Wędrówka lasem nie była niczym atrakcyjnym dla takiego mieszczucha jak Aldona, a to co wyskoczyło z mgły pomiędzy drzewami było jeszcze mniej ciekawe. Nim strażniczka się obejrzała towarzysze ruszyli do walki, więc i ona zaszarżowała na najbliższego przeciwnika. Długa halabarda mogła się wydawać nieporęczną bronią wśród drzew, lecz Aldona władała nią z niezwykłą finezją i zabójczą skutecznością. Podobnie zresztą jak reszta tej zbieraniny swoimi mocami. Raz-dwa i było po wszystkim.
Kobieta pomogła przeszukać śmieszące gnolle - nie cuchnęły bardziej niż pijacy, których nie raz wyciągali z knajpy czy rynsztoka, więc nie przejęła się zbytnio. Umiała pracować na wdechu. Znajdki wrzuciła do mieszka po zaliczce komendanta - podzielą się tym w dogodniejszym momencie.
- Nie ma sensu wlec ze sobą w las tego, czego nie będziemy używać - wskazała na uzbrojenie przeciwników. - Zwińmy to w tobół i zawieśmy wysoko na drzewie; może nikt nie dobierze się do tego do naszego powrotu. Co do kupy trupów i nekromancji nie miała zdania, zostawiła więc rozwiazanie tego problemu innym i zajęła się głaskaniem Pieseła, który nieufnie obwąchiwał zwłoki gnolli. |