Girlaen podeszła do łoża, na którym zwinięte w kłębek leżało martwe, królewskie dziecko, a właściwie jego jego mocno wysuszone kości. Dotknęła gładkiej powierzchni małej czaszki i wyszeptała cicho:
- Czym ja jestem, ty byłeś, czym ty jesteś, ja będę. - Sparafrazowała słowa, które przeczytała kiedyś wykute na jednym z menhirów, w kręgu gdzie grzebano druidów. - Możemy zawinąć go w moją drugą koszulę, ale jeśli go teraz ruszymy może już nigdy nie odzyska swego pierwotnego kształtu. - Powiedziała nieco głośniej, a w jej głosie wyraźnie słychać było smutek. - Znasz może Luno jakieś zaklęcie, które sprawi, że jego kości utworzą ponownie kompletny szkielet, gdy dotrzemy na miejsce ich przeznaczenia?
Ponownie prawie z czułością przejechała dłonią po białej kości:
- Myślicie, że jego duch będzie nam towarzyszył przez cały ten czas gdy będziemy go nosić?
Ta możliwość była dziwna, a smutek, który poczuła na myśl o smutnym końcu małego królewicza stał się jeszcze silniejszy. Niby i tak już by pewnie nie żył, bo od zniszczenia twierdzy upłynęło wiele lat, ale świadomość że umarł jako dziecko była bardziej poruszająca.
- Proponuję wychodzić tamtym wyjściem, przy którym nocowaliśmy. Luna wyleci na powierzchnię, sprawdzi okolicę i zaczepi dla nas linę. Potem zastanowimy się gdzie ruszać dalej. Co z tymi pozostałymi kośćmi, macie zamiar je grzebać? - Popatrzyła na obu chłopaków - Przecież tak właściwie oni znajdują się już pod ziemią. Może wystarczyłaby jakaś stosowna modlitwa? Tylko niestety nie mamy wśród nas kapłana. Myślicie, że ktoś przyszedłby tutaj, by pobłogosławić to miejsce? |