Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 00:06   #60
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
To, co wydarzyło się po krótkiej wymianie zdań Barrusa z nieznajomym Turianinem, działo się tak szybko, że byle obserwator ledwo dałby radę ogarnąć, co tak naprawdę miało wtedy miejsce. Kiedy zza prowizorycznych osłon, będących zgliszczami dawnego kasyna, wyskoczyły tajemnicze postaci w ciemnych, nieoznakowanych zbrojach, wokół rozległy się strzały.
Lirithea kątem oka zauważyła, jak Quin zostaje wyrzucony w powietrze biotyczną mocą i z impetem uderza o maskę nomada. Wcześniej jednak posłał serię ze swojej broni w przeciwnika, tym samym zapewne ratując skórę Barrusowi.
Asari nie czekała dłużej. Widziała, że Jahleed, z którym stała przez chwilę w miarę bezpiecznej pozycji, zaczął działać, kierując się w stronę Quina, zapewne z jakimś szalonym zamiarem. Sama postanowiła ruszyć swój tyłek i starając się unikać ostrzału wroga, pobiegła prosto do Nomada. Zgrabnie wskoczyła do środka i od razu usiadła za sterami pojazdu.

Lirithea D’riais: Wsiadać do Nomada! Już!

Krzyknęła przez komunikator do pozostałych członków drużyny i odpaliła silnik. Pojazd zawarczał złowrogo, a wszystkie kontrolki zaświeciły się różnymi kolorami. W tym czasie widziała, jak Jahleed ściąga lekko oszołomionego Quina i po chwili oboje znaleźli się na pokładzie Nomada.
Wtedy w komunikatorach rozległ się głos Barrusa.

Barrus Maurinius: Zwracać ogień, nie atakować snajpera!

Lirithea chciała już coś odpowiedzieć, ale ostatecznie powstrzymała swój komentarz. Może ich wspaniały dowódca nie zauważył, że chwilowo wszyscy siedzieli w Nomadzie, czekając na jego piękny tyłek aż ich uraczy swoim towarzystwem.
Tymczasem jednak Barrus był ostrzeliwany przez wroga, co Liri widziała przez przednią szybę Nomada. Zaklęła pod nosem, po czym ruszyła pojazdem. Chciała osłonić Barrusa przed ostrzałem, a Nomad był do tego idealnym narzędziem. Niestety, asari nie przewidziała tylko, że wróg dysponował granatami. Nie zdążyła nijak zareagować, jedynie przerażenie ogarnęło całym jej ciałem. Nagle rozległ się głośny wybuch pod kołami Nomada, który przekoziołkował kilka metrów i wylądował na dachu.
Lirithea po kilku sekundach odzyskała przytomność i rozejrzała się dookoła. Wszyscy wyglądali na całych, więc odpięła pasy i zaczęła czołgać się w stronę wyjścia. W ostatniej chwili opuściła pojazd, bo zaraz później został podniesiony mocą biotyczną przez przeciwnika. Widziała kątem oka, jak Quin wypada z podnoszonego Nomada. Sama odsunęła się na tyle, by być w bezpiecznej odległości. Wykorzystała moment, w którym wszyscy wrogowie skupieni byli na Barrusie i sama użyła biotycznego rzutu na jednym z przeciwników. Jej oczy na chwilę zajaśniały złowrogo, a wokół niej wytworzyła się biotyczna aura, kiedy ręką wycelowała w przeciwnika i po chwili rzuciła nim o ścianę.

Lirithea D’riais: O cholera!

Zdążyła tylko tyle wykrzyczeć, kiedy znalazła się za zasłoną razem z Jahleedem, a przeciwnik posłał w ich stronę granat. Ten wybuchł zaraz później, odrzucając asari i volusa na kilka metrów. Nic jednak poważnego im się nie stało, wszak mieli wciąż aktywne osłony. Lirithea z cichym jękiem podniosła się z ziemi i wycelowała w przeciwnika swoim pistoletem. Strzeliła, trafiając go, ale nie spostrzegła wtedy, jak inny przymierza się do biotycznego rzutu. Po chwili uniesiona została mimowolnie w powietrze i zaraz później z impetem wpadła w Jahleeda. Rozległ się kolejny huk, to znowu w pobliżu nich wybuchł granat. Sytuacja wyglądała tragicznie. Lirithea podniosła się, ciężko dysząc. Rozejrzała się po polu walki. Okazało się, że nie było już tak źle, jak mogło się wydawać. Został jeden wróg, który puścił się biegiem do ucieczki. Asari nie myślała zbyt długo nad reakcją i zatrzymała go w taki sam sposób, jak wcześniej potraktowała najemnika w chłodni.

Lirithea D’riais: Czyś ty ocipiał?!

Krzyknęła, nie ukrywając swojego wzburzenia, kiedy Barrus zastrzelił ich jedynego zakładnika. Miała tak wielką ochotę cisnąć wtedy tym durnym turianinem o ścianę, ale była zbyt zmęczona po walce, by używać więcej swoich biotycznych mocy.

Lirithea D’riais: Świetnie…

Mruknęła, kiedy zostali zaraz potem otoczeni przez kolejną grupkę, która celowała prosto w nich. Lirithea przewróciła oczami i rzuciła, zgodnie z poleceniem, swoją broń na ziemię. Miała tylko ogromną nadzieję, że ich wspaniałomyślny lider nie postanowi sprzeciwiać się temu żądaniu i będzie posłuszny choć ten jeden raz. Zaczynała też powoli wątpić w rozsądek turianinów...
 
Pan Elf jest offline