23-01-2017, 13:46
|
#37 |
| -Merem, powiadasz? Nie wiedziałem, że trytoni uznają instytucję burmistrza.- Odparł Sand. -Niedługo wrócę, rusałko. Uważaj na siebie. Jeśli nasz kuchcik znowu zacznie jęczeć, zdziel ją chochlą żeby sobie odpoczęła.- Po tym słowach skierowanych do dziewczyny-ryby czarodziej wrócił z powrotem na pokład. Podczas obiadu zauważył na jeden czy dwa przedmioty które będą dla niego przydatne do zogniskowania mocy magicznej i rzucenia swoich najpotężniejszych czarów. Mag potrafił odpowiednimi inkantacjami zwrócić uwagę stworzenia spoza Planu Materialnego i zwabić je do siebie, a następnie zdominować je siłą woli by musiało wykonywać jego polecenia. Przynieść, zanieść, pozamiatać, zabijać i umierać wedle jego kaprysu... W jakimś sensie, przywoływacz miał z kapitanem Goryczy więcej wspólnego niż można było się spodziewać.
Gdy czarodziej skończył 'zakupy', rozejrzał się po pokładzie za goblinoidem który trafił na okręt razem z pozostałymi. Widząc go w towarzystwie piratów, przywoływacz wzdrygnął się lekko, ale nie mimo wszystko podszedł do zielonoskórego by zamienić z nim parę słów. -Widzę, że ładnie się już zadomowiłeś. To dobrze. Jestem Sand, poznaliśmy się rano- Cheliańczyk uśmiechnął się krzywo - jakby hobgoblin miał nie pamiętać tego emocjonującego wydarzenia! -Ja i te dwa morskie stworzenia rozgościliśmy się na dolnym pokładzie. Możesz do nas dołączyć, jeśli zechcesz. Nie miej im za złe, że podkładały ci dzisiaj świnie - to prymitywne stworzenia, wiedzione niejasnymi motywacjami i pobudkami. Obecnie współpracują. Ciao!- Czarodziej zasalutował hobgoblinowi dwoma palcami przyłożonymi do czoła w parodii okrętowej dyscypliny i czmychnął pod pokład.
Ostatnio edytowane przez Krieger : 23-01-2017 o 15:28.
|
| |