Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 16:21   #36
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Gra o miecz

Dziewczynka zniknęła białowłosemu przeciwnikowi, Salaam z powrotem na oczach Dana powrócił na swoje miejsce. Brodacz leżał twarzą do gleby i krwawił; zdążył już zakrwawić śnieg, który skrzył pod jego brzuchem. I był nieprzytomny.
Moc Dana zadziałała na białowłosego przeciwnika, lecz nie miecz otrzymał w odpowiedzi.
~ Nie mam twojego miecza - białowłosy otrzymał odpowiedź, całkiem wyraźną; tak, jakby młodziak znajdował się koło niego. A Yin, o dziwo, nie słyszał żadnego słowa ze strony agresora, ale moc Dana zatrzymała i skofundowała go na chwilę. ~ Ma go Kan. W tej chwili nie ma go tutaj, skorzystał z okazji i zwiał z pola walki - Dan otrzymal odpowiedź. ~ Ale uważaj na Aschaara~ - słowa się urwały; wróg musiał wyrwać się z wpływu skrzydlatego.
Tymczasem bliżej Dana coś zatrzaskało i zawarczało - zniknął koleś bez koszuli, a na jego miejscu znajdowało się… czarne bydle, to samo, które Yin z Lolą mieli wątpliwą przyjemność natknąć się w rankerskim lesie.
Agresor z mieczem, zamiast stawać do walki… puścił się właśnie do ucieczki, gdy tylko zobaczył wilka - nawet nie dobył miecza, żeby atakować dziewczynkę, która teraz zniknęła w taki sam tajemniczy sposób co Salaam. Teraz Dan i Yin mieli inny problem - duży, futrzasty i bardzo agresywny problem.
Wilczur nawet nie śmiał leżeć grzecznie na miejscu - od razu doskoczył do Dana, który ledwo zdążył zareagować w porę i drasnąć bestię w pysk. Potwór zaskowyczał, z jego mordy prysnęła krew, ale w zamian wilczur stał się jeszcze bardziej zajadły - okrążył szybciej Dana i błyskawicznie doskoczył do niego, wgryzając się boleśnie w ramię. Białowłosy z problemami wyrwał się futrzakowi, prawie wyrywając sobie kawał mięsa z ręki, nie wspominając do odzieniu, którego kawał znajdował się w zębach przerośniętego psa. Krew obficie lała się z rany skrzydlatemu.
- Łapcie złodzieja, nie pozwólcie mu uciec! - ryknął Dan wściekle spozierając na wilka. - Ja się nim zajmę.
Jednak łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Nie miał broni. Krwawił. A na dodatek był już mocno zmęczony. Mimo to przyszedł mu do głowy plan. Głupi plan, którego zapewne będzie żałował, jednak nie pozostało mu nic innego.
Skoncentrował wokół siebie energię shinsho, która otoczyła go, tworząc pancerz.
- No chodź tu - zachęcał wilczka do ataku.
Yin usłyszał Dana i ruszył w pogoń za złodziejem, chętny potraktować jego plecy oszczepami. Latarnie nadal krążyły wokół Loli i Salaama, by ich chronić pod nieobecność latarnika.

Latarnik puścił się w pościg za złodziejem, zostawiając za sobą dwie latarnie oraz towarzystwo. Teraz liczył się tylko on i ten białowłosy złodziej, który był niestety szybszy od latarnika. W dodatku żebra dawały o sobie znać, więc w desperacji Yin postanowił cisnąć oszczepem w plecy wroga, nawet za cenę powalającego bólu. Najwyraźniej Bóg, który rezydował na górze, postanowił zainterweniować w tej sytuacji - ciśnięty oszczep wbił się w plecy złodzieja akurat w momencie, jak ten zamierzał się zdeportować. Z ucieczki gościa nic nie wyszło. Yin w końcu odczuł, jak ta sytuacja w końcu mimo przeciwności zaczęła toczyć się na jego korzyść.
- Tak… - wycharczał do siebie i ponowił rzut kolejnym oszczepem. Następnie wydobył zza pasa sztylet i dopadł złodzieja, by go po prostu zaszlachtować. Zakładał, że z kawałem drewna w plecach nie można zbyt wiele zdziałać. Ból żeber poczeka, najwyżej nie będzie mógł przez kilka dni się poruszać.
Złodziej pomimo rany zamierzał toczyć walkę, miotał się, zacięcie nie dając sobie od razu grzecznie poderżnąć gardła. Niemniej za dużo nie zdziała, Yin mógł być tego pewien. Ostrze włóczni wystawało atakowanemu z brzucha. Kradziej mógł sobie w tym momencie co najwyżej opóźnić śmierć, właściwie nie wiadomo po co - chyba kwestia tylko poronionego instynktu samozachowawczego. Ostatecznie Yin zwieńczył życie kradzieja, tnąc go i chlastając nożem po szyi. W międzyczasie latarnik obryzgał się krwią przeciwnika, ale to i tak było w nic w porównaniu ze stanem zabitego.
Gyeoul oswobodził oszczep z trupa i odwrócił się w stronę walki. Na przeszukanie ciała będzie czas potem - ATS i inne cenne przedmioty mogą się przydać. Jednak najpierw trzeba było opanować sytuację z ranną Lolą i Salaamem. Bo Dan chyba dawał radę.

Yin pobiegł za złodziejem, natomiast Dan miał do stoczenia walkę z wilczurem. Dan stworzył sobie pancerz z shinso i postanowił zmierzyć się z bestią. Ta rzuciła się na łowcę i chciała go ponownie pogryźć. Potwór miał bardzo ostre, potężne zęby, które szczęśliwie nie przebiły pancerza Dana. Natomiast Dan ze względu na rozwalone ramię i ciężar stwora miał utrudnione zadanie podniesienia wilka.
Niestety, nie udało się, bestia była za ciężka, a ramię za bardzo dawało o sobie znać. Co gorsza, bestia znów zaatakowała. Pancerz wciąż chronił ciało Dana, pytanie, jak długo jeszcze będzie go chronił przed gryzieniem wilka.
Dan zrezygnował. Nie było szans by uniósł bestię. Prędzej zginąłby próbując. Jednak teraz został bez planu… z krwawiącą raną… bez broni... i wielkim wilkiem jako przeciwnikiem. Ogólnie sytuacja nie wyglądała najlepiej.
Kątem oka udało mu się jednak dostrzec coś, co mogło pozwolić mu rozwiązać przynajmniej jeden z tych problemów. Nieopodal nieprzytomnego Saalama leżał jego miecz. Z nim Dan miałby jakiekolwiek szanse. Białowłosy ponownie wzbił się w powietrze i zapikował w kierunku broni. Ciągle miał jednak na uwadzę swojego przeciwnika i w każdej chwili był gotów odepchnąć go za pomocą swojej mocy.
Wilk nie miał zamiaru leżeć grzecznie, niemniej Dan zdołał wymknąć się sprzed zębów potwora i sięgnąć po miecz nieprzytomnego Salaama. Teraz czekało go siłowanie się ze zwierzaczkiem, który nie ułatwiał mu wykonanie Tarczy. Niemniej udało się Danowi wykorzystać odpowiedni moment, aby odepchnąć go od siebie i użyć Shielda. Odepchnęło to wilka kilka metrów w górę. W tym momencie Dan mógł wykonać jeszcze jeden ruch, wykorzystując sytuację, kiedy monstrum go nie dopadnie od razu.
“Teraz albo nigdy”, pomyślał Dan. Białowłosy skoczył naprzód rozkładając skrzydła i szybując w stronę opadającego wilka. Równocześnie chwycił miecz w obie wyciągnięte przed sobą ręce. Miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się nadziać bestię na ostrze niczym szaszłyk, nim ta odzyska równowagę i będzie zdolna do uników.
Skrzydlaty pruł naprzód niczym strzała. Co prawda nie dotarł do wilka tak szybko, jakby chciał, niemniej po części swój cel zrealizował. Mianowicie dał radę zranić wilka, lecz obrażenia nie były na tyle poważne, żeby bydlaka ubić na miejscu. To jednak, że akcja Dana nie została skazana na całkowitą porażkę świadczył fakt, że bestia straszliwie zawyła, kiedy ostrze szabli przebiło jej bok.
Było to najskuteczniejsze uderzenie, jakie o tej porze udało się Danowi wykonać, pomimo rozwalonej ręki. Mimo iż czuł, że bestia jest wyjątkowo wytrzymała, mógł być nader zadowolony ze skuteczności ataku. Potwór z trudem wydostał z nadziania się i pomimo poważnej rany zaczął szybko uciekać z miejsca walki. Krew pryskała od czasu do czasu z rany, zalała gdzieniegdzie śnieg - niemniej wróg postanowił się wycofać. Niemniej Dan nie zamierzał mu odpuścić. Zdołał zapikować w kierunku uciekającego zwierza i ponownie go zranić mieczem. Obrażenia nie ułatwiały bestii wydostać się z opałów, więc ta postanowiła się bronić. Dzięki temu, że Dan był w lepszym stanie niż futrzak, nie oberwał bardziej poważnie niż wcześniej, niemniej dostał - najwyraźniej w przypływie desperacji potwór gryzł mocniej i zacieklej niż wcześniej. Ku irytacji Dana, wilk ugryzł go w zdrowszą rękę, zaciskając w okolicach łokcia. W tym miejscu zbroja energetyczna pękła, absorbując jednak trochę z mocy ugryzienia. Jednakże w tej ręce Dan poczuł wyjątkowo nieprzyjemne uczucie porażenia prądem, a co więcej - miał wrażenie, że potwór mocniej ugryzł niż wcześniej, niewiele brakowało, aby ostre zęby dobiły się do kości.
Bestia nie dość, że nie puściła, to jeszcze zaczęła szarpać, przy tym jednak z ran stwora wyciekło więcej krwi. Z bólu Dan miał problem z trzymaniem szabli i jednoczesnym atakiem, kiedy wilczur szarpał i uszkadzał mięśnie i ścięgna. Dan musiał wymyślić sposób, żeby uratować to co z ręki zostało, by nie zmieniła się w szybkie danie dla wroga.
- Puszczaj! - krzyknął Dan. Ból był nie do zniesienia, jednak białowłosy nie miał zamiaru dać się pokonać. Rękę miał unieruchomioną, dlatego białowłosy postanowił z całej siły kopnąć bestię w bok, tak gdzie chwilę wcześniej szabla zostawiła poważną ranę.
Gdy Yin zobaczył, co dzieje się z Danem, osłupiał. Szczęśliwie doskonale wiedział, co może zrobić. A raczej mógłby, gdyby Dan miał latarnię oddelegowaną. Ale nie miał, więc nie mógł go Yin zniknąć… Pozostały metody konwencjonalne - z włócznią i okrzykiem rzucił się na dużego psa z zamiarem kłucia tak długo, aż zabije.

Pies zauważył Yina. Dan zdołał się wyrwać z zębów wilka. Z racji tego, że władanie włócznią miał na naprawdę wysokim poziomie, zdołał trafić dziada. Niemniej atak nie zabił go, a jedynie ostrze drasnęło go dość poważnie w bok. Pies był na tyle szybki, że skoczył na latarnika, zwalając go z nóg. Bydlę było ciężkie i po drodze stratowało mężczyźnie obolałe żebra. Jakimś cudem nie oberwał od ugryzienia, gdyż… wilk począł uciekać w kierunku miasta, jednak daleko mu do prędkości poruszającego się samochodu. Krew broczyła mu z ran, zaznaczając przy okazji trop. Yina bolały żebra, lecz czy mimo to chciał podążyć za uciekającym przeciwnikiem? Była szansa, że go dogoni, nie znaczyło to, że miał gwarancję, że złapie go na 100%. Mimo wszystko wilk to nie ślimak.
Dan natomiast w końcu mógł wzbić się w powietrze. Miał drobne trudności z wydostaniem się z paszczy potwora, kwestia ułożenia i stopnia poharatania ręki. Wydostał się poza zasięg kłów potwora i rozpoczął medytację połączoną z samoleczeniem, unosząc się w powietrzu, uprzednio rzucając uwagę do Yina, żeby złapał kreaturę, ale żeby jej nie zabijał.

Yin począł gorączkowo szukać przy sobie resztę broni. Miał jedną włócznię, którą postanowił cisnąć w wilka, niemniej żebra mu bardziej przeszkodziły. Kiedy cisnął bronią, ta nawet nie dotarła do wciąż oddalającego się wilka. Ból w żebrach stał się chamski i wręcz uniemożliwił Yinowi walkę i ciskanie oszczepem. Został więc zmuszony do użycia latarni, które odczepił od swoich rannych towarzyszy. Skoncentrował się na tym, by nie pozwolić wilkowi uciec. Niedługo po tym kroku zerwał się mocny wiatr, tworząc po drodze kłęby z zaczarowanego śniegu. Latarnie i wilk stawały się coraz mniej widoczne, sześciany stały się wątłymi ciemnozielonymi świetlikami, które starały się posłać wiązki światła w uciekiniera. Wokół Yin i jego drużyna zapanowały ciemności; gdyby nie to, że bardzo delikatnie śnieg odbijał światło, byłyby to ciemności niemal egipskie.
Promienie strzelały w kierunku wilka, niemniej Yin nie widział, żeby te zatrzymały potwora, bo ten dalej się oddalał. Latarnik był pewien, że tylko latarniami mógłby próbować zatrzymać wilka, lecz szanse tym bardziej się zmniejszały, im bardziej “zwierzę” się oddalało.
-Cholera! - zaklął pod nosem, sapiąc i trzymając się za bok. Nie mógł jednak odpuścić. Jeżeli mają potem przeżywać jeszcze raz to samo… Walka była trudna i nic nie osiągnęli. Zabił jedynie człowieka i nie było mu z tym dobrze - nie wiedział nawet za co go zabił, dlaczego Danowi ukradli miecz. Nie wiedział nic. Jednak Dan był jego towarzyszem, więc postanowił, pomimo bólu, gonić tego zapchlonego kundla. Latarnie kontynuowały ostrzał, Yin natomiast wzmocnił swoją zręczność, by jakoś dogonić wilka. Choćby miał go dorwać krwawiąc bardziej niż on.
 
Hazard jest offline