Bodo nie czekał! Nie oglądał się!
Wbił wzrok w drwalski Trakt i wystartował z miejsca przechodząc do szaleńczego galopu. Darń rwana spod pięt poszybowała wściekle w noc. Wanker łapczywie łykał powietrze, policzki trzęsły się falując na wietrze. Pęd biegnącego szczurołapa kołysał listkami na krzewach. Nie zważał na chłoszczące gałęzie, które przyjmował na przedramiona osłaniające twarz.
Oj jak się chciało żyć!
Zachłannie zagarniał rękoma czarną noc, jakby chciał wydrzeć dla lasu przestrzeń dzielącą od traktu. Wielkie susy, które sadził mogłyby wprawić w kompleksy niejednego zająca i młodego jelonka!
Bijąc piętami do polikach rzyci, szczurołap pędził na złamanie karku.
- Czaaaarny ryyyyyyycerzzz jeeeedzieeee!!! - darł się w mroku episwaldzkiej enklawy.
A echo niosło
jeedzieee..!! jeedziee...!! jedzie..!!