Rolf zszedł spokojnie z drzewa. Wziął swój łuk i podszedł do Dimitriego.
- Gdybym wiedział co ta twoja zabawka potrafi poczekałbym w zajeździe.- Uśmiechnął się do kozaka i przyjacielsko poklepał po ranieniu.
- Nie ma na co czekać. Ruszajmy- Zakomunikował Hasmans i ruszył za psem. Miał nadzieję, że ta bestia nie zaalarmuje pozostałych opryszków. Przechodząc obok zwłok oprycha wyciągnął strzałę. W końcu wszystko kosztuje.
Chatka stała w lesie. Raczej podejść do niej nie było problemem. Miała miejsca gdzie widok z okien nie sięgał i zwiadowca zamierzał to wykorzystać.
- Jasne Emmerich. To ja zajdę z tej a Ty tamtędy.- Wskazał łowcy łatwiejszą drogę dostania się do leśniczówki a sam ruszył w drugą stronę.
Zostawił przy towarzyszach nowe strzały i zbędny plecak.
Hasmans był naprawdę dobry w cichym poruszaniu się po lasach. Kiedy dotarł w wybrane miejsce do obserwacji był niemal niezauważalny. Pilnował się by nie stanąć na mrowisku czy w niedogodnym miejscu gdzie słońce mogło by odbić się od chociażby rękojeści miecza.