Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2017, 20:57   #209
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Po dłuższej chwili wszyscy byli gotowi do dalszej drogi. Jagodzie i Berwinowi wspólnymi siłami udało się uspokoić konia i nieco opatrzyć mu oparzenia. Niestety jazda na nim, bez dalszego ranienia przypalonych boków nie była możliwa. Berwin musiał iść pieszo, prowadząc zwierzę za uzdę.

Przeprawili się na drugi brzeg strumienia i znów rozpoczęli mozolną wędrówkę z nurtem rzeczki. Ta z każdym przebytym krokiem stawała się coraz szersza i głębsza, gdyż z obu stron zasilały ją niewielkie dopływy, które jak na razie nie sprawiały kłopotów przy przeprawie. Zapadła noc, przez co tempo marszu zdecydowanie spadło, a drogę oświetlały tylko niesione pochodnie. Znaleźli się w części lasu, która wiele lat temu musiała doświadczyć potężnej wichury. Wiele drzew było powalonych i murszały sobie spokojnie, leżąc na ziemi. Problem w tym, że część z nich spoczywała w poprzek strumienia umożliwiając przedostanie się pomiędzy brzegami suchą stopą. Gdzieś daleko z tyłu zarżał koń...

Minęło niewiele czasu, a pojawił się kolejny problem. Na drodze spieszących do Eppiswaldu awanturników pojawił się największy jak do tej pory dopływ. Okolica, w której łączył się z rzeczką była podmokła i zabagniona, porośnięta usychającymi brzozami wyrastającymi wprost z oparzeliska. Wolno, noga za nogą, badając teren ruszyli przez moczar, już czując na karku upiorny pościg. W momencie, gdy cali ubłoceni i mokrzy z wysiłku dotarli do głównego nurtu dopływu, a więc połowy drogi, przez las przebiegł przeciągły chichot rycerza. Potem musieli jeszcze wyciągać Elmera z błota, w które wpadł po pas, a chwilę potem konia, który ugrzązł i za nic nie chciał iść dalej. Ale w końcu się udało i podłoże stało się bardziej suche, umożliwiając zwiększenie tempa. Z tyłu słychać było tętent pędzącego przez las upiora. Jak na razie nie wiadomo było, po której stronie strumienia się znajduje.

A daleko z przodu, w świetle Morrslieba, który wychynął zza chmur, w obniżeniu terenu drzewa przerzedzały się, ustępując przecinającemu las Drwalskiemu Traktowi.
 
xeper jest offline