Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2017, 17:00   #135
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Eldritch nie był zadowolony. Prawdę mówiąc był zły. Po spotkaniu z miejscowym kapłanem uświadomił sobie dlaczego czuł do jego rodzaju wewnętrzny wstręt. Indoktrynowani od młodego, zamknięci w obozach piorących mózg, ludzie jego pokroju nie znali się na podstawowych ludzkich fundamentach społecznych i normach współpracy. Szczęśliwie informacje które mu przekazał były szczątkowe. Wszak nie powiedział jak jest tworzony wzór astralny, co jest wymagane by się utrzymał w rzeczywistości, czy chociażby co trzeba zrobić by się posypał, a to dopiero szczyt góry lodowej wiedzy która do niego napłynęła. Lecz przyjdzie jeszcze koza do woza, a wtedy… wtedy będzie przygotowany. Podobną złość czuł na sam fakt wyparcia się bazowych filarów społecznych dyktowanych, w jego mniemaniu, albo głupotą, albo fałszywą skromnością przewodnika duchowego. Jakakolwiek była prawda to już nie było ważne. Nie mniej, poprzedni właściciel karczmy zaginął pozostawiając po sobie wzór astralny… niechybnie czarna magia, nieprawdaż? A ten klecha nie chciał oczyścić energii karczmy zwykłym błogosławieństwem. Cóż, sam sobie radę da, łaski bez!

Nie mniej, nie to go teraz martwiło. Oto bowiem minęły dni od czasu kiedy ostatni raz jadł i pił, czy chociażby spał. Wiedział, że ma to coś wspólnego z tym miejscem, z tą karczmą, a dokładniej z piwnicą. Co jednak było na rzeczy nie wiedział. Wiedział jednak, że będzie musiał coś zjeść i wypić… Jak tylko wróci z sierocińca. Tak, zdecydowanie. Cokolwiek się działo nie było to naturalne, a że brakowało mu danych to nie wysuwał wniosków. Trzeba było podejść do tego na chłodną logikę. Nie inaczej.

Wtedy usłyszył pukanie do okna i stłumiony przez grubą szybę głos dziewczęcia. Eldritch nie namyślając się długo otworzył okno by wpuścić dziewczynę. Cokolwiek wiedziała musiało to być ważne i pilne skoro nie chciała z tym czekać. Cokolwiek to było mężczyzna miał nadzieję, że nie będą to grobowe wieści…
Młoda Vioaline przeskoczyła zgrabnie parapet i otrzepała ubrudzone spodnie.
- Dzięki - Rzuciła od niechcenia i zaczęła rozglądać się po gabinecie - No, no. Nieźle się tu ustawiłeś szefie. Nigdy tu nie byłam. Dostanę coś do jedzenia?
- A jedz, i tak nie jestem głodny. Zjem potem. - powiedział zmęczonym głosem wskazując kaszę - Jak minął dzień?
Dziewczyna pochwyciła talerz i usiadła na blacie biurka.
- Dzięki, dobrze - odpowiedziała z pełną buzią - Mam informację dla ciebie. Tego całego Girarda nie ma w mieście.
Dziewczyna przełknęła z trudem jedzenie, a twarz wykręcił jej grymas.
- Stary.. te twoje jedzenie chyba się zepsuło.. - ledwo wycedziła przez swoje młode gardło.
- Oh… wybacz. - odpowiedział przepraszająco - No cóż, widać spóźniliśmy się z człowiekiem, ale może jeszcze wróci.
Zamyślił się na chwilę patrząc gdzieś w kierunku drzwi i raz jeszcze skupił się na dziewczynie.
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział przysuwając bliżej naczynie z winem. Wino szczęśliwi się nie psuło… - Mogło trochę wywietrzyć, ale się nie psuje.
Popiła łapczywie jakby chciała ugasić pożar. Smak zepsutej kaszki nie chciał jednak przeminąć, więc dziewczyna skrzywiła się znów.
- Co tu opowiadać? - Wzruszyła ramionami - Niewiele wiem, prócz tego, że znaleźli mnie czternaście lat temu pod drzwiami świątyni. Nie było wtedy nawet jeszcze tego przytułku tutaj. Mniejsza o moją historię. Udało mi się napędzić nieco stracha Gaspardowi, ale i tak może się wygadać tej młodej Joelle Girard. To córa pani Simone. Miaszkają z tym całym Christo. Obie są w miasteczku. Ona jest praczką, a ta młoda zajmuje koleguje się z tutejszym kowalem. A co z moją sprawą? Kiedy mogę prznosić łachy do ‘Kocura’?
- Dzisiaj będę rozmawiał z opiekunkami. Nowy… - tu mężczyzna skrzywił się wymawiając to słowo - ...kapłan, nie był przychylny naszej sprawie, ale czego spodziewać się po człowieku który jest indoktrynowany od dziecka i nie zna społecznych norm dobrego wychowania?
Westchnął i pomasował skroń w zamyśleniu.
- Mniejsza o to. Opiszesz mi opiekunki i podasz ich imiona bym rozpoznał na pierwszy rzut oka? Może erudytą nie jestem, ale wiem co nieco o ludziach, a to mogłoby się przydać. Wszystko co by zwiększyło nasze szanse.*
- Hmm.. niech się zastanowię - Vioaline popkuła się palcem w brodę - Flora jest fajniejsza. Ma czarne włosy i jest młodsza. Z nią dobrze się gada, ale sama nie podejmie decyzji. Sierocińcem zarządza Jaquline. Sztywa, starsza, o jaśniejszych włosach. Nie lubi chyba niczego. Do jej kamiennego serca można trafić chyba tylko w jakiś chory, wężowaty sposób. Doceniając ją na równi z samym Merem, zauważając jej urodę i nie bacząc że ma dyszel w dupie.
- Cóż, to powinno wystarczyć. - stwierdził wstając - Dobra, idę zobaczyć co da się zawalczyć. Lepiej by nas nie widzieli razem. Zawitaj do sierocińca jakieś pięć, dziesięć minut po moim do niego wejściu.
- Zwariowałeś? Nie idę tam jeszcze. Daj coś zjeść.
- Nie karmią was w sierocińcu? Wiesz, jeszcze dla mnie nie pracujesz. - zauważył słusznie - Poza tym, pamiętaj, że będziesz na okresie próbnym tak jak się umawialiśmy. Mamy tu pewne zasady.
- Zasady - zesrady. Karczmę prowadzisz człowieku. Dałbyś coś mlasnąć dziecku jak głodne jest. A w sierocińcu dają jedzenie. Czasem gówniane, ale zawsze coś tam jest. Ostatnio nawet był kurczak dzięki tej paniusi od klechy. To co? Dasz jakiejś zupy?- Rude dziewcze wyszczerzyło zęby w sztucznym uśmiechu.
- Jeśli chcesz tutaj pracować będziesz musiała zmienić swoje nastawienie. - Skwitował Eldritch. - Wejdź drzwiami i poproś. Podstawy dobrego wychowania umiesz prawda? Tu się ich trzymamy, chyba, że klient dokazuje to go traktujemy jak należy i ustawiamy do pionu.
- Ech - dziewczyna pokręciła głową - Sprawdzam czy da się z tobą pracować… Idę. Czas nagli. Jak coś będziesz chciał, wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Najpewniej spotkamy się niedługo. Mam w końcu do porozmawiania z opiekunkami. - odpowiedział z uśmiechem - Tak więc do zobaczenia i trzymaj kciuki by się udało.
- No dobrze. Załatw mi przeniesienie, a nie pożałujesz.
Tymi słowami młoda pannica pożegnała się i opuściła lokal oknem prywatnej jadalni Miłogosta, zostawiając pusty kielich po winie.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline