Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2017, 10:34   #18
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Dzień wstał paskudny niczym morda miejscowych pijaków, pełna brudu, smutku i beznadziei. Wszystko wokoło wołało o pozostanie w łóżku - deszcz siąpiący prawie do świtu, szaro-bure niebo ledwie przepuszczało promienie słoneczne, które jakimś cudem przeciskały się przez okiennice rozpraszając mrok pokoju lekkim jedynie światłem. Chłodny wiatr za to nie miał żadnych problemów, by przecisnąć się przez dziury, w których słońce ledwo dawało radę i raz po raz chłostało zimnem po plecach. Dijan wrócił do rozgrzanego nocnymi zabawami łóżka, nakrywszy się ciepłą pościelą. Przez chwilę walczył z pokusą nie wychodzenia z łóżka co najmniej do popołudnia.

[media]http://www.magic4walls.com/wp-content/uploads/2014/03/painting-brunette-girl-digital-art-snowflakes-artwork-wallpaper-224x160.jpg[/media]
Alicja poznana dzień wcześniej spała jeszcze zajmując większą część sporego, drewnianego i niemiłosiernie skrzypiącego łóżka. Jej blada cera kontrastowała z czarnymi włosami opadającymi na nagie ramiona. Dijan objął leżącą tyłem do niego dziewczynę, która przez sen wtuliła się w mężczyznę moszcząc swój okrągły tyłeczek na jego miednicy.
- Chyba mogę się trochę spóźnić - mruknął sięgając ręką do sterczącej brodawki na nagiej, krągłej piersi...


Dijan opuszczał karczmę, Słońcu udało się przebić przez chmury, a zgiełk uliczny wrócił do normy. Omijając kałuże błota, gdakający drób i przekupki, mężczyzna ruszył w kierunku południowej bramy. Solidna porcja jajcówy na mięsie i cebuli, oraz piwo poprawiły mu i tak dość dobry humor, więc zwinnie omijał wszelkie przeszkody. Ubrany był w czarny strój - czarne skórzane buty z cholewami, czarne spodnie, lnianą koszulę na którą nałożył ciemnobrązową skórznię, oraz czarną bandanę. Na plecach miał mały typowy dla najemników plecak ze sprzętem do "przeżycia w dziczy", a także kieszonkami na różnego rodzaju mikstury i różdżki.
Przy pasie przyczepioną miał ręczną kuszę i małą pałkę, zaś na prawym udzie kołczan z bełtami. Za pasem zatkniętych było kilka różdżek i sporych wielkości kamieni półszlachetnych.

- Witam towarzystwo! - uśmiechnął się mimo ponurego dnia. Widać było, że nikt nie był zbyt rozmowny mimo takiego stężenia charyzmatycznych indywidualności jaką stanowili. Nic to, na pewno uda się im jakoś przezwyciężyć poranne niedogodności.

Droga upływała im dość monotonnie, tym bardziej, że wilgoć po nocnej ulewie zdawała się dostawać w każde możliwe miejsce na ciele. Nie poprawiało to nastrojów drużyny, której morale dość szybko spadały. Jedyne co ratowało humor Dijana, to Furia idąca przed nim. Nieważne w co się ubrała, jej kształty i pukle rudych włosów były doskonale widoczne z miejsca, które zajął.

Gorzej zaczęło się robić, gdy zboczyli ze szlaku. Mgła robiła się bardziej nieznośna i zdecydowanie działała na wyobraźnię łotra. Las w jednej chwili stał się ponury, niedostępny. Drzewa rzucały chybotliwe cienie, które równie dobrze mogły być ukrytymi obserwatorami, lub przeciwnikami planującymi zasadzkę. Szli przez jakiś czas wsłuchani w szelest liści i igliwia na mokrej ściółce leśnej, gdy w pewnym momencie Dijan zorientował się, że nie słychać w ogóle zwierząt. Nie świergotał żaden ptak, żadna kukułka nie kukała, z oddali nie słychać było żadnego dzięcioła. Ta cisza w połączeniu z mgłą i powykręcanymi drzewami była prawie nie do zniesienia!

Wreszcie, gdy chyba nerwy wszystkich były na granicy wyszli na coś, co możnaby nazwać polanką. Możnaby, gdyby nie mgła, która oczywiście nie chciała opuścić tego przeklętego miejsca. Dijan zrzucił plecak i rozprostował się. Był przemoczony od otaczającej ich wilgoci, jednak starał nie dawać tego po sobie poznać.
- Wszystko w porządku? - spytał Furii, która nie wyglądała najlepiej. Krótszy oddech, zarumieniona szyja i policzki - ta droga nie mogła być aż tak męcząca. - Nic ci nie jest? -podał jej bukłak z wodą.
Jej towarzysz również nie wyglądał najlepiej, więc w dalszej kolejności Dijan zamierzał również poczęstować go wodą. Tak jakby nie mieli jej dość na sobie.
Wtem, umysł łotra zidentyfikował dźwięk, jaki od dobrych paru chwil drażnił jego uszy pozostając gdzieś na peryferiach percepcji.
- GNOLLE! - krzyknął wyjmując różdżkę.
Przeciwnik mimo początkowego zaskoczenia ruszył do ataku.
~ To nie jest zasadzka. One też wędrowały po lesie ~ pomyślał Dijan uskakując w bok. Drużyna również okazała się wyjątkowo szybka i nie dała sobie odebrać inicjatywy. Zanim łotr uskoczył w krzaki trzy gnolle padły.
Bozaf namierzył dowódcę gnolli, jednak nie mógł podejść, ponieważ drogę zagradzały mu dwa skradające się szkielety wilków.
Mężczyzna wstrzymał oddech przepuszczając je w odległości kilku metrów od siebie. Nie zauważyły go! Wyjął różdżkę jedynie po to by spojrzeć, jak dowódca gnolli ginie pod ostrym cięciem broni kowala. Reszta psowatych zbójów widząc śmierć towarzyszy natychmiast wycofała się by najpewniej przegrupować siły, jedynie nieumarli parli bezmyślnie do przodu. Ukrywanie się nie miało sensu, więc mężczyzna wyskoczył celując różdżką w jednego z przeciwników. Nie musiał wykrzykiwać żadnych rozkazów, ta różdżka działała na polecenia myślowe.
[media]http://ak3.picdn.net/shutterstock/videos/1945954/thumb/1.jpg[/media]
Mężczyzna skupił się na wyobrażeniu efektu i po chwili różdżka rzygnęła płynnym ogniem omiatając jeden ze szkieletorów. Kości momentalnie sczerniały, czuły słuch Bozafa wyłapał pęknięcia kości, jednak gdy płomienie ustały, przeciwnik nadal szedł do przodu. Jasne, bez jednej łapy, ogona i części żeber, ale nadal szedł.
- Przeklęte nieumarłe - przeklął pod nosem celując jeszcze raz. Drużyna doskoczyła momentalnie do przeciwników dobijając nadpalonego, więc Dijan ponowił różdżkę celując w kolejnego nieumarłego tym razem spopielając go na miejscu. Walka skończona. Podszedł do reszty:
- Wszyscy są cali? Ktoś oberwał mocno?
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 25-01-2017 o 11:18.
psionik jest offline