Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2017, 19:54   #34
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Wayne uderzył niezdarnie o podwójne drzwi, chcąc schować się przed powykręcanymi symbolami groteski grasującymi swobodnie na zewnątrz. Szpitalny budynek, pokryty rdzą, pleśnią i czymś, co przypominało pulsującą pajęczynę czerni, wydawał się schronieniem równie dobrym, jak każdy inny pobliski koszmar architektoniczny. Mężczyzna wbił się do środka omal nie tracąc równowagi i rozejrzał po opustoszałej recepcji. Smród gnijących zwłok uderzył go jeszcze zanim zobaczył rozkładające się ciało recepcjonistki. Chciał krzyknąć, ale jego gardło miało dość. Było już zbyt spuchnięte od podobnych przejawów ekspresji, aby pozwolić na kolejny. Ograniczył się więc do niewyraźnego, przyćmionego skowytu i ruszył w głąb budynku, podążając za liniami na podłodze. Szukał pomocy. Wypatrywał chociażby jednej normalnej osoby. Bez skutku. Kiedy dotarł do rozwidlenia z rozpiską oddziałów, nadal nie zdołał pozbierać strzępków opanowania. Poukładał sobie za to niemal wszystkie wydarzenia z ostatnich trzydziestu minut w chronologiczną całość. Tylko co z tego, skoro nadal nie wiedział, jak się tu znalazł? Jak wylądował w tej parodii horroru wyglądającej jak okładka deathmetalowego albumu narysowanego przez licealnego szczyla? Spokojnie. Powtarzał sobie, że uratować mógł go teraz tylko spokój, ale puszczona w dziki pęd wyobraźnia nie słuchała tej mądrej rady. Jeszcze raz. Przywołał wszystko jeszcze raz. Zjadł śniadanie. Odbębnił trzy godziny w biurze. Wyszedł na lunch do tej nowej knajpy na rogu. Swan’s Subs, czy jakoś tak. Wypił kawę, która przypominała pomyje, zjadł… właściwie to kończył pałaszować ciastko jabłkowe, kiedy przez okno zobaczył sylwetkę jakiegoś zgarbionego menela i… i te dwa czarne punkty. Wirujące, prowadzące do…

- Arch! Czemu nie pamiętam, do kurwy nędzy!? Czemu nie pamiętam!?

Gniew na sekundę zastąpił trwogę i Wayne uderzył pięścią o ścianę. Refleksja odnośnie konsekwencji naszła go zbyt późno – dopiero po mało wymownym plaśnięciu. Krzywiąc się z obrzydzeniem, zaczął nieudolnie strząsać z palców ciemnoszary śluz. Drugą dłonią rozluźnił krawat i rzucił go na ziemię. Oparł się o wózek położniczy. Lapał oddech płytkimi haustami i wsłuchiwał się w odgłos przyćmiewający wszystkie inne – palpitacje swojej klatki piersiowej. Dyszał. Dyszał i obserwował jak przez szczelinę pobliskich drzwi wycieka zgniłe światło lampy operacyjnej. Zapalało się. Gasło. Jakby samo okablowane ustrojstwo miało zaraz pożegnać się z tym światem w towarzystwie migotliwych spazmów. On nie zamierzał tak skończyć. O nie! Nie Wayne Farber. Trzeba było się po prostu otrząsnąć. Dojść do siebie. Wyrwać z tych urojeń. Obudzić! Nie istniały przecież żadne potwory. Nie było żadnych po...
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 23-01-2017 o 22:44.
Highlander jest offline