Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-01-2017, 00:14   #121
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- W powietrze! Ruchy! Ruchy! - zawołał Jacob do załogi, obserwując drugi ze sterowców.

To byli dobrze wyszkoleni ludzie. Nie musiał im niczego dwa razy powtarzać. Bardzo zwinnie uwijali się przy uruchamianiu kolejnych elementów, ściąganiu lin i porządkowaniu zniesionego sprzętu. Z tego co widział, składała się nań zaawansowana broń (w tym sejsmiczna), jakieś pancerze oraz wielkie tryby jako części zamienne.

Cooper nerwowo bębnił palcami o najbliższy blat, choć była to kolejna poza. Za rozbieganym wzrokiem skaczącym od okna do przeglądanego dziennika kapitańskiego skrzętnie ukrywała się wyłącznie obserwacja. Jasnym było dla niego, że nie mogli odlecieć bez pilotki i Ferata, ale nie było więcej czasu na zwłokę. Najwyżej wyrzucą maruderom drabinkę, by dostali się do środka. Oczekiwał również powrotu Malfloya. Od tego inżyniera w obecnej chwili zależała ich najbliższa przyszłość.

- Nie teraz, agencie - rzucił Starr w stronę Richarda, jednocześnie przekazując najistotniejszą wiadomość.

- Bądźcie gotowi do podjęcia jeszcze dwójki naszych! - uprzedził załogę. Drugi sterowiec jeszcze nie wystartował, co dawało Malfloyowi jeszcze chwilę czasu, ale wolałby’ mieć już wszystko w gotowości. W końcu chciał jeszcze wyrwać chwilę na rozmowę z kapitanem nieprzyjaciela, ale do tego potrzebował podstaw z jego dziennika i gotowego do działania Cona.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 23-01-2017, 21:26   #122
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Jedynkę - powiedział enigmatycznie szlachcic. - Nie będzie dwójki naszych. Wróci tylko ona.
Richard po tych słowach opadł na pokład i oparł się o jedną z bocznych ścian pojazdu. Nie miał już siły trzymać się na nogach. Nie mógł też pozwolić na zniszczenie tak dobrze stworzonego kamuflażu. Do końca nie orientował się w sytuacji i co gorsza zdawało mu się, że za chwile odpłynie ku krainie nieświadomości. Gdyby był tu jego felczer. Ten sam, który wszczepił mu implant… gdyby miał ktoryś z tych swoich specyfików, po którym w człowieka wstępowały nowe siły…
Richard pamięta, jak wypijał paskudne napoje po zakrapianych imprezach. Napoje, po których kac przechodził do wspomnień. Wtedy też słyszał, że podobno są specyfiki, dzięki którym żołnierze czują się całkiem dobrze. Gdy mogą podjąć ten ostatni wysiłek. Gdy po dekokcie na wpół magicznym zapominają o swych ranach i w pełni sił stawiają czoła śmiertelnym wrogom. Oczywiście najczęściej umierali od ran, których nie czuli. Ale byli też bardzo skuteczni. Zabawne w tym wszystkim było to, że Richard skupiał się na sobie, zamiast zapewnić bezpieczeństwo siostrze. Jakby tracił zmysły i rozsądek. Żołądek coś ścisnęło.
- Manuel… - szepnął jedynie do siebie spękanymi ustami.
Lecz pilot była gdzie indziej, a on nie miał gwarancji czy wróci. Póki co, tkwiła przy nim siostra. I ani myślała odejść od niego na krok. Wraz z członkiem personelu przenieśli uprzednio Richarda na wolną koję. Tam już opatrywała go tym, co było na statku i podawała wodę.
- Będzie dobrze. Przeżyjesz. Musisz - powtarzała, przecierając mu mokre czoło chłodną szmatką.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-01-2017, 13:32   #123
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Malfoy znalazł na statku mały pulpit przeznaczony dla poprzedniego inżyniera. Szybko zajął się do roboty jeszcze nim na statek dotarł Richard i Eloiza. Jego praca wymagała niemało subtelności. Gdyby pojemnik zapalający osunął się z Cona, na statku miałaby miejsce katastrofa porównywalna do tej na ulicach miasta.
Głowił się i sprawdzał różne konfiguracje. Wreszcie zdecydował, że przymocuje przedmiot do specjalnych szyn, które można było blokować jednym ruchem dłoni lub sygnałem z pilota. Potem wziął się za instalację ostrza. Tu już było łatwiej. Znalazł silny klej, którym najpierw przymocował podstawę. Wielka brzytwa mogła poruszać się w zasięgu trzydziestu stopni. To wszystko co mógł zrobić.
Jak tylko skończył swoje zadanie, pognał bezpośrednio do Coopera. Na widok rannego La Croixa aż przygryzł wargi.
- Mam to, o co prosiłeś. Trzymaj. A to coś na rodzaj przenośnego pulpitu sterowniczego. Możesz dzięki nim kierować tym ustrojstwem na odległość.
  • Con z pojemnikiem zapalającym

- I niech ktoś zszyje mi szefa, bo pójdę z torbami - nawet w taki kryzysowej sytuacji, znalazł sposobność aby zażartować. Kiedy jednak usłyszał że Ferat nie wróci, po prostu zamilkł.
Denis również zdusił w sobie uczucie dojmującego smutku. Sytuacja wymuszała na nim, by dalej brnął w tę grę pozorów, nie okazawszy słabości nowym podkomendnym. Richard choć pokiereszowany znalazł wkrótce opiekę. Młodzieniec zaś musiał być jak najbardziej przekonujący w swojej nowej, wymagającej roli.
Jacob patrzył natomiast z chłodną miną urzędnika oczekującego na uiszczenie ostatniego dukata podatku.
- Dzięki - rzekł do Malfloya, po czym odciągnął go na bok - Ja będę robił dalszą część przedstawienia, a ty weź naszego latającego przyjaciela i zrzuć prezencik drugiemu sterowcowi na balon. Koniecznie jak będą jeszcze nad ziemią, poza K’Tshi. Przy uderzeniu w nią mają mniejsze szanse przeżycia niż przy kontakcie z wodą. Ostrzami spróbuj poprzecinać pozostałe balony. Zaskoczenie jest priorytetem. Spokojnie, metodycznie, jeden po drugim. Priorytetem jest jednak drugi sterowiec - Jacob zdradził kilka kolejnych układanek własnego planu.
 
Caleb jest offline  
Stary 24-01-2017, 15:01   #124
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Do Arcona, jako świeżo upieczonego właściciela, podchodziło coraz więcej pracowników statku. Chcieli znać dalsze rozkazy. Od razu zauważył, że ich musztra była bezbłędna. Pomimo niełatwych prac dbali o schludność uniformów i wyprostowaną postawę. Za każdym razem salutowali mu sprężystym gestem - wynajęci ludzie oraz agenci.

- Dalsze rozkazy, kapitanie?
- Startujemy zachowując niezbędne procedury i zwracając uwagę na manewry drugiego ze sterowców. - polecenia wydawał zdawkowym, oszczędnym językiem, by dostosować je do zdyscyplinowanych odbiorców.
- Wszystkie silniki w normie.
- Niezmiernie mnie to cieszy, lecz na bieżąco śledźcie odczyty i meldujcie o wszelkich anomaliach. Mamy do czynienia z nową jednostką.
- Jak rozdysponować broń?
- Skonsultuję to z drugim agentem, on jest specjalistą od arsenału i wtedy wydam konkretne dyspozycje.
- Mostek pyta o koordynaty.
- Otrzymałem tajną instrukcję, ale mogę ją odpieczętować dopiero po opuszczeniu strefy Xanou... W tej chwili musimy mieć pewność, że okręt nie ma żadnych fabrycznych usterek, które mogą przeszkodzić w naszej misji. Kierujemy się w stronę zachodniego Corvus.
Jednocześnie nie mógł zignorować spojrzeń, jakie poświęcali reszcie jego towarzyszy. Jacob miał dobrze gadane, a Malfoy przyszedł z Denisem osobiście. Ale ranny szlachcic czy nagłe wtargnięcie nerwowej pilotki... to już wzbudzało podejrzenia.
- Niech jeden z was pełni dozór przy kajucie, w której umieścimy nowoprzybyłych. Dostęp do niej będę miał tylko ja i superagent. - dotarło do niego, że może przesadził z tytułem dla Jacoba, ale bezpośrednio zainteresowanemu pewnie to nie przeszkadzało, zaś dla załogi było czytelnym sygnałem, że mają kogoś ponadprzeciętnego na pokładzie. Może to wystarczy, by chwilowo zażegnać niepokoje? - pomyślał lurker. Wiedział jednak, że w dalszej perspektywie należy podjąć bardziej zdecydowane kroki, by cała mistyfikacja nie wyszła na jaw. Zastanawiał się, czy zdoła przekroczyć kolejną granicę... Śmierć Ferata podsyciła długo tłumione pokłady gniewu…Myśl o zemście na Black Cross dojrzewała w umyśle nowo mianowanego kapitana.

“Jego” ludzie uwijali się, aby wykonywać powierzone rozkazy. Zgodnie z poleceniami, sterowiec podążał za drugim wehikułem. Potem planowano obrać drogę na Corvus. Obstawiono wskazane pomieszczenie, co sugerowało że lurker chce mieć baczenie na podejrzanych dla załogi ludzi. Przynajmniej powierzchowne opanowanie Denisa oraz konkretne słowa częściowo uspokoiły nastroje. Wątpliwe, aby nowi podwładni ufali mu w stu procentach. Nie byli lekkomyślni. Ale nie zanosiło się na bunt i to było najważniejsze. Być może to zwykły stres spowodował, że spokojny na ogół Arcon potrafił przejąć pałeczkę dowódcy statku. Nie można było jednak zignorować opcji, że jako długotrwały proces, cała przygoda zahartowała go i uczyniła bardziej mężnym.

Malfoy znalazł chwilę, aby pomówić na boku z lurkerem.
- Tak się zastanawiam. Mamy na statku jeńców, kilku agentów oraz część wynajętych ludzi. Prócz więźniów oczywiście, możemy oszczędzić ostatnich. Podejrzewam, że do nich i tak przemawia głównie pieniądz.
- Każdy ma swoja cenę... - odrzekł zamyślony poławiacz, wpatrując się w łunę nad niegdyś wspaniałym miastem. Infernalne teatrum fascynowało zmysły, jednocześnie je raniąc. Może to właśnie czeka świat? Trzeba wypalić go w ogniu, aby odrodził się niczym feniks z popiołów?
- Wykorzystamy to w odpowiedniej chwili. - dodał, kończąc wypowiedź.
W tym czasie Malfoy patrzył przez wąski wizjer na drugi sterowiec. Jeśli wszystko miało pójść zgodnie z planem, niebawem powinien być on przeszłością.
- I jeszcze jedno. Zgodnie tym co ci żem mówił, zdążyłem jeszcze w K’Tshi odwiedzić gildię lurkerów. Niezwykłe miejsce, ale miejsza. Popytałem o twój akwalung. A-72 to niezłe rzemiosło. Posiada specjalny system bezpieczeństwa, który poinformuje cię jeśli w pobliżu pojawi się większy obiekt. Poza tym jest wyposażony w wysuwane wiertła, którymi możesz forsować potencjalne przeszkody. Zapoznam cię z tym później. Na razie weź to co tam kupiłem.




Broń była misternie wykonana. Przypominała klasyczną strzelbę, jednak zamiar prochu używała grotu z zadziorami. Miała specjalny tłok oraz licznik odmierzający siłę potencjalnego wystrzału.
- Tak, pamiętam co mówiłeś o harpunach. Trytony i tak dalej. Ale będę zwyczajnie spokojniejszy, jeśli to przyjmiesz.
- Miałem na myśli trójząb… - uśmiechnął się krzywo. - Ale ta zabawka będzie bardziej przydatna..
Zapłacą za wcześniejsze krzywdy. - pomyślał gniewnie, sięgając po broń. - Za śmierć ojca, wuja, przyjaciela….

• Harpun [2]

Inżynier położył Denisowi dłoń na ramieniu.
- Zróbmy co nasze, znajdźmy Enzo i zakończmy naszą wyprawę w jednym kawałku.
Mimo że silił się na uśmiech, poławiacz widział w jego oczach cień smutku.
- Bądź pewien, że dołożę wszelkich starań... - w głosie można było wychwycić niesłyszalne wcześniej emocje i czytelną groźbę. Demon zasiał ziarno zemsty i cierpliwie czekał na obfity plon…

 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 25-01-2017 o 08:18.
Deszatie jest offline  
Stary 24-01-2017, 19:05   #125
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Manuel biegła przez czerwone od ognia ulice. Kilkakrotnie uchylała się przed fruwającymi w powietrzu elementami budynków. Metalowi przeciwnicy nie próżnowali rujnując całe osiedla.
Przystanęła dopiero pod niewielkim punktem, na którego szyldzie widniała torba lekarska oraz nazwisko niejakiego Connora. Niecodzienne nazwisko jak na okolicę.
- Dobrze mi się wydawało - mruknęła sama do siebie, kopniakiem otwierając drzwi.
Od razu weszła do środka, znajdując się w okrągłym pomieszczeniu. Wszystkie ściany wypełniały półki z narzędziami takimi jak retorty, moździerze czy zwykle ampułki. Po środku stała lada wypchana worami z suszonym ziołem. Za nią natomiast siedział niewysoki, łysy człowieczek.
- Chodź ze mną, jeśli chcesz żyć - powiedziała Manuel, zaciskając mocno szczęki.
Lekarz pokręcił głową.
- Nie! Ten dom wybudować mój dziad i przekazać go mój ojciec. A on mnie!
Pilot westchnęła. Coś poza sklepem właśnie eksplodowało, wprawiając cały budynek w drżenie.
- Zwariowałeś, mały człowieczku. Nie widzisz co tu się dzieje? Mamy statek. Na którym jesteś potrzebny.
- Nigdy. Ty nie rozumieć honor rodzina Connor. Są sprawy ważniejsza niż śmierć.
W tym momencie podjęła już decyzję.

Chwilę później załoga startującego sterowca była świadkiem osobliwej sceny. Wśród tłumu uciekinierów przepychała się Manuel z jakimś człowiekiem na ramieniu i sakiem w ręce. Mężczyzna głośno oponował, lecz ta nie zdawała się przejmować jego pokrzykiwaniami. Zgodnie z planem zrzucono sznurową drabinkę. Głośno sapiąc, pilot uchwyciła się jej. Dosadnie rozkazała ruszyć także felczerowi. Jeszcze kiedy wchodzili już na pokład, zeppelin opuszczał port.
Manuel bezceremonialne rzuciła sakiem pod nogi lekarza. Kilku pracowników sterowca spojrzało pytająco. Najwyraźniej nie dbała o to.
- Na statku jest ranny człowiek. Okaż trochę wdzięczności i połataj go.
Czuł, że głupio byłoby oponować. Skinął na nią, wziął worek ze swoimi rzeczami i ruszył do wskazanej kajuty.

 
Caleb jest offline  
Stary 25-01-2017, 22:04   #126
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Richard z trudem otworzył pokryte ropą oczy. Eloiza nadal siedziała przy jego nogach i patrzyła troskliwie. Nagle w wejściu do pomieszczenia pojawił się ktoś z Xanou. Drobny człowiek miał na sobie poplamiony kitel, którego rękawy właśnie zakasał.
- Jak się czuje? Może wszystkim ruszać? Mam obowiązek zająć się pan.
Szlachcic był niespokojny, gdy tylko sterowiec wystartował. Dopytywał siostrę o pilotkę. Jego umysł krążył między rzeczywistością a krainą majaków. Momentami widział wszystko wyraźnie, a po chwili wszystko przysłaniał mrok. Jakby zapadał się w głębi oceanu. Przez moment zamiast siostry zobaczył siedzącą przy jego łóżku Samanthę Kidd. Dziewczyna miała na sobie jego płaszcz, a w jej brzuchu zionęła ogromna dziura. Otrząsnął się szybko, jednak zakotwiczenie w rzeczywistości było ledwie chwilowe. Paradoksalnie, ciało czuło się dużo lepiej niż umysł. Mógł nim ruszać. Aktywowany implant pozwalał mu nawet odwracać palce dłoni w strony zupełnie nie pasujące do kierunku dobrze działających stawów. To umysł był problemem. W ciele Richarda zaczynało brakować krwi.
- Gdzie Manuel? - zapytał zaciskając dłoń niczym szpony na ręce badającego go felczera.
Doktor przed chwilą wyprosił Eloizę, tłumacząc że zarówno on jak i pacjent muszą mieć spokój. Teraz nie bardzo wiedział co odpowiedzieć.
Manuel jednakże zjawiła się sama, chwilę później. Stanęła we framudze drzwi, zaglądając do pomieszczenia.
- Paskudna sprawa z tym Feratem. Ale jeszcze będzie czas, aby uczcić pamięć poległych. Tymczasem, ten żółty poskłada szefa do kupy.
- Jest pani rasistka - obruszył się tamten, wciągając jakiś płyn do tłoka strzykawki. W torbie którą wzięli ze sobą, było całkiem sporo medycznego sprzętu.
- Może, ale rasistka która wyciągnęła cię z płonącego miasta. Podobno lekarze z Xanou potrafią czynić cuda. Zanim ten choleryk i mnie wygoni, czy mam coś dla ciebie zrobić Richardzie?
Richard zamknął oczy. Bolały go. Jak zresztą wiele części ciała.
- Nie. Musiałem być pewny, że jesteś. - Ścisnął jej dłoń. - Dziękuję.
Kołysanie statku powietrznego w połączeniu ze zmęczeniem szlachcica szybko prowadziło go ku ścieżce snów. Miał tylko nadzieję, że nie przyjdą do niego Ferat i Samantha.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 26-01-2017, 08:09   #127
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Mężczyzna z którym poprzednio rozmawiali Denis oraz Jacob nagle wybiegł na główny plac doków. Machnął rękoma w powietrzu i zawołał w stronę sterowca.
- Zatrzymać ich! To sabotażyści!
Dość powiedzieć, że nie wyglądało to dobrze. W jakiś sposób musiał zweryfikować podane mu informacje. Głos mężczyzny wprawdzie niknął przy ogólnym zamieszaniu. Niem zmieniało to faktu, że paru wciąż pozostających na platformach agentów zaczęło podchodzić bliżej. Gdyby i oni się dowiedzieli o prawdziwych zamiarach drużyny, cały plan brał w łeb.
Niemniej człowiek Shagreena tylko na to czekał. Mężczyzna, którego Denis imienia nigdy nie poznał, miał pozostać dla niego anonimowy już na zawsze.
Wypadł spomiędzy tłumu, bez żadnego słowa ani ostrzeżenia. Nim agent zdążył wziąć powietrze, aby powtórzyć swój komunikat, ten wpadł na niego. Zaczęli się szamotać. Tylko parę metrów dzieliło ich od najbliższej wyrwy. Wokół zawrzało. Kilku ludzi rzuciło się do pomocy.
Doskonale wyszkolony krzyżowiec wiedział jak powinien zareagować. Wyszarpnął zza paska nóż i ugodził napastnika w brzuch. Ten zalał się krwią, która popłynęła również z jego ust. Nie ustępował jednak. Resztkami sił naparł całym ciałem na agenta. Kroczyli w ten sposób niczym pijani tancerze, po czym obydwaj przechylili się nad tym, co pozostało z barierki. Dali nura w przestworze zanim ktokolwiek zdążył do nich podbiec.

 
Caleb jest offline  
Stary 26-01-2017, 14:06   #128
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Sam widziałeś i słyszałeś - wycedził Jacob z chłodną irytacją do Denisa, uprzednio upewniając się, że przynajmniej jedna para “niepożądanych” uszu usłyszy go pomimo ściszonego głosu sugerującego, że te informacje nie są przeznaczone dla załogi.

- Kapitan odkrył sabotażystów na tym sterowcu. Przydałby się nam teraz. Skurwiel musiał go zabić i to akurat wtedy, kiedy kapitan nas ostrzegał! Od razu można byłoby odstrzelić kilka konfidenckich ścierw. Musimy mieć ich na oku. Wielu jest po naszej stronie, ale nie wiadomo gdzie są ludzie Shagreena i kiedy wbiją nam sztylet w plecy. Więźniowie mogą coś wiedzieć, więc przesłucham ich jeszcze raz. Sabotażysta zapewne będzie chciał ich uwolnić albo zabić, żeby za dużo nie powiedzieli. Tak się zdradzi. Sprawę trzeba rozwiązać jak najszybciej, zanim poślą nas na dno - klepnął lurkera w ramię.

Denis porozumiewawczo skinął głową, mimo że nie pojmował w pełni zamysłów Jacoba. Odczytał je jako zabieg mający wzbudzić chaos pośród załogi. To mogło być na rękę prawdziwym sabotażystom, czyli ich drużynie.
Jeśli tajemnicę słyszało nawet jedno ucho za dużo, to szybko przestaje to być tajemnicą. Szczególnie w wąskim gronie.
Jacob zamierzał zasiać w ten sposób ziarno destrukcji w załodze. I pozwolić mu się rozwijać.

Kilka zwykłych balonów z koszami oraz dwa zeppeliny ruszyły z doków. Miasto za nimi płonęło. Można było ujrzeć jak całe fragmenty dzielnic odrywały się z pozostałej części aglomeracji i rozpoczynały drogę w dół.
Część asortymentu Black Cross nie udało się uratować jego właścicielom. Maszyny weszły na obszar doków, wycinając w pień pozostałych tam ludzi. Do kawalkady latających obiektów popłynęły fale energii. Większość chybiła, lecz jeden uderzył wprost w jeden z balonów. Natychmiast zajął się ogniem i rozdarł w pół. Jego załoga zdążyła wydać z siebie tylko urwany krzyk.
Pozostałe jednostki były poza zasięgiem ataku. Dla załogi jednego ze sterowców kłopoty się jednak nie skończyły.

Jacob obejrzał się i szybko ocenił kąt, który dzieli ich pozycję względem strzelających konstruktów. Poruszanie się pod kątem prostym względem ich pozycji zapewniało najszybsze oddalanie się, a tym samym najszybsze opuszczenie strefy zagrożenia. Nie mówiąc już o kształcie cygara. Obecnie celowali w elipsę balonu, a gdy będą wznosić się pod odpowiednim kątem, ich tarczą będzie koło, punkt, minimalizując prawdopodobieństwo trafienia, i tak względnie niewielkie, sądząc po jednym tylko trafieniu.
- Dajcie pełną moc na wznoszenie dziobem w górę! Kąt 30 stopni!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 27-01-2017, 08:09   #129
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Załoga zdawała się podzielać wersję podaną przez Jacoba. Co prawda wyrzekł ją niby do Denisa, lecz na tyle ostentacyjnie, aby usłyszeli ją właśnie inni. Mieli więc prawo podejrzewać, że na statku jest ktoś im wrogi. Nie sądzili zapewne że będzie to sam Cooper lub kapitan znany jako Ross. Najważniejsze że wciąż wykonywali rozkazy i prowadzili maszynę na właściwy kurs.
Aeroplan uniósł się do góry. Początkowo wykonano manewr zbyt chaotycznie. Kilka pakunków, a nawet ludzi poleciało po deskach pokładu. Dzięki obecności Manuel na mostku, pojazd wyrównał jednak. Teraz wznosił się już po równym, ustalonym kątem. Odgłosy tumultu oraz wystrzałów nikły, a to napawało nadzieją.
Kiedy reszta była zajęta samym sterowaniem, Malfoy niepostrzeżenie przeszedł ku najniższej kondygnacji i tam uwolnił Cona na przestwór nieba. Najpierw wykonał nim parę kółek w powietrzu, aby sprawdzić czy wszystkie systemy pozostały w normie. Dopiero potem skierował obiekt ku najbliższemu z balonów. Siedzący w koszu ludzie spojrzeli ze zdziwieniem na małą sondę, która nagle wyłoniła się zza chmur. Nim zdążyli się zorientować w sytuacji, Con przeciął jedną z lin, a następnie sam balon. Urwany krzyk zwiastował ich rychły koniec. Całość jak przed chwilą wisiała w powietrzu, teraz runęła pionowo w dół. Podobnie szybko robot rozprawił się z kolejnym, podobnym celem. Kiedy jednak następna załoga wyjęła urżnięte muszkiety, Malfoy natychmiast przeszedł do właściwego ataku. Wzniósł małą konstrukcję nad sterowiec wroga. Kilka zabłąkanych kul świsnęło wokół niego. Jedna trafiła!


- Kurwa mać! - broda inżyniera trzęsła się z nerwów.
Czuł że traci kontrolę nad Conem. Tenże zaczął robić w powietrzu bączki, z górnej części wydobyła się smużka czarnego dymu. Mechanik nie ustawał jednak. Z uporem maniaka manewrował i przyduszał kolejne guziki.
- Dalej, na Noasa - w skupieniu wystawił język.
Con po prostu wpadł na balon drugiego sterowca. Zbiornik z łatwopalnym płynem wygiął się i eksplodował. Fala ognia oblała zachłannie materiał, pokryła go ognistą czerwienią. Na pokładzie dało się słyszeć pokrzykiwania. Musieli tam posiadać zestaw przeciwpożarowy, bowiem wyjęto długiego węża, polewając rozprzestrzeniający się żywioł. Ale było już za późno. Sterowiec stał się płonącym w powietrzu owalem, powoli rozpoczynającym drogę na ziemię. Z czasem nabierał tempa. Przy akompaniamencie zawodzeń, trzasków i ogólnego rwetesu runął wreszcie, pozostawiając tylko siwą osłonę smogu. Reszta balonów pierzchła na różne strony, część jednak dostała rykoszetami z pożaru i również przepadła na dobre. Ci którzy przeżyli, nie przewozili nawet piątej części zaopatrzenia.
Na sterowcu drużyny nastąpiło nie lada zamieszanie. Magazynier, spawacz, zwykli robole - biegali zewsząd i wszczynali alarm. Nie wiedzieli że atak przeprowadzono z ich własnej jednostki. Jeden z agentów skierował się bezpośrednio do Denisa i Jacoba. Nie tracił opanowania, ale widać było że chce poznać kolejne rozkazy jak najszybciej:
- Melduję utratę przynajmniej pięciu pięciu formacji, w tym jednej składującej broń - wspomniał o zeppelinie - Kapitanie, musimy reagować natychmiast. Zostaliśmy sami, wróg może uderzyć w każdej chwili.
 
Caleb jest offline  
Stary 27-01-2017, 13:28   #130
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Ale skąd?! - zakrzyknął Starr, biegając od okna do okna, w poszukiwaniu zagrożenia. Patrzył w górę i w dół, na boki.

- Jesteśmy przecież poza zasięgiem… - urwał nagle Jacob i spojrzał znacząco na Denisa, po czym zaczął nerwowo chodzić po pokładzie.

- Za duże straty! Za duże! Operacja staje pod znakiem zapytania. To był bardzo ważny ładunek. Zbyt ważny - kontynuował już do siebie nie ustając w marszu rozwierając i zaciskając lewą pięść tuż przy własnej głowie.

- Potrzebujemy czegoś równoważnego… Czegoś równoważnego albo silniejszego… Silniejszego? - zatrzymał się nagle, jakby doznawał olśnienia.

- Zawracamy! Lecimy cesarzowej na ratunek! Tylko poza zasięgiem ostrzału! - zwrócił się do wszystkich, a następnie już do samego Denisa, ale nie zmieniało to faktu, iż wszyscy mieli usłyszeć jego wypowiedź:

- Pachołki Shagreena zrobiły coś niespodziewanie destrukcyjnego. Niespodziewanie! To była gwardia pałacowa skierowana przeciwko nam, ale w samym epicentrum też musieli narobić zamieszania. Być może niszczyli co popadło, a może mieli więcej niż jeden cel. Jakby nie było, siedziba cesarzowej nie może być w dobrym stanie, część jej przybocznych z pewnością poległo. Miasto się rozpada dzielnica po dzielnicy. Nie sądzę, by ktokolwiek z konstruktorów brał właśnie taką ewentualność pod uwagę. Cesarzowa może nie mieć drogi ucieczki, może być zagrożona, a przynajmniej nie jest już bezpieczna. Przekonam ich, żeby wzięła całą swoją ochronę i załadowała się do nas na pokład. Wywieziemy ją stąd w bezpieczne miejsce i będą w obowiązku wspomóc naszą sprawę. Z ciosu ludzi Shagreena uczynimy naszą broń, ale... - zaprezentował następną część własnego planu, choć opakowanego w prokrzyżowcową argumentację.

- … wszyscy na pokładzie muszą złożyć broń. Sabotażyści nie mogą tego zniszczyć. Chyba, że będą chcieli się rzucić na ochronę cesarzowej z pięściami - roześmiał się z absurdu wyboru, jaki by pozostał.

- A jeśli ktoś nie będzie chciał złożyć broni, ujawni nieczyste sumienie oraz niecne zamiary. I winny ujawni się sam, a wtedy ja się nim zajmę - rzekł Cooper z okrutnym, zimnym uśmiechem. Prawie wszystko, jak do tej pory, toczyło się zgodnie z jego przewidywaniami. Różnicą było to, iż spodziewał się, że wszystkie balony spadną.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172