Luna zbyła wyjaśnienia Elvina pogardliwym prychnięciem. Dla niej rodzina była świętością i w głowie nie mieściło jej się przedkładanie tytułów nad uczucia. Niemniej jednak nie dyskutowała, bo i po co? Nic by to nie zmieniło w losie królewiątek.
Zamiast tego zaczęła splatać z liny coś w rodzaju sieci, by nieść w niej kulę jako latarnię spokoju. W tych podziemiach na pewno im nie zaszkodzi.
Zbierania szczątków stanowczo odmówiła argumentując, że ma przecież zajęte ręce! Podlatywania do nowej dziury również - w końcu musiała zachować skrzydełka do drugiego wyjścia? Zresztą Elvin już zabrał się za poszukiwania narzędzi. - Obyśmy nie podkopali domostw tych istot, które podeszły nad w wieży! - rzuciła lekko. |