-Kiedy mierzą do mnie z broni tym bardziej, jakoś nie wierzę w to, że pytają po to, żeby podpisać mi krzyżyk...- zaczęła, śledziła wzrokiem mężczyznę nieprzeniknionym spojrzeniem. Nagle poczuła dziwny dreszcz w podbrzuszu. Stłumiła go w sobie. "Nie na to pora..."- pomyślała. Spojrzała w stronę tego, który stanął obok niej. Nieco zdumiły ją słowa o niedotykaniu. Domyśliła się jednak, że tamten to przywódca i zostawia śmietankę dla siebie.
Popatrzyła nieco zazdrośnie jak pił samozgon, jednak zewnętrznie nic w jej twarzy się nie zmieniło. Nadal była dumną kurwą z wyrafinowanym ego.
Od niechcenia rzuciła spojrzenie na dwóch gości z rozkwaszonymi gębami i rozpoznała w nich tych, którzy ją transportowali. Potem spowrotem spojrzała w stronę przywódcy i rzuciła:
-Żal by ci było rozkwasić mi buźkę, straciłbyś przy tym sporo frajdy... |