Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2017, 13:21   #155
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację

- Pomożecie?! - krzyknął Anton, stojąc w śniegu.

- Pomożemy, pomożemy - burknął do siebie khazad i nie był w tej opinii osamotniony. Wszyscy jego przyjaciele i Edmund wydawali się być jednomyślni. W końcu trzeba szukać dziecka.

Tak na prawdę jednak, w tym całym zamieszaniu, najważniejsze było, aby Jost coś widział. On był najbardziej wyspecjalizowany w tropieniu, zaś Hammerfist mógłby co najwyżej takie ślady zadeptać nie wiedząc o ich istnieniu.

Arno pospiesznie sprawdził stan swojego uzbrojenia, po czym z Bertem podążył na dół. Choć sam widział w ciemności całkiem nieźle, to zdawał sobie sprawę jak ważne były pochodnie i niezatarte ślady. Dlatego musieli załatwić źródło światła oraz to, by poczekali na człowieka znającego się na tropieniu.

Po jakimś czasie marszu w lesie, cały zespół silny w chłopa podzielił się na trzy grupki. Do nich dołączyło dwóch łuczników - Hugo i Bene Moss, jeden z ledwie trzymającym się mieczem - Karl Weiss oraz jeden z drwalskim toporem - Bruno Knucklehead. Taka wesołą kompanią podążyli na północ, za śladami. Od czasu do czasu jakieś cienie poruszały się w ciemności, ale za każdym razem okazywało się, iż nie stanowiły zagrożenia. Raz poruszyło się coś większego, ale Jost szybko stwierdził, iż jest to sarna.

Ciszę panującą podczas marszu przerwał Bruno, zaś Karl podjął temat. zdradzając pogłoskę o wiedźmie mieszkającej w kniei, jednakże czy rzeczywiście istniała, a jeśli tak, to czy piła krew z ludzkich czaszek, to ciężko było stwierdzić. Plotki mają to do siebie, że lubią okazywać się nieprawdą.
Niemniej krasnolud podzielał ciekawość Berta. Chętnie sam by sprawdził czy rzeczywiście jest w tym ziarno prawdy. Choć może nie koniecznie w tej chwili. W końcu wyruszyli na poszukiwanie Ulryki.

Nagle Hammerfist usłyszał tętent kopyt. W środku lasu. Przez krótką chwilę zastanawiał się, czy to nie jego umysł płata mu figle podsuwając taką odpowiedź dla innego, mniej oczywistego źródła dźwięków, lecz myśl ta nie zagościła długo pod kudłatym czerepem.

Wielkie stworzenie nie będące tym razem sarną, szarżowało wprost na nich. Mogło mieć z dziesięć stóp wzrostu, niewątpliwie bycze rogi na łbie tego samego zwierzęcia, ale humanoidalny, zarośnięty tors z kopytami zamiast stóp. To jednak nie czerwone oczy przyciągnęły wzrok Arno, lecz lewe udo, w przeciwieństwie do prawego, z odsłoniętymi mięśniami.
Nie miał wątpliwości, choć nigdy wcześniej nie widział takiego stworzenia oko w oko. Raz kiedyś z nudów miał okazję przejrzeć księgę, w której takie stworzenie występowało.

Minotaur.

Ktoś z tyłu posikał się w portki, zaś Grimm miał szczerą nadzieję, iż tym kimś nie był Winkel. Spojrzał na niego kątem oka, tylko przez chwilę. Zarówno on jak i Eryk stali jak wryci, zaś minotaur najwyraźniej szykował się do szarży.
Jost zdejmował łuk, Edmund stał z mieczem, natomiast krasnolud wiedział, iż w tym starciu ważniejsza była osłona niż siła ataku. Zdecydował się na młot i tarczę.

Mogliby próbować umknąć między drzewa, otoczyć i zaatakować stwora, ale ten w tym czasie mógł zmieść nieprzygotowanych Berta i Eryka. Na to khazad nie mógł pozwolić. Musiał zderzyć się z tą kupą futra choćby po to, by dać im możliwość otrząśnięcia się.

Jakie mógł mieć szanse z minotaurem w pojedynkę? Nie wiedział, nigdy nie walczył z takim czymś, ale nie sądził, by były oszałamiająco duże. Ale bez wątpienia większe niż mieli jego towarzysze.

- Wszyscy na skurwysyna! - wrzasnął i ruszył do przodu uprzedzając stwora własną szarżą. Usłyszał z lewej strony nieszczęśliwy jęk Edmunda ruszającego razem z nim.
Kątem oka dostrzegł również Josta wznoszącego łuk.

Jednakże ledwie zaczęli biec, a dookoła rozległy się odgłosy zbliżających się istot. W tej chwili Hammerfist nie miał czasu, by zastanawiać się kto do nich biegnie, choć nie spodziewał się pomocy. W końcu nikt nie wezwał pozostałych grup. Mało pocieszający był również fakt, iż na jednego zwierzoluda przypadał jeden człowiek i jeden krasnolud, ponieważ reszta została w miejscu. A przynajmniej Arno nie słyszał żadnych odgłosów przeczących tej myśli.

Słyszał za to nadciągające odgłosy... wilków. Te wypadły zewsząd, przemknęły obok nich i całą watahą wpadły na minotaura.
Zupełnie niespodziewana pomoc i to ze strony, na którą polowali. Mało tego, wyglądało to jak starcie równego z równym. Czasem jakiś wilk wyleciał w powietrze trafiony przez wściekłego przeciwnika, a czasem to minotaur leżał na śniegu.

Jeszcze większym zaskoczeniem było to, iż trafiony przez jednego z bliźniaków wilk zmienił się w Ulrykę. Na szczęście w jej obronie stanął Jost i Eryk. To ostatecznie rozwiało wątpliwości w sprawie tego, co należało zrobić. Gonić minotaura.

- Bruno, Hugo! Za mną! - krzyknął Arno, biegnąc w kierunku przenoszącej się wgłąb lasu walki. Krasnolud miał zamiar włączyć się dopiero wtedy, gdy będzie widział, że swoimi atakami nie zrani żadnego z wilków. W końcu miał zamiar im pomóc, a nie szkodzić.
I trzeba było pozbyć się rogatego skurwiela.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline