Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2017, 20:44   #118
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Składanie do kupy statku zajmie z pewnością nieco czasu, Bullit zajął się więc w ambulatorium składaniem do kupy Becky. Kobieta była nieprzytomna, w fatalnym stanie, choć stabilna, on zaś w zaciszu własnych “4 ścian” w końcu odpowiedni sprzęt i czas, by połatać, co się dało.
Stół operacyjny był już gotowy. Pozostało się zabrać za całe ciało i utrzymując przy życiu mózg oraz inne witalne organy zabrać się za rekonstrukcję tkanek. Koronkowa robota… i trudna. Dziewczynę mocno poszarpało, a Bullit po kilku godzinach bezustannej pracy medycznej, po których bez wypoczynku walczył… nie był w topowej formie. Niestety nie mógł sobie pozwolić na przerwę, jeśli ona miała żyć.
Krok po kroku postępował w swych działaniach. Jedna pomyłka… i omal nie dokończył tego co zaczął granat. Cholera! Pospieszna reanimacja, dożylne wstrzykiwanie adrenaliny… pobudzenie elektrodami. I znowu ten cudowny dźwięk.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=gJpT_wHZeF8[/MEDIA]

Bicie serca dziewczyny, było miarowe. Upływ krwi ustał. Transuzja zaczeła uzupełniać jej niedobór. Rany zaczęły się zabliźniać. A Doc mógł zabrać się za łatanie dziewczyny i wyciągnięcie się z jej z maligny do zwykłego snu.

Ręka… była nie do odratowania. Ledwo odratował samą Becky męcząc się przez parę godzin i niemal tracąc pilotkę. Ponowne godziny męczenia się z respiratorem poprzedniej generacji, wstrzykiwaniem leków, reanimacją elektrodami... dały jakieś pozytywne skutki. Becky żyła… ledwo ledwo… ale żyła.
Ręka była do zutylizowania. Doc więc wrzucił organiczną tkanką laboratoryjnego utylizatora. Zapalił skręta i ćmiąc go powoli włączył komputer, by zapoznać się z możliwymi opcjami dla dziewczyny.
Te były dwie… hodowla nowej ręki z komórek pobranych od Becku. Rzecz możliwa, ale trwająca miesiące na pokładzie Feniksa. Takie rzeczy mogli w kilka dni w planetarnych klinikach wysokiej klasy. Ale komory replikujące Feniksa nie były tak zaawansowane, a statek wszak dopiero wyszedł spod ostrzału. Wybór numer dwa… to proteza. Ale od kogo by tu pobrać? Może od TRX? Jemu się wszak już nie przydadzą, gdy został zredukowany do złomu pierwszej klasy. Może zdołają go podłączyć do komputera samego statku robiąc z niego Hala? Chociaż… nie… jakoś Bullit nie chciał być podglądany przez ciekawskiego robota. Nie miał jednak żadnej medycznej protezy, więc ktoś o zacięciu mechanicznym musiałby taką Becky zrobić, a on już by umiał ją jej podłączyć.
Na razie jednak nie było pośpiechu. Niech dziewczyna dojdzie do siebie. A Doc… po kilkunastu godzinach medycznej harówy, też potrzebował odpoczynku.


Udał się więc do mesy… jak dumnie nazywał stołówkę ze stołem do bilarda. Idealne miejsce by odprawić duszę Rain odpowiednim rytuałem. No i zapalniczka, oraz mocny alkohol były jego częścią. Doc nie był może zbyt religijny, ale pożegnać towarzyszy zawsze trzeba było.

W mesie zastał… bajzel. Mechanicy ślimaka, naprawiający Fenixa, zrobili tu sobie chyba tymczasowy magazyn wszelakich części i narzędzi. Stało tu również mnóstwo różnorodnych skrzyń(z choliba wie jaką zawartością), ale przynajmniej te jełopy nie rozbestwiły się kompletnie, ograniczając do połowy pomieszczenia, z dala od stołu bilardowego Becky, i automatów z żywnością. Któryś z nich się tam kręcił, robiąc chyba sobie przerwę na dymka. Skinął minimalnie do Bullita głową, ledwie go zauważył.


Doc skinął też odruchowo głową nie przywiązując wielkiej wagi do nieznanego mu faceta. Postawił butelkę tak z wysokoprocentowym trunkiem, że miał nalepkę “flammable”. Ot, produkt z jego rodzinnych stron służący do picia w barach, czyszczenia oleistych zabrudzeń i dezynfekowania ran. Idealny… choć nie dla każdego.
Służył też do odsyłania dusz. Bullit więc wyciągnął kilkanaście różnych kieliszków, które walały się w okolicy stołu jadalnego. Nalał do nich trunków i popijając z butelki zaczął podpalać opary nad kieliszkami.


-Twoje zdrowie Rain.- mruknął cicho i wspomniał inną dziewczynę.- Twoje zdrowie Xiu…-
Nie miał chyba dotąd czasu by zrobić odpowiednią ceremonię. A trochę wszak się ich nazbierało. Twarzy których właściciele już nie żyli.

Ktoś z boku odchrząknął. I był to właśnie koleś, którego zastał tu Doc. Mężczyzna podrapał się po głowie, spoglądając na alkohol.
- Bez pytania nie biorę, i sorry, że się wtrącam, chciałem spytać, w końcu gospodarzy wypada, byłaby i kropelka dla mnie? - Przestąpił z nogi na nogę, jakby nieco zdenerwowany, i dało się słyszeć cichą pracę jego cybernetycznej kończyny…
-Nie bardzo z tych, bo to specjalne zapasy… ale…- wyjął ukrytą pod stołem bilardowym butelkę taniej wódki przyklejonej do niego taśmą klejącą. Nie tylko kapitan miała sekretne kryjówki na tym statku.
-Masz…- rzucił mu butelkę i spytał o nogę wskazując palcem.-Stary model?
- Zeszłoroczny, a co? - Jednooki znalazł sobie jakiś kubek, nalał wódy, po czym golnął, zakaszlnął, znowu nalał, i spojrzał na Bullita, wyczekując odpowiedzi.
-A nic… tak rozmyślam.- stwierdził Doc rozważając sytuację.-Po ile chodzą takie protezy?
- Noooo, tak ze 3 patyki - Odpowiedział mężczyzna.
- Sporo…- jak na coś wyglądającego na tani rzęch. Jeśli tyle kosztowała taka proteza, to ile porządne cudeńko?
- To taka… “surowa” wersja. Za lepsze zapłacisz minimum 3000 plus robocizna, i plus za jakieś tam dodatki - Typek wzruszył ramionami.
-Dobrze wiedzieć… na przyszłość.- stwierdził krótko Bullit zastanawiając się czy Becky ma owe 3 patyki plus robocizna i dodatki. Bo obecnie Feniks był w dość kiepskim stanie, a nie można było liczyć na to, że znów na pokładzie mają “cudownie uratowaną księżniczkę w przebraniu”.
- Masz zamiar zrobić sobie jakieś modyfikacje, czy co? - Mężczyzna ledwo co zgasił jednego papierosa, odpalił kolejnego…
- Może kiedyś.. póki członki pracują nie ma co ich usprawniać.Ot, komuś trzeba elektroniczną łapę dostawić. Tylko skąd ją wziąć? I mechanika który by ją skalibrował przed połączeniem.- odparł w odpowiedzi Doc popijając trunek.
Chwilowy towarzysz rozmów Bullita wyszczerzył dziwnie zęby.
- Jak zagadasz odpowiednio do Crazass’a, to się i łapa i odpowiedni mechanik znajdzie!
-Cudownie…- fałszywy uśmiech pojawił się na obliczu Doc’a na samą myśl o rozmowie ze ślimakowatym telepatą. Niespecjalnie mu się ta opcja podobała.-A ty nie jesteś jednym z jego techników?
- Ano jestem, ale ja nie od cyberdodatków - Jednooki wzruszył ramionami.
-A od czego?- zapytał Dave i ręką wskazał pakunki.-I co to za graciarnia. Przewozimy drugi statek w częściach?
- Sprzęt wszelaki, nie tylko zapasowe części do Fenixa, ale i sporo innych dupereli… a ja jestem technik-mechanik, naprawiam różne ustrojstwa, ale nie ludzi. Pistolet, komputer, czujnik, hooverbike… różne pojazdy, no i statki też.
-To masz szczęście, bo tu jest od cholery do naprawiania.- ocenił Bullit stan statku.
- Nom, i dlatego powinienem wracać do roboty, nim mi inni do dupy nakopią - Roześmiał się mężczyzna i zgasił peta, zbierając się najwyraźniej do zakończenia tej pogawędki.
-Powodzenia…- rzekł Bullit na pożegnanie i wrócił do swego pogrzebowego rytuału. Miał jeszcze paru towarzyszy do pożegnania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-01-2017 o 20:47.
abishai jest offline