Towarzystwo grubasa zdawało się być jakimś cholernym przekleństwem - Brenna z radością usłyszała głos chudzielca... i towarzystwo nieznajomej, choć wyraźnie wkurzonej, dziewczyny. "Wreszcie... może teraz ten matoł się odczepi." - Cześć - też jesteś z ośrodka, prawda? - mówienie do kogoś względnie normalnego było prawdziwą ulgą - Ja już nie mam siły do tego tam na górze, wolę zająć się martwymi. - wskazała głową w kąt izby - Przy okazji - nazywam się Brenna
Z prawdziwą ulgą zrzuciła z siebie odpowiedzialność za Joshuę - to w końcu kumpel Chudego, który właśnie sobie o nim przypomniał. Czas zająć się ważniejszymi sprawami ... "Gdzie właściwie jesteśmy? Jak się tu znaleźliśmy?"
Brenna postanowiła odpowiedzi na te pytania poszukać w miejscu izby, które okazało się ostatnim miejscem dla leżącej tam 'osoby'. Ze zdziwieniem zauważyła, że boi się umarłych znacznie mniej niż kiedyś... w swoim poprzednim, spokojnym życiu.
Delikatnie wyciągnęła książeczkę spomiędzy martwych dłoni leżącej postaci, wytarła obrzydliwy glut w posłanie i otworzyła swoją nową zdobycz... "Jak znam Los - znajdzie się tu jakieś wyjaśnienie"
__________________ "All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe Odskrzydlenie. |