Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2017, 19:05   #125
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Manuel biegła przez czerwone od ognia ulice. Kilkakrotnie uchylała się przed fruwającymi w powietrzu elementami budynków. Metalowi przeciwnicy nie próżnowali rujnując całe osiedla.
Przystanęła dopiero pod niewielkim punktem, na którego szyldzie widniała torba lekarska oraz nazwisko niejakiego Connora. Niecodzienne nazwisko jak na okolicę.
- Dobrze mi się wydawało - mruknęła sama do siebie, kopniakiem otwierając drzwi.
Od razu weszła do środka, znajdując się w okrągłym pomieszczeniu. Wszystkie ściany wypełniały półki z narzędziami takimi jak retorty, moździerze czy zwykle ampułki. Po środku stała lada wypchana worami z suszonym ziołem. Za nią natomiast siedział niewysoki, łysy człowieczek.
- Chodź ze mną, jeśli chcesz żyć - powiedziała Manuel, zaciskając mocno szczęki.
Lekarz pokręcił głową.
- Nie! Ten dom wybudować mój dziad i przekazać go mój ojciec. A on mnie!
Pilot westchnęła. Coś poza sklepem właśnie eksplodowało, wprawiając cały budynek w drżenie.
- Zwariowałeś, mały człowieczku. Nie widzisz co tu się dzieje? Mamy statek. Na którym jesteś potrzebny.
- Nigdy. Ty nie rozumieć honor rodzina Connor. Są sprawy ważniejsza niż śmierć.
W tym momencie podjęła już decyzję.

Chwilę później załoga startującego sterowca była świadkiem osobliwej sceny. Wśród tłumu uciekinierów przepychała się Manuel z jakimś człowiekiem na ramieniu i sakiem w ręce. Mężczyzna głośno oponował, lecz ta nie zdawała się przejmować jego pokrzykiwaniami. Zgodnie z planem zrzucono sznurową drabinkę. Głośno sapiąc, pilot uchwyciła się jej. Dosadnie rozkazała ruszyć także felczerowi. Jeszcze kiedy wchodzili już na pokład, zeppelin opuszczał port.
Manuel bezceremonialne rzuciła sakiem pod nogi lekarza. Kilku pracowników sterowca spojrzało pytająco. Najwyraźniej nie dbała o to.
- Na statku jest ranny człowiek. Okaż trochę wdzięczności i połataj go.
Czuł, że głupio byłoby oponować. Skinął na nią, wziął worek ze swoimi rzeczami i ruszył do wskazanej kajuty.

 
Caleb jest offline