Luis miał dość paradowania z gołym tyłkiem, dlatego też począł szukać w swoich tobołkach ubrania podróżnego, które miał na specjalne okazje. Większość czasu rycerz spędzał w swoim rynsztunku i już nie pamiętał kiedy ostatni raz miał na sobie
zwykłe ubranie.
Młodzieniec począł rozglądać się za towarzyszami i ujrzał ich z daleka, jak kierują się do jednej z chat. Ruszył tedy w ich kierunku, jednak ci zamknęli drzwi. Młodzieniec nie zrażając się zapukał trzy razy w porozumiewawczym rytmie.
Puk
Puk
Puk
-rozległo się pukanie. -
Otwórzcie mi, szlachetny Oswaldzie i nieszlachetni kompani! - Zawołał.