Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2017, 09:52   #140
Gzyms
 
Gzyms's Avatar
 
Reputacja: 1 Gzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skał
Pężyrka i Gaspard w krzakach

Okolica prezentowała się niemalże sielsko, Gaspard czuł nawet delikatne wyrzuty sumienia, że przyjdzie mu nieodwracalnie zniszczyć ten spokojny wieczór. Czając się w krzakach razem z krasnoludką, ze stopami owiniętymi szczelnie w pożyczone mu szmaty i odświeżony działaniem eliksiru i alkoholu czuł się, jak gdyby ostatnie dwa dni były odległą przeszłością. Właściwie, gdyby nie to, że cały jego dobytek był teraz w posiadaniu rodzinki ludożerców, to byłby skłonny odpuścić zemstę za straty moralne i zaproponować swojej towarzyszce spędzenie wieczoru w jakiś przyjemniejszy sposób.
Może by coś razem wypili, a potem… Gaspard zdecydowanie odsunął od siebie narzucającą się uparcie wizję krzaków w innym, niż obecnie, kontekście. Potem by poszli strzelać do celów po pijaku. Pężyrka wyglądała na kogoś, kto docenia nieodpowiedzialne zachowanie po alkoholu i markiz był pewien, że w ramach podziękowania jej za całą dotychczasową pomoc będzie dobrze jej coś takiego zaproponować.
- Dobra - wyszeptał, zacierając ręce. Nie mogło ujść uwadze, że teraz, kiedy doszedł do siebie, rozpierała go energia do działania. - Kiedy mnie tam przetrzymywali, była ich czwórka, trzech ludzi i troll. Możliwe, że nie widziałem wszystkich członków tej bandy, pod uwagę musimy też brać tego śliniącego się potwora z którym mieliśmy już okazję walczyć. Niemniej wydaje mi się, że najniebezpieczniejszy jest staruszek, który im przewodzi…
Urwał nagle, widząc zaniepokojenie Lokaja. Zmarszczył brwi i ruchem głowy wskazał krasnoludce kierunek, w którym spoglądał pies.
- Ale zanim cokolwiek zrobimy może lepiej dokładnie zbadajmy okolicę.
‘Chrup, chrup’ ustało nagle. Do Kichota dotarła na chwilę powaga sytuacji. Załypał oczami i rozpoczął zatem powolne, konspiracyjne przeżuwanie. ‘Chruu..p, chhhh.. rruuup’...
Pężyrka spojrzała z wyrzutem na osła. A potem, gdyby rzecz jasna mogła, spojrzałaby z wyrzutem na siebie. Bo kto to widział brać ze sobą osła na skradanie się.
- Dobrze - wyszeptała cicho, sięgając do juków po nóż. - Tu masz, schowaj, żeby nie było, że jesteś bezbronny. Jak coś, to tnij po kolanach, łydkach, stopach, jakby cię od razu powalił ktoś. Jak nie, to machaj przed oczami, ale najlepiej tak, żeby ci tego nie wybili. A jak wybiją to wal po uszach, nosie i jajcach. I kop w zgięcia nóg i kolana. - Ba, najlepiej przecież było po kolanach, bo to boli. Najlepiej to tak naprawdę by było, jakby w ogóle nie musieli używać, ale skoro te potwory żarły ludzi i kradły, to nie było litości. - Ja se wezmę młot - co też mówiąc, zarzuciła sobie broń na plecy, zręcznym ruchem zaczepiając na rzemieniach. - I weźmiemy też po jednym zapalaczu. Bo nie są takie wrażliwe, a jak pierdzielniesz porządnie, to robi ogień. Tylko rzucaj tak, żeby sobie drogi ucieczki nie odcinać. I lepiej chyba, żebyśmy chodzili blisko siebie. Ale na tyle daleko, żeby im mogło się wydawać, żeś jeden jest. Element tego no… zaskoniaczenia jest. Czy jakoś tak. - Tak, Pężyrka nie była wielce uczona, nie umiała się wybitnie i kwieciście wypowiadać, a robienie zawsze przychodziło jej lepiej, niż gadanie. Ale na pewno znała się na robocie. I nie lubiła krzywdy innych.
Bo, że ktoś głodny był, albo mniej miał, to rozumiała. Mogła się podzielić, mogła pomóc. Ale że ktoś gwałtem i w złości drugiemu źle robił, to się nie godziło.
- Będzie wpierdziel jak trzeba - oznajmiła grobowym tonem, patrząc na Gasparda. - Aleś ty tu szef, bo ciebie ukrzywdzili. - Nie musiała dodawać, że lepiej jej też było, kiedy ktoś wydawał polecenia. A szczególnie ktoś bardziej uczony, a Gaspard na takiego wyglądał.
- Dzięki. - Markiz przyjął od krasnoludki nóż i zważył go w dłoni. W przypadku walki z trollem na wiele mu się raczej nie przyda, ale kto wie, czy nie uda mu się dobrze wymierzonym rzutem wyeliminować lub chociaż zranić tym ostrzem i wykluczyć z walki jednego z Miętosiów. No i zawsze lepiej było mieć przy sobie jakąkolwiek broń, a nie polegać na gołych pięściach, gdyż, jak wiedział z doświadczenia, bójki wychodziły mu dobrze tylko po pijaku i to w dodatku wtedy, kiedy to inni byli bardziej pijani od niego.
Chociaż… Tamten dziadunio wspominał co nieco na temat urodzin, więc istniała nawet szansa na to, że cała ferajna będzie już po paru kieliszkach. Jak na razie pozycja Pężyrki i Gasparda była nad wyraz pomyślna.
- Rzekłbym nawet, że z tą oprawą, którą proponujesz, ten wpierdziel będzie spektaklem na niespotykaną dotąd w tej okolicy skalę. - Parsknął słysząc uwagę krasnoludki i oczyma duszy widząc już gospodarstwo bandytów po trafieniu dwoma “zapalaczami”. Nazwa wydawała się wymowna.
Nagle jednak uśmiech spełzł z jego twarzy. Lokaj warczał już całkiem wyraźnie i nie było wątpliwości, że coś - choć sądząc po odgłosach był to raczej ktoś - był już tuż obok kryjówki krasnoludki i markiza. Gaspard dał Pężyrce, która wcześniej prawdopodobnie nie widziała Miętosiów i nie mogłaby ich rozpoznać, dyskretny znak, żeby stała w pogotowiu i zrobił jeden krok naprzód.
 

Ostatnio edytowane przez Gzyms : 27-01-2017 o 15:06.
Gzyms jest offline