- Eeee... - Santiago spojrzał na rozmówcę niepewnie. Im bardziej twarz Bodo wskazywała, że ten nie żartuje, tym bardziej rzedła mina Estalijczyka. Naraz rozpromienił się i sięgnął do sakwy. - Mam tylko to. - Rzekł wyciągając flaszkę alkoholu. - Szczać mnie się nie chce... - wyjaśnił przepraszającym tonem, aczkolwiek uważny obserwator zauważyłby ulgę na twarzy południowca. - Resztę w gardło wlać możemy, coby przed choróbskiem jakim ochronić.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |