Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2017, 11:51   #78
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hej ho, hej ho, na spacer by się szło!
Ten 'spacer' przez korytarze kolejnego piętra nie wyglądał na taki, który można by polecić przyjaciołom czy ukochanym krewnym.
Towarzystwo również nie należało do tych najulubieńszych. Fakt, Shade zdążył się już do nich przyzwyczaić, ale nie da się ukryć - gdyby mógł sobie dobrać towarzyszy wędrówki, to z pewnością jego wybór byłby inny.
No i jeszcze dwa truposze, które z uporem godnym lepszej sprawy targali Bazylia i Shade, chociaż ten ostatni robił to ze zdecydowanie mniejszym uczuciem, niż diablica.
A żeby było jeszcze ciekawiej - złośliwe ściany co chwila zachowywały się jak żywe, zmieniając swe położenie, tworząc nowe korytarze i uniemożliwiając wędrowcom utrzymanie wybranego kierunku.
To, czy ów kierunek był jedynym słusznym, to już była całkiem inna sprawa. Nawet Azmodan tego nie potrafił powiedzieć. No chyba że kłamał...

Skrzyżowanie zazwyczaj kojarzyło się z koniecznością wyboru drogi, jednak tym razem na drodze ku szczęściu, wolności i przejściu na inne piętro stanęło coś jeszcze. A dokładniej - cztery cosie. Paskudnie wyglądające monstra, które w mig zamieniły w posągi Johannę i Rolanda w naturalnych rozmiarów posągi.
Było to bardzo widowiskowe, acz niezbyt optymistyczne. Liczebność drużyny gwałtownie się zmniejszyła i Shade wątpił, by pozostali poradzili sobie z przeważającymi siłami wroga, szczególnie wówczas, gdy on sam nie niezbyt fartownie rozpoczął walkę, chybiając do atakującego go stwora.
A potem wcale się nie działo lepiej - oko za oko, cios za cios, ale Shade stale miał wrażenie, że więcej obrywa, niż zadaje obrażeń.
Już lepiej było zostać zamienionym w kamień, pomyślał w pewnej chwili, gdy pazury bestii ponownie pozostawiły krwawy ślad na jego ciele. Posągom jakoś nikt nie wyrządzał żadnej krzywdy. Stały sobie spokojnie.

I nagle, cud nad cudami, okazało się, że wszystkie potwory padły.
Podczas gdy Bazylia zaczęła polewać krwią posąg Rolanda, Shade zaczął zbierać do jednej z butelek krew bazyliszka.
Skoro Azmodan mówił, że krew ma jakąś wartość, to dlaczego nie zabrać trochę, na zapas?
 
Kerm jest offline