Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2017, 22:49   #217
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Na sam przód, mimo pewnego opóźnienia wysforował się Bodo Wanker, który długimi susami dopędził Moritza, wyprzedził go i nie oglądając się w tył, pędził w dół, ku zbawczemu, w swoim mniemaniu Drwalskiemu Traktowi. Tuż za nim, sapiąc niczym kowalski miech podążał marynarz, za nic mając rwące bólem rany. Chęć życia była w nim silniejsza od cierpienia. Niemal krok w krok z starym żeglarzem biegł Gerhardt, co rusz potykając się, ale odzyskując równowagę, z wzrokiem wbitym w zbliżającą się drogę. Nieco wolniej, z wciąż powiększającym się dystansem do peletonu pędzili Wilhelm i ranny Santiago. Jeszcze dalej Berwin, wciąż ciągnąc poparzonego konia za uzdę, dodatkowo obciążonego jadącą wierzchem niziołką. A na samym końcu, we własnym mniemaniu wolno jak ślimak posuwał się Elmer Lutefiks.

Czarodziej czuł na plecach martwy oddech upiornego jeźdźca i co rusz krył głowę w ramionach, oczekując uderzenia gorąca spowodowanego kolejną ognistą dynią. W jego uszach łoskot kopyt stał się ogłuszający, słyszał świst przecinającego powietrze miecza upiora, którym ten wymachiwał goniąc awanturników. Gdy prowadzący szalony slalom między drzewami Bodo był już niemal na trakcie, Elmer potknął się i upadł. I to uratowało mu życie - dyniogłowy, który zamierzał się na niego mieczem przemknął obok i pognał w stronę następnej w kolejności niziołki na koniu.

Berwin widząc co się dzieje, natychmiast klepnął mocno konia w zad, a sam przyspieszył, doganiając Estalijczyka i Wilhelma. Zmuszony do biegu wierzchowiec, zarżał, spiął się i zaczął pędzić między drzewami, zupełnie nie zwracając uwagi na siedzącą w siodle, nieobytą z konną jazdą Jagodę. Upiór pognał za nią, bez trudu doganiając ledwo żywego ze strachu i cierpienia konia.

W tym momencie z nieba spadł pierzasty piorun - to Dziubek przypomniał sobie o swojej pani, atakując agresora. Wokół dyniowej głowy zakotłowało się, poleciały pióra, gdy rycerz starał się oderwać od twarzy wbijającego mu szpony i dziobiącego ptaka. Niziołka wykorzystała zamieszanie, zeskakując z siodła i natychmiast pędząc do traktu. Nim Czarny Rycerz zdołał uwolnić się od myszołowa, znacznie zwiększyła dystans i bezpiecznie dotarła do drogi, gdzie zziajani i mokrzy od potu czekali pozostali. Przez las przetoczył się upiorny wrzask, po którym słychać było oddalający się tętent. Jeździec odpuścił.
 
xeper jest offline