04-12-2016, 21:13 | #51 |
Reputacja: 1 | Barrus: Barrus Maurinius, Służby Ochrony Cytadeli... Przyzwyczajenie podczas legitymowania nie wyszło mu jeszcze z krwi, po chwili jednak się poprawił. Barrus: Widmo. Szukam Turianina zwanego Archaniołem. Liczę, że będzie on w stanie pomóc mi w mojej misji. Widmo odpowiedziało celującemu w niego Turianinowi.
__________________ Man-o'-War Część I |
07-12-2016, 21:28 | #52 |
Reputacja: 1 | Quin przyczaił się za pojazdem i zdjął zawieszony na plecach modułowy karabin snajperski. Rozejrzał się po okolicy, próbując wypatrzyć wrogiego strzelca. Pomogło mu w tym przemieszczanie się czerwonego znacznika jak i znajomość rutyny i metod strzelców wyborowych. Sam miał przeszkolenie w posługiwaniu się bronią precyzyjną, zastanowił się nad najlepszą kryjówką i miał szczęście - wypatrzył wroga. Przeciwnik był skupiony na trzymaniu na muszce Barrusa, więc Quin zrewanżował mu się tym samym, ustawiając krzyż celowniczy w miejscu, gdzie ten miał szybkę hełmu. |
08-12-2016, 13:42 | #53 |
Reputacja: 1 | Także i volus nie palił się do pędu za kapitanem - krótkie nogi Jahleeda były stworzone do tańca i dumnego kroczenia wśród haremu samic wszelkich gatunków (no, może bez krogan), nie do pościgu za samobójcami. Bo też zgadzał się adept Von z oceną Liri, nie słysząc jej myśli - właściwszy byłby okrzyk i oczekiwanie na przybycie emisariusza tamtych. A tak... Wszak mogli go wziąć za żywą bombę albo inny fortel. No cóż - najwyżej w karcerze na statku miast volusa spocznie worek z ciałem Maurinusa. Mały biotyk uśmiechnął się pod maską, dumny ze swojego rymu. O dziwo, nikt nie strzelił, a nawet nie rzucił kamieniem w dowódcę drużyny. Tamci musieli być albo amatorami, albo jakąś praworządnie dobrą bandą palantów. Co jednak nieco zasmuciło Jahleeda - wszak nikt nie płakałby po dumnym kapitanie. Ale co było robić? Volus nadstawił uszu (hełmu?) by dosłyszeć słowa dowódcy. I gdy usłyszał odpowiedź towarzysza, westchnął teatralnie, cytując znajomka z Ziemi: Jahleed Von: Jak ten coś jebnie ... Normalnie jak dzik w sosnę ... Choć, między nami, volus nie miał pojęcia czy owa "sosnę" i ów "dzik" były. Jednocześnie cofnął się nieco do pojazdu, by w razie potrzeby wskoczyć (wturlać się?) doń bez zwłoki (czy może bez zostawiania własnych zwłok na placu boju). |
10-12-2016, 13:32 | #54 |
Reputacja: 1 | Turianin rozmawiający z Barrusem zareagował na imię Archanioła błyskawicznie. Turianin: Nie ma tutaj żadnego Archanioła. O nikim takim nie słyszeliśmy. A w twoją wersję o byciu Widmem jakoś nie wierzę… Wtedy stało się wiele rzeczy naraz. Rozległ się huk broni, a w zgliszczach po lewej coś jęknęło krótko. Barrus odruchowo odwrócił się, by zlustrować sytuację; zza przewalonej kolumny stanowiącej niegdyś część kompleksu kasyna wyskoczyła nagle smukła postać w jednolicie czarnym kostiumie i hełmie, by następnie użyć biotyki i wystrzelić Quina w powietrze. Turianin rąbnął plecami o przednią szybę Nomada, ale poza nieznacznym bólem w okolicach kręgosłupa, nic mu się nie stało. Na to ze zgliszczy wyskoczyły kolejne ubrane na czarno postacie, które były niemal niewidoczne w ciemnościach nocy Pustkowi i otworzyły ogień do drużyny Widma. Turianin, z którym rozmawiał dotychczasowo Barrus jednym przewrotem wrócił za osłonę i odpowiedział ostrzałem. Liri i Jahleed byli póki co bezpieczni za twardym opancerzeniem Nomada, ale już Quin, znajdujący się na przedniej szybie pojazdu, stanowił wprost idealny cel do ostrzału. Najgorszą sytuację miał Barrus, którego do najbliższej osłony dzieliło dobre kilka metrów i znajdował się w połowie drogi od Nomada do osłon zamontowanych wokół kasyna. |
22-01-2017, 22:22 | #55 |
Reputacja: 1 | Wszystko działo się tak szybko. Najpierw strzały. Barrus zdążył się schować tylko dzięki tarczą. Ale tarcze zawiodły. Przecież dostał w ramię. Ten Nomad lata? Szok i zaskoczenie, a jednak wydano rozkazy. Barrus wstał zza osłony. Wróg tkwił w stazie. Kapitan rozejrzał się za resztą drużyny. - Wszyscy cali?- Zapytał po czym ruszył powoli w stronę droga. Po drodze Turinin podniósł swój karabin z ziemi. Gdy podszedł do zamachowca miał go już na muszce. - Gdzie jest Archanioł?!- Warknął gniewnie.
__________________ Man-o'-War Część I |
24-01-2017, 14:39 | #56 |
Reputacja: 1 | Tkwiąca w zastoju postać drgnęła nieznacznie, okazując zdenerwowanie. Mimo to milczała. Liri zmniejszyła nieco siłę mocy, aby mogli przesłuchać schwytanego, ten wciąż jednak milczał. Nie mogli stwierdzić wiele po samych oględzinach. Napastnik bez wątpienia był człowiekiem, na co wskazywał pancerz, ubrany był jednak na jednolity czarny kolor, dość dobrze licujący z ciemnościami opuszczonego kasyna. Na głowie miał ciężki ciężki, a twarz dokładnie ukrytą za ciemną tkaniną. Jego strój pozbawiony był jakichkolwiek emblematów, był więc zapewne kradziony, a to oznaczałoby, że padli ofiarą zwykłych pospolitych bandytów... Test na nasłuchiwanie: Barrus (9), Jahleed (6), Lirithea (18), Quin (20!) Gdy Barrus zadał swoje pytanie, Quin usłyszał charakterystyczny dźwięk dobiegający gdzieś z okolic hełmu napastnika - z tym, że nie pochodził od przesłuchiwanego. Było to pewne, bo turianin usłyszał też drobne zakłócenia radiowe. Po chwili spojrzał na Liri, która najwyraźniej również to odnotowała. Asari dobrze pamiętała, skąd zna ten krótki, szybki oddech i niemal niesłyszalne dyszenie w słuchawkę. Ktoś ich teraz podsłuchiwał i to był dokładnie ten sam ktoś, kto robił to wcześniej. Test na spostrzegawczość: Barrus (12), Jahleed (13), Liri (2), Quin (10) Więzień wciąż milczał, ale tylko Lirithea, zaaferowana sprawą głosu, nie zauważyła, że wykorzystał on słabnące pole zastoju do powolnego zmierzania dłonią w kierunku kabury. |
26-01-2017, 14:47 | #57 |
Reputacja: 1 |
|
26-01-2017, 16:02 | #58 |
Reputacja: 1 |
__________________ Man-o'-War Część I |
28-01-2017, 15:43 | #59 |
Reputacja: 1 | Z głowy więźnia buchnęła krew, obryzgując nieco pancerz Barrusa. Widząc to, Liri zwolniła stazę, a ciało bezwładnie opadło na ziemię. Cała akcja skończyła się najwyraźniej szybciej niż większość sądziła, ale nawet w uniwersach pozbawionych nekromancji, z trupa też da się wyczytać co nieco. Myśl ta przemknęła przez umysł Barrusa, kiedy to najemnicy wyraźnie usłyszeli za sobą kroki. Odwrócili się i zobaczyli, że zbliżają się ku nim kolejni uzbrojeni przeciwnicy, tym razem jednak wyglądali raczej na towarzyszy turianina, który walczył razem z nimi, niż nieznanych napastników w czarnych strojach. Zbliżało się do nich pięciu. Kto miał choć kapkę rozumu w głowie, wiedział, że jest jeszcze snajper na dachu. Była to niejednorodna zbieranina - dwóch ludzi, turianin, salarianin i kroganin. Wszyscy jak jeden mąż celowali w ekipę Barrusa. Po chwili ciszy wysokim głosem przemówił salarianin. Salarianin: Rzućcie broń. Teraz. |
31-01-2017, 00:06 | #60 |
Reputacja: 1 | To, co wydarzyło się po krótkiej wymianie zdań Barrusa z nieznajomym Turianinem, działo się tak szybko, że byle obserwator ledwo dałby radę ogarnąć, co tak naprawdę miało wtedy miejsce. Kiedy zza prowizorycznych osłon, będących zgliszczami dawnego kasyna, wyskoczyły tajemnicze postaci w ciemnych, nieoznakowanych zbrojach, wokół rozległy się strzały. |