|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-01-2017, 11:32 | #211 |
Administrator Reputacja: 1 | Natura jakoś nie bardzo chciała sprzyjać tym, co się wybrali na poszukiwanie profesora Lessinga, a przy okazji trafili na kamienny krąg, którego tajemnic strzegł konny upiór. Upierdliwy nad podziw upiór, który za nic miał pragnienia innych. Zapewne jakaś klątwa nań spadła, która go zmuszała do takich a nie innych zachowań. Na klątwy jednak nic a nic Wilhelm poradzić nie potrafił, podobnie jak i na złośliwość natury, która co rusz kłody im pod nogi rzucała, przeszkadzając w podążaniu do celu. Co prawda upiorny rycerz powinien się zmagać z takimi samymi przeszkodami, no między teorią a rzeczywistością często bywała spora rozbieżność. Pełen zapału i ponurej radości chichot upierdliwego jeźdźca oznaczał w uszach Wilhelma tylko jedno - tamtemu udało się przedostać na drugi brzeg i, zapewne, widział już swoje ofiary. I był pewien, że je dopadnie, chociaż przyszłe ofiary widma również coś dostrzegły - Drwalski Trakt, stanowiący ponoć granicę działań złych mocy. Czy można było na to liczyć, tego nikt nie wiedział, młody mag również. Ale i tak wolał się znaleźć po drugiej stronie wspomnianego traktu. Dlatego też Wilhelm bez wahania poszedł w ślady Moritza, nie oglądając się za siebie i nasłuchując tylko, czy strażnik kręgu nie zbliża się za bardzo. |
25-01-2017, 18:46 | #212 |
Northman Reputacja: 1 | Bodo nie czekał! Nie oglądał się! Wbił wzrok w drwalski Trakt i wystartował z miejsca przechodząc do szaleńczego galopu. Darń rwana spod pięt poszybowała wściekle w noc. Wanker łapczywie łykał powietrze, policzki trzęsły się falując na wietrze. Pęd biegnącego szczurołapa kołysał listkami na krzewach. Nie zważał na chłoszczące gałęzie, które przyjmował na przedramiona osłaniające twarz. Oj jak się chciało żyć! Zachłannie zagarniał rękoma czarną noc, jakby chciał wydrzeć dla lasu przestrzeń dzielącą od traktu. Wielkie susy, które sadził mogłyby wprawić w kompleksy niejednego zająca i młodego jelonka! Bijąc piętami do polikach rzyci, szczurołap pędził na złamanie karku. - Czaaaarny ryyyyyyycerzzz jeeeedzieeee!!! - darł się w mroku episwaldzkiej enklawy. A echo niosło jeedzieee..!! jeedziee...!! jedzie..!!
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
25-01-2017, 19:11 | #213 |
Reputacja: 1 | Na początku pomyślał sobie, że może warto coś wymyślić, jakiś plan przyjęcia czarnego jeźdźca. Nie pędzić przed siebie jak kurczak z urżniętym łbem. Może zaplanować pułapkę, zrobić coś sprytnego i wartego opisania ballady. Ale po chwili namysłu najzwyczajniej w świecie zaczął spierdalać. Za Moritzem i resztą, która podobnie nie miała głowy do skomplikowanych planów. |
25-01-2017, 19:15 | #214 |
Reputacja: 1 | Elmer także poddał się impulsowi chwili i wprawił swe kulasy w ruch. Biegł tak szybko jak jeszcze nigdy w życiu. Od czasu do czasu oglądał się za siebie i co rusz potykał się, lub wbijał w jakieś krzaki o mały włos nie gubiąc bezcennego tobołka z cebulą. Wrzaski Bodo dodawały mu sił, a w duchu modlił się o to, by nie zaliczyć gdzieś gleby i nie zostać w tyle na łasce upiora. |
25-01-2017, 21:06 | #215 |
Reputacja: 1 | Zbliżający się upiór wzbudził w Estalijczyku refleksję, żeby spróbować raz jeszcze ubić gada. W koncu udało się już po dwakroć. Zaraz jednak przyszło otrzeźwienie - po cóż ryzykować po raz trzeci? A jeśli tym razem się nie powiedzie? Zerwanie się całej grupy do panicznego galopu w stronę drogi, która najpewniej była Drwalskim Traktem w pierwszej chwili rozbawiło, a zaraz potem upewniło go, że kolejne starcie musiałoby odbyć się w pojedynkę. Herr Stutzer przez moment jakby się wahał, jednak chwilę później gnał za innymi. Jeszcze pozbył się natrętnej myśli, by ukryć się, przyczaić i z zaskoczenia potwora ubić gdy ten zajęty będzie pościgiem za pozostałymi, by uderzenie serca później ruszyć w kierunku obranym przez większość, a właściwie wszystkich. W końcu któż mógł być pewien, że widmo nie wyczuje go jakoś pomimo ukrycia za powalonym pniem, czy głazem. Pobudzony działaniem spożytej mikstury rwał do przodu niczym chart za spostrzeżoną zwierzyną. Biegł w milczeniu oszczędzając oddech.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
26-01-2017, 10:18 | #216 |
Reputacja: 1 | Przez chwilę Berwin patrzył za oddalającymi się w podskokach towarzyszami i mimo grozy sytuacji chciało mu się śmiać. Miał co prawda konia, ale nie mógł go dosiąść. Zwierzę było dosyć mocno poparzone, ale biec mogło. Po za tym krótkie nóżki niziołki nie powinny go drażnić. - Jagoda wskakuj na siodło! - krzyknął do niziołki - Jakby co staraj się nie spaść. Berwin sprawdził, czy ma naciągniętą kuszę i ciągnąć wierzchowca za uzdę podążył biegiem za resztą, bo cóż innego mógł zrobić? W razie ataku zamierzał klepnięciem w zad zmusić niziołkę, a raczej konia do szybszej jazdy i dalej ratować się samemu. Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 26-01-2017 o 10:22. |
26-01-2017, 22:49 | #217 |
Reputacja: 1 | Na sam przód, mimo pewnego opóźnienia wysforował się Bodo Wanker, który długimi susami dopędził Moritza, wyprzedził go i nie oglądając się w tył, pędził w dół, ku zbawczemu, w swoim mniemaniu Drwalskiemu Traktowi. Tuż za nim, sapiąc niczym kowalski miech podążał marynarz, za nic mając rwące bólem rany. Chęć życia była w nim silniejsza od cierpienia. Niemal krok w krok z starym żeglarzem biegł Gerhardt, co rusz potykając się, ale odzyskując równowagę, z wzrokiem wbitym w zbliżającą się drogę. Nieco wolniej, z wciąż powiększającym się dystansem do peletonu pędzili Wilhelm i ranny Santiago. Jeszcze dalej Berwin, wciąż ciągnąc poparzonego konia za uzdę, dodatkowo obciążonego jadącą wierzchem niziołką. A na samym końcu, we własnym mniemaniu wolno jak ślimak posuwał się Elmer Lutefiks. Czarodziej czuł na plecach martwy oddech upiornego jeźdźca i co rusz krył głowę w ramionach, oczekując uderzenia gorąca spowodowanego kolejną ognistą dynią. W jego uszach łoskot kopyt stał się ogłuszający, słyszał świst przecinającego powietrze miecza upiora, którym ten wymachiwał goniąc awanturników. Gdy prowadzący szalony slalom między drzewami Bodo był już niemal na trakcie, Elmer potknął się i upadł. I to uratowało mu życie - dyniogłowy, który zamierzał się na niego mieczem przemknął obok i pognał w stronę następnej w kolejności niziołki na koniu. Berwin widząc co się dzieje, natychmiast klepnął mocno konia w zad, a sam przyspieszył, doganiając Estalijczyka i Wilhelma. Zmuszony do biegu wierzchowiec, zarżał, spiął się i zaczął pędzić między drzewami, zupełnie nie zwracając uwagi na siedzącą w siodle, nieobytą z konną jazdą Jagodę. Upiór pognał za nią, bez trudu doganiając ledwo żywego ze strachu i cierpienia konia. W tym momencie z nieba spadł pierzasty piorun - to Dziubek przypomniał sobie o swojej pani, atakując agresora. Wokół dyniowej głowy zakotłowało się, poleciały pióra, gdy rycerz starał się oderwać od twarzy wbijającego mu szpony i dziobiącego ptaka. Niziołka wykorzystała zamieszanie, zeskakując z siodła i natychmiast pędząc do traktu. Nim Czarny Rycerz zdołał uwolnić się od myszołowa, znacznie zwiększyła dystans i bezpiecznie dotarła do drogi, gdzie zziajani i mokrzy od potu czekali pozostali. Przez las przetoczył się upiorny wrzask, po którym słychać było oddalający się tętent. Jeździec odpuścił. |
27-01-2017, 10:15 | #218 |
Administrator Reputacja: 1 | Gdy wściekłe, pełne zawodu wycie upierdliwego upiornego rycerza zaczęło się oddalać, Wilhelm odetchnął z ulgą. Do samego końca nie był pewien, czy ucieczka jest najlepszym wyjściem. A jeśli jest - to czy jemu akurat uda się ujść z życiem. Ale udało się, a na dodatek nikt nie zginął, co było kolejnym plusem całej sytuacji. - Teraz to już tylko musimy uważać na zwykłych rabusiów - powiedział, równocześnie dziękując bogom za ocalenie życia. - Proponowałbym odetchnąć trochę i ruszać dalej po nagrodę. |
27-01-2017, 13:21 | #219 |
Reputacja: 1 | Jagoda biegła jak otępiała. Jeździec nawiedzał ich nieustannie i zmuszał do nieustannej ucieczki. Nie była pewna, co się działo dokładnie, straciła rachubę, ile dokładnie razy przeszli przez strumień, który to już atak widma... Po prostu biegła. I krzyczała. Dawała znak myszołowowi, żeby do niej przyleciał, ale słyszała jedynie jego cichnący z dystansem wrzask. Kiedy dobiegła do reszty, sapała ze zmęczenia, rozglądając się za Dziubkiem. Nie musiała cały czas trzymać na nim oka, był dosyć zaradny i nigdy nie opuszczał Jagody na dłużej, niż pół dnia. Jednak nie ignorował jej rozkazów, jeżeli na czymś się niziołka znała, to właśnie na tresowaniu zwierząt. |
27-01-2017, 16:54 | #220 |
Northman Reputacja: 1 | - Uratowani! - darł się Bodo podskakując z radości w lesie gotów uściskać wszystkich. *** Wanker wiele przkonanym był, iż kluczowym elementem przetrwania były jego liny i sznurki. Nocami leśne tałatajstwo lękało się szczurzołapych pułapek, a i przecie sprawnie związał kulasy Czarnego Kunia! Przeto w każdej wolnej chwili, a nawet podczas marszu traktem, Bodo plótł ze swych lin mocną sieć, na wzór tej rybackiej, którą znalazł zaplątaną w rzeczce. Jego miała większe oczka, takie w które łapać można było grubsze obiekty. Jako, że jeździć na konno jako-tako umiał, pożyczał sobie dyskretnie Berwinowego rumaka, z którego grzbietu również ćwiczył rzucanie siecią i lassem do celu. Pewnego ciepłego popołudnia drogi powrotnej do domu, zobaczył wielkiego, opasłego trzmiela bzyczącego leniwie. - Juki pikny bonk… - szepnął z zachwytem. Bez namysłu postanowił Wanker zapolować na powietrznego grubasa i pochwalić się innym zdobyczą. Zaczął ganiać za owadem, który rychło przystąpił do kontrataku. Biegł zatem Bodo z machając siecią nad głową, sadząc susy ponad trawy drząc się z boleścią pokąsanej rzyci. - Juuu!!! Piikkkkk!! A!!!!! Ejjj!!!!! - Co on wrzeszczy? – zapytał panicz Gerhartd skofundowany. - Nu jak to co? Jaki pikny bąk, przecie gada… - Lutefiks wzruszył brwiami.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |