John zdziwił się, że jego pytanie tak zezłościło staruszka wzruszył ramionami i wsiadł na swój motor, który przy maszynach pozostałych wyglądał jak koszmarny potwór frankensteina.
Wielka maszyna sklecona ze złomu, który udało mu się wygrzebać na posterunku każda część z innej parafii, ale jakimś cudem udało mu się to ustrojstwo złożyć do kupy i jeździło całkiem nieźle, choć nie robiło na ludziach wielkiego wrażenia John z dumą mówił o swoim cacku Babel ze złomu sklecony na cześć biblijnej wieży zawsze w nim coś ulepszał i szukał nowych części.
Z początku myślał, że trafili na Gay bar w sumie najchętniej zostawiłby pedalstwo w spokoju nie obchodziło go, kto co tam robi w łóżku póki nikt nikogo nie przymuszał i nie podrywał jego, ale znając resztę ekipy pewnie puszczą budę z dymem, kiedy podjechali bliżej roześmiał się w głos z przedniego żartu właściciela.
Jako samozwańczego Kowboja konie wzbudziły fascynacje chudzielca, która potrwała do momentu, gdy zawiał w jego stronę wiatr przynosząc ze sobą smród stajni, czyli gówna i końskich szczyn. John, czym prędzej wszedł do baru dochodząc do wniosku, że zwierzaki bardzo ładne pod warunkiem, że obserwuje się je z daleka on raczej zostanie przy tych mechanicznych.
Paweł już znalazł jakąś fuchę a Jagoda z Piotrem zaczynali szukać zaczepki nie chcąc być gorszym od Przecinaka podszedł do lady i spytał - Barman macie może coś, co potrzebuje naprawy? Dobrze sobie radzę z pojazdami a i napędy do świateł czy inny złom też problemu nie sprawi - Miał nadzieje, że znajdzie się jakaś robótka dla speca za parę gambli.