ucha do ucha, wyraźnie będąc zadowolonym.
Bazylia pokiwała powoli głową przyglądając się uważnie demonowi. Nie wyglądało na to aby starał się ją oszukać. O dziwo.
- To co tam jest na tym następnym poziomie? Bo nie zachwalasz go za bardzo.
- Nienażarte bydle - pokiwał głową jakby w zastanowieniu i potarł palcami brodę w zamyśle.
- Tak mniej więcej można to ująć, nie będzie łatwo.
- Ach, obżarstwo. Ale mi chodziło o poziom piekła - odezwała się Bazylia po dłuższej chwili rozpracowania odpowiedzi, która jej nie pasowała do pytania.
- Ach, tam. To daleko w przyszłość wybiegasz, no ale to nic! W końcu nawet po wielu zgonach można tam dotrzeć, grunt to dobrze się bawić - zabrzmiał sarkastycznie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Całe szczęście, że należał do tych “ładnych”, to i mniej przez to był irytujący.
- No cóż, nie chcę wam zdradzać szczegółów, ale jeśli jeden z siedmiu grzechów tej góry, jest bardzo, ale to baaardzo bliski waszemu sercu, to lepiej się tam nie teleportujcie.
- Mojemu sercu bliski jest tylko Rognir. Poza nim… w sumie. W sumie nie zależy mi. Kuć lubiłam, ale gdzie ja w piekłach kuźnię znajdę? I po co? Dla kogo niby kuć bym cokolwiek miała? Tak samej dla siebie to już w ogóle się chce.
Mężczyzna wzruszył ramionami wyraźnie zrezygnowany
- Oj moja droga, ewidentnie trzeba zdjąć z ciebie ten urok, bo się zamęczysz. - pokręcił głową i westchnął ostentacyjnie. Chwilę później, z głębi korytarza nadszedł Roland. Nigdzie nie było jednak widać Johanny.
- Musi sobie to wszystko przemyśleć. Poczekajmy na nią - powiedział spokojnie. Następnie oparł się o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma i spojrzał na demona. - Zdajesz się wiedzieć o nas znacznie więcej, niż ci powiedzieliśmy. Być może wiesz jakiego zaklęcia użyłem przed śmiercią i jakiemu demonowi obiecałem służyć?
Bazylia zaskoczona spojrzała na Rolanda, który tak bezpośrednio zwrócił się do demona. Z konkretnie tą sprawą. Jakoś taką dla Bazylii intymną. Nie chcąc jednak czekać na odpowiedź Azmo delikatnie położyła Rognira na ziemi, aby opierał się o ścianę. Zaproponowała też Shade’owi aby Tazoka również na moment zostawił. Po tym ulotniła się aby odnaleźć Johannę, zaś Azmodan jedynie odprowadził ją zawiedzionym spojrzeniem.
- Może mnie? - zakpił w odpowiedzi, a kącik jego ust uniósł się w zlośliwym uśmieszku
- Ach, naprawdę mało mnie to interesuje, bo zbyt dużo rzeczy potrafisz spieprzyć, aby wszystkie spamiętać - powiedział niespiesznie, z wyraźnym spokojem w głosie i odwrócił głowę w stronę, w którą udała się Diablica.
- Spieprzyć? - wiedźmiarz uniósł brew. - Mówisz o Johannie? Przecież sam dobrze wiesz, że jeżeli nie stanie się samodzielnia, to nigdy nie przetrwa w tym chorym świecie. Jesteśmy w piekle, a nie w krainie miłości i szczęścia.
- Nic nie rozumiesz, nawet jej nie znasz
- prychnął arogancko.
Wiedźmiarz zaśmiał się na jego słowa. To był prawdopodobnie pierwszy objaw emocji jaki pokazał tego dnia.
- Przestań mówić jak człowiek, bo naprawdę nikogo w ten sposób nie zwiedziesz - mówił. - Bo niby ciebie ona w jakikolwiek sposób obchodzi? Ją może oszukiwać, ale mnie nie. Jesteś tym, czym ja byłem za życia. Nie obchodzi cię nikt inny poza sobą samym.
Azmo bezradnie rozłożył ręce
- Skoro tak uważasz, to pewnie tak jest - uśmiechnął się lekko, zerkając co chwila w stronę korytarza, gdzie były kobiety.
- Swój swego rozpozna, co nie? - rzucił kpiąco nie pierwszy raz.
- Najwyraźniej tak - odparł sucho Roland, również kierując spojrzenie w stronę korytarza. Nagle odechciało mu się rozmów.
 
Asderuki jest offline