Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2017, 09:20   #40
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację

Psuja



Amant posłusznie spełnił polecenie. Usiadł za kółkiem. Psuja chwyciła za klamkę od strony pasażera. Ku jej zaskoczeniu drzwi pozostały zamknięte.Chwilowe zaskoczenie pogłębił jeszcze fakt, że mężczyzna zdołał odpalić silnik całkiem nowego i z pewnością drogiego samochodu.
Ponowne naciśnięcie znaku otwartej kłódki na małym, srebrzysto szarym przedmiocie, który zalecający się w dość niewybredny sposób ruby jegomość wręczył dziewczynie, nie wiele dało. Drzwi pozostały zamknięte.
Silnik pojazdu zawył głośno. Jego kierowca z pewnością usiłował wycisnąć maksimum z tego co fabryka mu pod maską dała. Koła zakręciły się w miejscu rozrzucając wokół drobny żwirek, którym, wysypany był parking.
Ciemne auto ruszyło w końcu gwałtownie prawie przejeżdżając młodej Garou po stopie.
Po przejechaniu kilku metrów auto zderzyło się z innym pojazdem. To przyciągnęło uwagę stojących przed wejściem ochroniarzy jak i klienteli.







Merlin McMahon



Dwight wybrał na spotkanie mały bar położony na obrzeżach miast. Czekał ma Merlina przed wejściem. Przywitał się uściskiem dłoni. Był to mocny i pewny uścisk Potem ruchem ręki zaprosił młodego Tubylca do środka.
W nieco ciemnym, ale niezbyt zatłoczonym wnętrzu utrzymanym w zielono-brązowej tonacji policjant został przywitany przez kilku gości skinieniem głowy. On również tak przywitał się.
Dwight podszedł do baru, uściskiem dłoni przywitał się z grubym barmanem. Wymienili kilka zdań. Po chwili wrócił do McMahona z dwoma szklankami ciemnego piwa.
Wybrał ustawiony nieco na uboczu, ale dający widok na całe pomieszczenie stolik. Usiadł, co chyba było do przewidzenia, plecami do ściany.
Przez chwilę Merlin miał czas na rozejrzenie się.
Całość utrzymana była w dość staroświeckim, ale nie pozbawionym smaku stylu. Ciemna, drewniana lamperia doskonale komponowała się z soczystą zielenią ścian i drewnianym sufitem z którego zwisały długie, szklane żyrandole. To tu to tam umieszczone były obrazy przedstawiające krajobrazy Zielonej Wyspy.
Nad barem wisiała wielka plazma. Aktualnie leciały jakieś wiadomości, głos był jednak wyciszony.
- Gdzie dokładnie znaleźliście Luthera Kocha? - Zapytał bez ogródek policjant.
Jak na zawołanie na ekranie telewizora pojawiło się zdjęcie krewniaka.
- Hugh, włącz głos! - Krzyknął Dwight do barmana.
Ten posłusznie chwyciła za pilota i po chwili dało się słyszeć piskliwy głos reporterki.
- ...eryfa nie potwierdza tych informacji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że jest to trzecia ofiara. Można więc mówić o seryjnym mordercy grasującym w okolicach rezerwatu Grand Portage. Z Duluth mówiła Ida Moore.

Dwight zmełł nieme przekleństwo w ustach.




Jeremiah Ellsworth



Kineks była w kuchni gdy Jerry przyjechał. Przygotowywała coś do jedzenia. W tle reporterka o piskliwym głosie mówiła coś o brutalnych morderstwach.

Słońce, wpadające przez szyby, rozświetlało twarz i całą sylwetkę młodej Indianki. Wprawne oko lekarza widziało już pewne zmiany w ciele związane z jej błogosławionym stanem, które sprawiały, że wyglądała zjawiskowo. Zaokrąglenia i pełniejsze kształty. Blask, który ją otaczał. Nawet opuchnięta warga, efekt porannej kłótni, nie psuła całości.
Kineks zdawała się nie zauważać, lub też nie chciała zauważyć obserwatora w kuchni. Przygotowując posiłek poruszała się w takt tylko sobie słyszanej muzyki.

Magia chwili nie trwała jednak długo. Przerażający krzyk, który wydarł się początkowo nie wiadomo skąd przywrócił oboje małżonków do rzeczywistości. Po chwili i Jeremiah i Madeleine widzieli już klęczącą w progu kuchni Andie. Dziewczyna ukrył twarz w dłoniach i głośno szlochając powtarzała
- Nie prawda!! To nie prawda!!
Na ekranie telewizora pojawił się obraz przedstawiający mężczyznę w sile wieku. Spoglądał na widzów swoimi szarymi oczami. Ciemne włosy i kilkudniowy zarost doskonale komponował się ze stalową marynarkę i białą koszulą.

- Nie prawda!! To nie Lou. To nie on. - Powtarzała dziewczyna zagłuszana przez spikerkę.
- ...eryfa nie potwierdza tych informacji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że jest to trzecia ofiara. Można więc mówić o seryjnym mordercy grasującym w okolicach rezerwatu Grand Portage. Z Duluth mówiła Ida Moore.






Matthias Grant



Bieg przez las dawał satysfakcję. Olbrzymią satysfakcję. Miękka ziemia pod łapami. Wiatr mierzwiący futro. I te wszystkie stworzenia czmychające na widok dwóch przemierzających okolicę wilków. Byłaby to naprawde miłą gonitwa gdyby nie cel, który ścigali.
Wadera i basior kilkukrotnie przecinali drogę, po której przed chwilą przejechał samochód mężczyzny, który bardzo ich interesował. Za każdym razem widzieli czerwone światła przed sobą.
Po pewnym czasie dla Matthiasa stało się jasne, gdzie podąża kierowca.
Droga prowadziła do Duluth. Oba wilki ruszyły w jego kierunku skracając sobie dystans do pokonania. Dzięki temu mogły obserwować jak auto skręca na parking klubu Riviera. Dobrze znanego Grantowi klubu, który oferował rozrywkę głównie dla mężczyzn.
Samochód nie zdążył dobrze wjechać na parking gdy uderzył w niego inny pojazd. To przyciągnęło uwagę stojących przed wejściem ochroniarzy jak i klienteli.
Bryza dokonał szybkiej przemiany. W ciele wilka wprawdzie można było się łatwiej ukryć, ale prowadzenie rozmów w tej postaci nie było zbyt komfortowe.
Ukryci w zaroślach mogli spokojnie obserwować rozwój sytuacji.








 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline