Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2017, 22:31   #37
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zajechawszy swoim wehikułem pod bar Pan Ryszard zdjął z oczu gogle i zsunął chustę. Trochę się napatrzył na wspaniałości Detroit.
Wyglądało na to że jest to ciekawe miejsce i na pewno rozrywkowe.

Niestety fajnością nie umywało się nawet do pustostanu na Świetlanej. Imprezowa i mieszkalna funkcja tego miejsca była tak srodze eksploatowana, że intensyfikowało to jego aurę. Tak. Wchodząc do ich pustostanu można było poczuć jak promile same regenerują się we krwi. Słabeusze od razu zaczynali się zataczać... Dla niego i jego ferajny zaś były to zaledwie łaskotki i przedsmak uczty dla podniebienia, jaką miała stanowić konsumpcja niedrogich, ale smacznych win.

Jak tylko przekroczył próg lokalu Ryszard skierował się do baru. Co prawda uważał, że są to przybytki kapitalizmu. Przykładowo w spożywczaku dobry napój kosztował czasem już 4 złote, a w barze za coś takiego samego płaciło się kilkakrotnie drożej.

Destylator palnął się w łeb. To przecież były Stany. Tutaj ludzie chodzili pić do baru. Całkiem inna kultura. Świńska, otyła i kapitalistyczna.

Rozważając tak swoje poglądy polityczne i fakt, że nie potrzebował Tornada, aby mieć cofki do przeszłości, Ryszard zamówił browara. Od tak, bo w końcu dobrze jest najpierw sobie czymś gardło opłukać przed poważniejszą konsumpcją. Piwa były dobre, bo odrobina alkoholu była jak delikatne muśnięcia dziewczęcej dłoni po policzku, a bogaty bukiet smakowy wywodzący się z ekstraktu i pozostałości po procesie fermentacji był niczym uczta.
Za napój zapłacił nie byle gamblem - kilka torebek przedwojennej herbaty, jakie zakitrał w blaszanej puszce było towarem deficytowym.

A potem poszła kolejka załatwiona od Przecinaka... i powoli zaczynało się robić weselej.

Dlatego Pan Rysiu postanowił odstawić numer, który odstawiał w każdym barze, którym się zatrzymywali po przyjechaniu do miasta. Szczególnie, że jego towarzysze już tutaj strzelali wzrokiem kogo by lutować, już tu szpanowali i odstawiali inne dziwne czynności.

- Hej, młodzieży, pora może jeszcze wczesna, ale kto chce pograć w zerowanie półlitra?- zapytał donośnie - A może ktoś inny? Przegrany płaci za obie flaszki! Nie ma chętnych? To może ktoś chociaż spróbuje mnie przepić?

Przepijanie lokalsów było taką ryśkową tradycją. A tradycja to było coś ekstra - ekstradycja! Oczywiście czasem próbowała się z nim młodzież. Czasem zapominał się i próbował uczyć młodzieńców i małolaty sztuk bimbromantycznych, bo picie przypominało mu o dobrych starych czasach, kiedy bimbromancja jeszcze działała. A nie... może to było dlatego że wziął tą sztukę z tradycji Wstępujących Magów?
Tą niesamowitą zagadkę starał się rozwiązać już od dwóch dekad, ale nie szło mu za dobrze. Próba nawiązania kontaktu z własną naturą kończyła się zwykle na spaniu i porannym leczeniu kaca. Może to tylko polskie trunki tak działały, że rozbudzały moc? A może w hameryce mieli zbyt gówniane surowce?

No, ale nie wszystek stracone. Jakby było tak źle to już dawno by wykitował na wątrobę, albo na coś innego. Jego przeznaczenie było inne. Kto wie. Może właśnie tutaj w Detroit znajdzie jakieś poszlaki, co uczynić, aby odzyskać pełnię swoich okrutnych mocy?
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 28-01-2017 o 22:53.
Stalowy jest offline