Administrator | Poszukiwanie śladów w mroku - zdecydowanie nie było to coś, o czym Kaspar mógłby powiedzieć, że to proste zadanie. Prawdę mówiąc znalezienie Ulryki było równie prawdopodobne, co znalezienie igły w stogu siana. No ale nie można było wrócić do łóżka i spać do samego rana. Trzeba było się ciepło ubrać i iść na poszukiwania, bez względu na to, co mówił rozum i co powiadali niektórzy co rozsądniejsi (lub też bardziej leniwi).
Wędrówka nocą, przez ciemny las, nie należała do najrozsądniejszych, nawet jeśli jedynym napotkanym zwierzęciem była zwykła, zaskoczona obecnością ludzi, sarna.
W bajania o mieszkającej w głębi lasu wiedźmie Kaspar nie wierzył, chociaż uważał, że takie opowieści lepiej było snuć przy piwie i ogniu płonącym na kominku, niż napędzać stracha co poniektórym.
Jeśli zaś chodzi o wilki, to obecność sarny sugerowała, że tych w pobliżu nie ma...
Miast wilków coś innego pojawiło się na drodze poszukiwaczy Ulryki.
Stwora takiego, rogatego, wielkiego jak dąb, Kaspar nigdy w życiu nie wiedział, lecz i tak wiedział, że nic to przyjaznego. Nim jednak zdążył latarnię odstawić i strzelić, dwaj zapalczywi kompani, co nie wiedzieli, iż najpierw z dystansu zapał przeciwnika trzeba ostudzić, zaatakowali. I jak można było po nocy strzelać, gdy równa szansa była swoich, jak i przeciwnika trafić?
Na dodatek, nie wiadomo skąd, wilki nagle się pojawiły. O dziwo - nie ludzi, a rogatego stwora zaatakowały.
Do sojusznika, nawet takiego dziwnego, strzelać nie wypadało, więc Kaspar czekał cierpliwie, aż jedna ze stron zwycięży, by potem podjąć decyzję, co robić dalej.
Strzał jednego z wieśniaków sprawił, że Kaspar otworzył szeroko oczy, widząc jak spełniają się jego, wypowiedziane półżartem przepowiednie, gdy trafiony wilk zamienił się w dziewczynę. I jeszcze szerzej otworzył usta, z których po chwili rozległ się okrzyk:
- Nie strzelać! Trza ją do świątyni zaprowadzić!
Wieśniacy co prawda o Chaosie powiadali, lecz Kaspar uważał, że nie całkiem tak to z Ulryką jest, że niekoniecznie to wpływ Chaosu właśnie. Ale również nie do końca wierzył w słowa Detlefa o Dziecięciu Ulryka.
Cokolwiek jednak się działo z Ulryką, Kaspar uważał, że nie wolno podejmować pochopnych decyzji i miał zamiar powstrzymać wieśniaków przed takowymi.
Czekał cierpliwie, aż Moritz skończy opatrywać ranę dziewczynki, stojąc równocześnie między ranną a wieśniakami. Potem miał zamiar zawinąć Ulrykę w płaszcz i jak najszybciej ruszyć do świątyni. Nie był pewien, czy mieszkańcy wioski zniosą obecność zamieniającej się w wilka dziewczynki. |