Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2017, 23:29   #157
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny

Belsdorf
teraźniejszość
Początkowo jeszcze nie rozbudzony Aldric był oczywiście całkiem za bezzwłocznym rozpoczęciem poszukiwań Ulryki. Póki śladów nie zasypał śnieg mieli jakiekolwiek szanse przynajmniej na obranie dobrego kierunku, chociaż tak czy siak jedynym rozsądnym kierunkiem okazała się być północ. Czym prędzej przygotowali się do drogi i dołączyli do tych uczynnych mieszkańców wsi, zostawiając dziwnie obojętnego oberżystę i resztę leni.

W nieokreślonym międzyczasie Aldric zastanawiał się, jak wilki mogły porwać dziewczynę. Śladów krwi nie było, wszak ojciec by o tym wspomniał, więc co, przemówiły ludzkim głosem i zaszantażowały ją? Okrążyły i powarkując zmuszały do pójścia w pożądaną stronę? To nie miało sensu, tak jak sprawa niezauważonego dostania się ich do wioski. Sigmaryta obawiał się, że w opowieściach o złych mocach czy czarownicy mieszkającej w lesie może być nawet więcej niż ziarno prawdy. A dodawszy do tego koszmary Ulryki wychodził obraz nader niepokojący.

Czy nie ma w Imperium spokojnej wsi na ich drodze do Middleheimu? Czasami Sigmaryta myślał, że te wszystkie nieszczęścia które napotykają na swojej drodze są dziełem bogów. Pytanie tylko, co miało to znaczyć? Czy te, jak ktoś mógłby je nazwać, przygody, miały sprawdzić wartość ich idei, czystość i lojalność prawom boskim, czy może były karą za dawne przewiny, którą musieli ponieść przed docelowym odkupieniem? A może na końcu wcale nie czekała ich łaska i odkupienie?

Gdy już w lesie mieli rozdzielić się na mniejsze grupy, zaproponowano, aby wybrali swojego lidera. W jakim celu? Szczerze, Eryk nie wiedział, zgłosił się jednak po chwili ogólnej ciszy. Arno byłby w tym dobry, jednak miejscowi przydzieleni do ich grupy jakoś średnio przychylnie zerkali na niego, gdy padła propozycja. A że potrzeba było kogoś, kto do ewentualnej walki ruszy na czele, dając przykład męstwa reszcie, Bert odpadał. Kapłani Morra budzili w ludziach często skrajne emocje, i przeważnie nie te pozytywne, a Jost miał skupić się na śladach, nie na szeroko pojętym dowodzeniu. Z perspektywy Aldrica, był on najlepszym kandydatem w tej sytuacji, bo miejscowych skreślił już na starcie, w końcu ich nie znał, a stawka była wysoka.

Niedługo już miało się okazać, że męstwem dorównywał Winkelowi, mimo iż jeszcze przed godziną dałby sobie rękę uciąć, że paraliż podczas walki mu nie grozi. Ale jednak, wystarczył jeden Minotaur, bestia Chaosu niebywale niebezpieczna, nawet mimo iż w lesie osłabiona, i ohydna ponad wszelką miarę. Historie jakie czytał o tych bestiach w czytelni świątynnej nagle uderzyły go i sprowadziły nań wizje tak przerażające, iż niemożnością było choćby głos z siebie wydać.

Ale inni działali, szykowali się do walki, być może nieświadomi zagrożenia, z jakim przyjdzie im się zmierzyć.

Niespodziewanie, z odsieczą przyszły wilki. Winkel zdołał odzyskać panowanie nad ciałem i zadął w róg, nawołując pozostałe grupy jak to było ustalone.

- Arno! - Detlef krzyknął do krasnoluda - Poczekajmy na zwycięzcę tej walki, zajmiemy się niedobitkami - Morryta uniósł rękę, aby reszta myśliwych również się zatrzymała.
- Zsikałem się w spodnie? - zapytał odejmując róg od ust Wagner.
To nie Wagner popuścił, bo to spodnie jednego z bliźniaków wciąż parowały.

- Zignorowały nas - powiedział w zadumie Aldric. - Zupełnie, jakby nie widziały w nas zagrożenia. Nie atakujcie, póki same nie zbliżą się do nas - krzyknął do towarzyszy. - Stańmy bliżej siebie, na wypadek ataku - dodał jeszcze, po czym w pełni skupił się na trwającej przed nimi walce.

Jost powiesił latarnię na najbliższej gałęzi, potem zaczął obserwować walkę, postanawiając poczekać z wtrącaniem się do jej końca.
- Hugo i Bene, przygotujcie strzały - rozkazał Detlef. - Wszyscy, przygotujcie się do walki.
Arno podrapał się po czerepie.
- Nie pojmuję - pokręcił głową.- Tylko teraz to wilków bronić tych trzeba będzie, jako pozostali zlecą się. O ile przynajmniej następni po minotaurze w kolejce nie jesteśmy - burknął khazad.

Walka przenosiła się jednak z dala od ludzi, a jedyny wilk jaki został w pobliżu, po ustrzeleniu przez nadgorliwego miejscowego okazał się być... poszukiwaną Ulryką.

Bogowie chyba sobie z nich kpią...


 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline