Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 15:15   #103
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Człowiek i morze

Kończąc dyrygować grupą ocalonych, Erwin skierował swe kroki nad brzeg morza. Stanąwszy na skraju wysokiego posępnego klifu pod którym rozciągała się szeroka plaża, chwycił mocniej w dłoniach gobliński łuk, który ze sobą zabrał i posłał strzałę przed siebie. Ta poszybowała majestatycznie łącząc się na krótką chwilę z linią horyzontu, by zaraz potem zanurzyć się w morskiej topieli. Słońce zaszło już za horyzontem…
Wojownik przeklął pod nosem. Teraz był już pewien, że nie mogli rozłożyć obozowiska na plaży. Gdyby przeciwnicy mieli łuki, cała grupa skazana byłaby na śmierć.
Erwin usiadł na zboczu klifu z bukłakiem wypełnionym zawczasu winem, spojrzał to na obóz to na horyzont. Tutaj było znacznie spokojniej, miał dużą szanse dziś lub jutro zginąć i nie mógł absolutnie nic zrobić. Zawsze było tak samo, człowiek zawsze był bezsilny wobec losu, stary świat nowy świat to samo. Jedyne co mógł zrobić to odpocząć, uspokoić się przed bitwą i wypić kubek za tych co nie żyją.
- Za szósty regiment, największą ściemę w historii naszego miasta. - Wzniósł kubek w kierunku łuny skrytego za widnokręgiem słońca i wylał go na leżącą w dole plażę. - Będę miał okazję dołączyć do was wcześniej niż planowałem.
Miał już wracać, kiedy spojrzenie jego po raz ostatni padło na rozciągające się po horyzont morze. Erwin zamrugał kilkakrotnie. Z początku nie był pewien, czy przez zmęczenie i trudy ostatnich dni, jego umysł nie zaczął przypadkiem mamić go iluzjami. Po chwili jednak stwierdził, że jego wzrok się nie myli.
Erwin wyraźnie widział światła. W oddali na morzu, praktycznie na granicy horyzontu. Nie poruszały się, dlatego doszedł do wniosku, że musi tam znajdować się jakaś wyspa. Jednak, cóż mogła ona kryć w swoim wnętrzu?
Usiadł i nie widział światła, wstał i znów je widział, ocenił wysokość klifu i dodał swoją do szacunku.
- Co najmniej trzy godziny tam i z powrotem. Pięć osób na łódź, nas jest koło czterdziestu, osiem kursów, dwadzieścia cztery godziny o ile żyje tam ktoś nam nie wrogi. - Mówił do siebie po czym postanowił dziś nie dawać nikomu złudnej nadziei i stwierdził, że konsekwencjami tego odkrycia zajmie się dnia następnego o ile go dożyje.

 
Matyjasz jest offline