Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2017, 03:01   #20
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Poranek był szpetny, nic go nie ratowało, poza tym, że nie siedział w jakimś bagnie, ale wtedy pewnie i tak by mu to nie robiło różnicy, bo wątpił czy by spał. Prędzej starałby się czuwać i doczekać dnia rdzewiejąc. Zwlókł się z łóżka i obmył w zimnej wodzie, szybko przytomniejąc. Zjadł śniadanie na zimno i wbił się ponownie w zbroję, do powrotu z wyprawy, miała się stać dla niego niemalże drugim domem. Na razie poradził sobie jak się dało, po spotkaniu z resztą miał zamiar poprosić Aldonę o pomoc w dopięciu koniecznych rzemieniu i pasków. Zdawała się znać na czymś więcej niż lekkich pancerzach.


Droga w kierunku lasu wcale nie poprawiała mu nastroju. O ile trakt był mu znany i nie robił większego wrażenia, o tyle wejście w las sprawiło, że włosy na jego karku zaczęły niemalże stawać dęba. Jego szósty zmysł wariował, całkiem jakby najadł się grzybów munka-nabu. a może to były sproszkowane liście zielonej fafiry, nie był pewny, nawet nie bardzo go to obchodziło, posarkał więc tylko na to, że Chauntei siąpi z nosa na jesień i ewidentnie się na sam las obraziła. To ostatnie mogło nawet być prawdą, było tu... dziwnie, nieswojo, obco. Tyle że wyczuwał to nawet Mila, a on z kolei powinien czuć się tu jak w domu niemalże, a ten jeżył się i chował głębiej do kieszeni płaszcza.


Cichą litanię narzekania przerwało natknięcie się na gnolle. Z tym Kobuz wiedział doskonale jak sobie radzić. Miecz do tej pory niesiony na ramieniu, powędrował do pozycji, trzy czwarte, by wykonać zamaszyste cięcie na jednego z psowatych. Furia nieco go ubiegła i osłabiła stwora, trafiając go czymś, więc jego zamaszysty cios, jedynie go dobił, niemalże pozbawiając ramienia. Potem wszystko przerodziło się w błyskawicznie zmieniający się chaos. Momentem ostudzenia i skupienia uwagi wojownika, była strzała, wypuszczona przez największego psowatego wśród grupy. Zdawało się, że był to dowódca, który miał nieszczęście zostać przebity na wylot mieczem Kobuza. Pchnięcie, które przeznaczone było zwykle dla przebijania ciężkich pancerzy, przeszło szczęśliwie przez serce, nie dając gnollowi nawet wiele czasu na to, by się zdziwić. Za to szkielet, który wynurzył się zza krzaków tuż obok, wykorzystał moment, kiedy ostrze utkwiło w ciele, by dotkliwie ugryźć mężczyznę. Nie pomogło mu to za wiele, kilka chwil później, dołączył do stosu strzaskanych kości i parujących trupów, zaścielających polankę. Nie wyglądało to źle, mieli dwóch rannych po swojej stronie, a rozbili przeciwników doszczętnie.


- Zdaje się że ta różdżka przyda się na już. Nie podoba mi się że zwiały, mogą wezwać posiłki, te szkielety z kolei, nie wiem czy gnolle same je stworzyły, czy ktoś inny, ale onyksów używa się właśnie do tworzenia ożywionych ciał. - Kobuz wskazał na czarne kamienie znalezione przy dowódcy gnolli. Po czym zajął się niszczeniem ciał, żeby nie mogły zostać ponownie wykorzystane. -Problem z nimi jest jeden, ktoś musi je kontrolować, przyjmują tylko proste komendy. Myślę, że jeśli to nie te hieny je stworzyły, to ktoś zostawił je do pilnowania tego miejsca, po co, nie bardzo wiem. Chyba że mordowanie podróżnych, którzy tu zbłądzili, lub kogokolwiek miało być celem samym w sobie. - Dodał po pobieżnym przeszukaniu okolicy. - Trzymajmy tak dalej, grunt to nie dać się zabić. - Rzucił jeszcze całkiem poważnie, zastanawiając się, co tu jest naprawdę grane.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline