Z głowy więźnia buchnęła krew, obryzgując nieco pancerz Barrusa. Widząc to, Liri zwolniła stazę, a ciało bezwładnie opadło na ziemię. Cała akcja skończyła się najwyraźniej szybciej niż większość sądziła, ale nawet w uniwersach pozbawionych nekromancji, z trupa też da się wyczytać co nieco.
Myśl ta przemknęła przez umysł Barrusa, kiedy to najemnicy wyraźnie usłyszeli za sobą kroki. Odwrócili się i zobaczyli, że zbliżają się ku nim kolejni uzbrojeni przeciwnicy, tym razem jednak wyglądali raczej na towarzyszy turianina, który walczył razem z nimi, niż nieznanych napastników w czarnych strojach.
Zbliżało się do nich pięciu. Kto miał choć kapkę rozumu w głowie, wiedział, że jest jeszcze snajper na dachu. Była to niejednorodna zbieranina - dwóch ludzi, turianin, salarianin i kroganin. Wszyscy jak jeden mąż celowali w ekipę Barrusa. Po chwili ciszy wysokim głosem przemówił salarianin. Salarianin: Rzućcie broń. Teraz. |