Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 17:27   #24
EvilCookie
 
EvilCookie's Avatar
 
Reputacja: 1 EvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodze
Spotkanie u kapitana przyniosło tyle samo odpowiedzi co nowych pytań. Suma sumarum nic nie było pewne. No może poza niebezpieczeństwem jakie czyhało na nich w lesie. Z drugiej strony, brak reakcji mógł oznaczać duże problemy dla całego miasteczka. Bardzo duże. Erdor wiedział jedno. O ile w walce nie będzie zbyt przydatny w porównaniu do niektórych ze swoich towarzyszy, o tyle w kwestii wiedzy na pewne tematy mógł okazać się niezastąpiony.

Po wyjściu ze spotkania skierował się tam, gdzie miał nadzieję zdobyć choć trochę cennych informacji na temat lasu, druidów i wszystkiego, co mogło pomóc im w wykonaniu powierzonego zadania, o przeżyciu i powrocie w jednym kawałku już nie wspominając. Toteż ruszył ku świątyni Chauntei, mając nadzieję na znalezienie choćby szczątków informacji lub jakichkolwiek wspominek o druidach i lesie.

Pomieszczenie, w którym się znalazł po krótkiej rozmowie z przyjaźnie nastawionym kapłanem było nad wyraz zwyczajne, jeśli chodzi o bibliotekę. Półki i regały sięgały sufitu, a każdy ich centymetr zawierał liczne zwoje i księgi o najróżniejszej tematyce. po środku stał nieduży stół, na którym można było rozłożyć interesujące kogoś materiały i zagłębić się w pachnące tuszem wymieszanym z kurzem stronice. Stojak na świece pozwalał pracować nawet po zapadnięciu zmierzchu.


Mimo niedużej ilości zwojów i ksiąg, zakres tematyczny oferowany przez niedużą bibliotekę był imponujący. Począwszy od zwykłych legend i baśni, przez karty zapisane wymyślnymi miksturami i przepisami, księgi z opisem najróżniejszych stworzeń, roślin oraz krain po opisy wielkich herosów oraz ich upadków. Erdor stracił nieco czasu poszukując czegokolwiek na interesujący go temat. Co gorsza, w czasie poszukiwań w jego ręce wpadło kilka tytułów, które zainteresowały go nadzwyczaj mocno, mając jednak na uwadze bardzo małą ilość czasu, jaki mógł przeznaczyć na swoje poszukiwania, musiał odłożyć je na bok, zapamiętując gdzie odłożył interesujące go zwoje czy księgi.

Kiedy na stoliku znalazł się nieduży stos materiałów dających nadzieję, na powiększenie wiedzy o zleconym zadaniu, bard zasiadł wygodnie przy stole zapalając świecę i zagłębiając się w słowie pisanym. Szło mu dość sprawnie i szybko, oczy szybko i wprawnie przeskakiwały z jednego słowa na drugie, wyszukując konkretnych fraz. Wizyta w pierwszej bibliotece okazała się średnio udana, co zaniepokoiło nieco młodego człowieka. Miał jednak jeszcze jedno miejsce w którym mógł znaleźć to, co go interesowało.

Po zakończeniu czytania i szukania informacji Erdor uporządkował po sobie miejsce pracy, odkładając każdy zwój czy tekst na swoje miejsce. Zgasił świecę, a wychodząc z kaplicy podziękował kapłanowi, poświęcając mu kilka minut na niezobowiązującą rozmowę. Tak już miał, starał się utrzymywać pozytywne relacje z każdym, kogo znał. Wychodził bowiem z założenia, że poświęcenie kilku minut na rozmowę i wysłuchanie człowieka pozwoli na powstanie znajomości, która kiedyś mogła acz nie musiała się przydać.

Po wyjściu ze świątyni rozprostował zastałe kości, przeciągając się na schodach. Popatrzył po okolicy, wdychając świeże powietrze do płuc. Ilość kurzu, jaką wchłonął w czasie wertowania kolejnych stronic spowodowała krótki napad kaszlu. Odetchnął głęboko, po czym ruszył do świątyni Torma. Kilkuminutowy spacer na świeżym powietrzu obudził lekko śpiącego Erdora. Z charakterystycznym i nierozłącznym uśmiechem na twarzy bard otworzył masywne, drewniane drzwi ozdobione metalowymi okuciami.


Standardowo ruszył w stronę krzątającego się kapłana, prosząc o dostęp do biblioteki. Wiedział, że mógłby bez problemu udać się do odpowiedniego pokoju bez pytania. Bywał tu niejednokrotnie, sam uzupełnił bibliotekę o kilka cennych ksiąg i zwojów. Wolał jednak hołdować podstawom dobrego wychowania i nie wchodzić do kogoś bez pytania o taką możliwość gospodarza owego przybytku.

Krótka rozmowa przerodziła się nieco dłuższą, Erdor nie żałował jednak ani minuty spędzonej na konwersacji. Pomieszczenie, do którego udał się następnie nie różniło się zbytnio od poprzedniego. Półki i regały zastawione księgami, stolik ze świecami i krzesłem oraz kałamarz z piórami do prowadzenia ewentualnych zapisków. Pobyt w drugiej kaplicy i wertowanie jej materiałów przebiegał podobnie jak poprzednio. Przegląd posiadanych materiałów, odłożenie na stół interesujących barda pozycji i zapamiętywanie tego, co będzie chciał przeczytać następnym razem. Następnie mozolne przeglądanie każdego zapisku, protokołu i ksiąg. Te poszukiwania okazały się jednak bardziej zadowalające dla młodego człowieka, niż poprzednie. To, co wydało się bardowi najważniejsze zanotował na kartach pergaminu, które po wyschnięciu zwinął i schował do tuby przeznaczonej na zwoje i mapy. Następnie, wzorem poprzedniej wizyty, pochował wszytko z czego korzystał na swoje miejsce, i ruszył dalej, mając na uwadze niezbędne przygotowania. Zastanawiał się, co udało się ustalić jego towarzyszom w trakcie rozmów z różnymi osobami w wiosce i jej najbliższych okolicach, i czy choć część informacji będzie się pokrywać. Nie mówiąc już o tym, co z tego wszystkiego co wszyscy ustalą będzie prawdą i co im pomoże w wykonaniu swojego zadania.

Noc minęła szybko, tym razem Erdor spał jednak sam. Mimo wszystko nie wiedział, co go czeka następnego dnia i wyszedł z założenia, że przemęczanie się w nocy może odbić się mu czkawką następnego dnia. Toteż posiedział w gospodzie przy kuflu zacnego piwa, zagłębiony we własnych myślach i wspomnieniach. Patrzył tępo w strzelający radośnie ogień nie przypuszczając, że tak bardzo będzie mu brakowało już z samego rana tego widoku.Ranek przywitał go bardzo nieprzyjemnie. Deszcz padający przez całą noc sprawił, że bardowi ciężko było rozstać się z ciepłym i miękkim łóżkiem. Przemógł się jednak i ubrał szybko, sprawdzając jeszcze raz przygotowany poprzedniego wieczora ekwipunek. Nie był przygotowany na kilkutygodniową wyprawę, wolał jednak zabezpieczyć się na różne wydarzenia. Po upewnieniu się, że wszystko jest na swoim miejscu i nie zostało nic, co mogłoby okazać się w czasie wypełniania zadania niezbędne, zamknął drzwi na klucz i ruszył na dół. Jego nos już na półpiętrze wypełnił zapach jajecznicy na boczku i świeżego pieczywa. Na samą myśl o ciepłym śniadaniu uśmiechnął się pod nosem. Wszedł do głównej sali i zobaczył nakrycie przy jednym ze stolików. Wiedział, że przygotowano je dla niego. Żona właściciela traktowała Erdora niczym syna, i nie pozwoliła mu wyjść z gospody bez zjedzenia czegoś pożywnego. Jako że nie było w sali nikogo, poza nim, młodzieniec schował klucz za szynkwasem i usiadł do śniadania.


Po zjedzeniu wszystkiego stwierdził, że nieco przesadził z ilością. Smak był jednak tak pyszny, że nie mógł zostawić nawet kawałka. Świeże jaja z własnej hodowli, boczek od znajomego rzeźnika i zerwany z samego rana szczypior - połączenie, które bard niemal uwielbiał. Wypił kufel piwa i ruszył do drzwi, modląc się w duchu o poprawę pogody. Bogowie nie byli jednak przychylni młodziakowi, pogoda nadal nie dopisywała i nie sprzyjała do drogi. Nie było jednak wyjścia. Erdor zarzucił kaptur na głowę, skulił się w sobie i ruszył na miejsce spotkania z pozostałymi.

Kiedy wszyscy zebrali się już na miejscu, ustalili wszystkie szczegóły i ruszyli w drogę. Początkowo nawet Erdor, zwykle dusza towarzystwa, nie odzywał się zbytnio do nikogo. Próbował rozruszać nieco towarzystwo i rozpoczął rubieżną i zabawną historię zasłyszaną w zapomnianej karczmie na południowym wschodzie od Wrót Baldura, jednak brak zainteresowania ze strony słuchaczy nie pozwoliły mu na jej dokończenie.

Zejście z głównego traktu w las jeszcze bardziej przybiła wszystkich. Mrok i nieprzychylność można było niemal namacalnie wyczuć. Coś wisiało w powietrzu i każdy z towarzyszy to czuł. Z każdym krokiem wykonanym w głąb lasu powodował jeszcze większe przygnębienie u wszystkich. Bard rozglądał się w około, szukając sam nie wiedział czego. Dziwiła go cisza. Wszechobecna, przytłaczająca niemal cisza. Zdziwiło to młodego człowieka, jednak nie zwrócił na to uwagi nikomu z towarzyszących mu osób.

Napotkana na drodze polanka, a raczej jej nędzna imitacja, pozwoliła im na chwilę odpoczynku. Wszyscy z ulgą zrzucili z pleców niesiony ekwipunek, dając odpocząć napiętym mięśniom. Przerwa nie trwała jednak długo, bowiem jak to bywa w czasie wypraw, ich odpoczynek został zakłócony przez gnolle. Erdor, mimo zagrożenia, uśmiechnął się pod nosem. Ile to historii o bohaterach i zdobywcach przeczytał. I w każdej, ale to w każdej pojawiały się w najmniej odpowiedniej chwili kreatury, chcące pozbawić herosów dobytku, wolności bądź po prostu życia. Wiedział, niemal to czuł, że coś takiego i ich spotka. Zerwał się na równe nogi, przyglądając się sytuacji. Na całe szczęście, w drużynie byli wojownicy z prawdziwego zdarzenia. Dzięki temu czuł się nieco pewniej w czasie walki, która nadciągnęła.

Pierwsze, co bard chciał zrobić, okazało się totalnym niewypałem. Próba otumanienia przywódcy psowatych stworzeń skończyła się fiaskiem. Bard aż zaczerwienił się, zdając sobie sprawę ze swojej nieprzydatności. Nie miał czasu na rozpaczanie z tego powodu, bowiem Dragomir znalazł się w kłopotach. Erdor rzucił się w stronę towarzysza, w jego dłoni błyskawicznie znalazł się rapier. Czarna rękojeść idealnie pasowała do ręki barda. Palce pewnie trzymały pięknie zdobioną broń.


Towarzyszom udało się szybko i bez większych problemów rozprawić z przeciwnikami. Sam Erdor nie przyłożył się w prawie żadnym stopniu do wygranej, nie od tego jednak był. Wiedział, że jego osoba przyda się przy rozwiązywaniu powierzonego im zadania. O ile przeżyje.

Dragomir po odnalezieniu kolejnych zwłok zaproponował spalenie zabitych stworzeń.
- Słusznie, lepiej nie ryzykować ataku z którejkolwiek strony, jeśli możemy temu zapobiec. Pytanie tylko, czy rozpalenie ogniska nie sprowadzi innych stworzeń.- zastanawiał się na głos Erdor.
- Schowajmy w takim razie to, co może mieć jakąkolwiek wartość i ruszajmy dalej. Odgłosy walki mogą sprowadzić tutaj coś gorszego niż gnolle. - dodał po chwili bard, rozglądając się uważnie po okolicy.
 
EvilCookie jest offline