Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 20:11   #150
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
- Nie przeszkadzasz mi, pani Simone. Jako łapiduch muszę być przygotowany na pracę w każdym momencie, a to spotkanie to przecież praca nie jest. I nie mów do mnie, proszę, merze. Zrezygnowałem z tego stanowiska, nie nadaję się. Wolę po prostu pomagać ludziom.
Rodolphe dokończył pić napar i skierował swoją uwagę na kobietę.
- Wierzę ci. Naprawdę ci wierzę - skłamał, jednak chciał… hm… wierzyć we własne słowa. - Chciałbym zapewne wiedzieć, dlaczego obecny karczmarz zalazł pani szwagrowi za skórę. Ale nie będę naciskać. Mogę jedynie obiecać, że jeżeli nie będziesz chciała, żeby ta informacja trafiła dalej, będę milczał. I jeżeli nie musisz jeszcze wracać do domu, do córki, to chętnie z tobą jeszcze porozmawiam. - Zielarz wskazał kobiecie fotel i czekał na odpowiedź.
Kobieta łagodnie podeszła i usiadła we wskazanym miejscu. Na jej twarzy malowało się zmęczenie ale też i ulga. To, że Rodolphe jej wierzył wiele dla niej najwyraźniej znaczyło. Znachor znał się na ludziach trochę, a z wdowy czytał jak z otwartej książki.
- Christo boi się, że karczmarz go rozpozna. Że wskaże go jako jedno z oprawców, a z braku innych winnych, pójdzie na szubienicę. Choć to wszystko nieźle popaprane... Christo zaklinał się, że pan Eldritch nie żył, gdy przemycał go do Szuwarów. Wwoził rzeką ziemnego trupa! Teraz ten trup polewa piwo w gospodzie, a prawie wszyscy, którzy cokolwiek mieli z tym przemytem wspólnego, nie żyją.
Simone poprawiła się na fotelu jakby się nieco ożywiła. Jej senność gdzieś prysła nagle.
- Gdyby szanowny mer.. gdybyś, póki jeszcze jesteś merem napisał jakiś akt ułaskawiający.. to może Christo wróciłby do miasta by wszystko wyjaśnić? Pewnie, że z niego przestępca i niejedno zbroił. Ale nie jest mordercą. A mnie ten oberżysta.. żywy trup przyprawia o gęsią skórkę…
- Może warto porozmawiać jeszcze z panem Eldritchem? Bo on, jakby na to nie patrzeć, powinien mieć co powiedzieć na ten temat. Akty ułaskawiające nie są w mojej mocy - “A przynajmniej nic o tym nie wiem i ty też nie musisz wiedzieć” - więc nie mogę tego zrobić. Jedynie normalna rozprawa mogłaby tutaj pomóc. Jeżeli twój szwagier stawiłby się na nią, to sądzę, że jeżeli faktycznie nie jest winny morderstwa, to skończyłoby się na grzywnie. Nikogo nie skazuje się na szubienicę, bo inni winni zniknęli.[/i]
Rodolphe dotknął delikatnie dłoni Simone, żeby ta czuła jego wsparcie. Wydobycie informacji od tej kobiety okazało się bardzo prostym zadaniem, ale przy okazji jej po prostu współczuł trudnej sytuacji.
- Może byś coś zjadła, pani Simone? Zdaje się, że mam tutaj jakieś składniki na sałatkę i trochę chleba i masła.
- Już dawno nikt mi nie podał czegoś do jedzenia - uśmiechnęła się praczka niepewnie, a jej oczy zrobiły się nieco szkliste. Uciekła wzrokiem płochliwie od spojrzenia gospodarza.
- I tak długo nie zostanę. Pewnie córka zachodzi w głowę, gdzie też się podziewa jej wyrodna matka - Powiedziała smutno - Ale bardzo dziękuję za troskę. Naprawdę to doceniam.
Kobieta odwzajemniła dotyk.
- Co do Christo… Żeby go skłonić do powrotu, muszę mu coś obiecać. Jakiś gwarant. Cokolwiek więcej niż to, że dostanie uczciwy proces. Nie wróci, jeśli będzie gnił w areszcie jak ten, co go tam trzymacie… Ktoś musi być po jego stronie. Nie chcę w tym wszystkim zostać sama… Może pan, panie Rodolphe pójdzie tam na te bagna? Porozmawia z nim? To byłoby chyba najbezpieczniejsze…
Pójść na bagna, szukać przestępcy podejrzanego o zabójstwo i porozmawiać z nim? Brzmi jak plan godny wielkiego kretyna. Tylko jak tutaj odmówić tej kobiecie? Cholera!
- Będę to musiał przemyśleć, panie Simone. Sama wyprawa na bagna z chęcią znalezienia kogoś, kto znaleźć się nie chce dać jest bardzo trudna i niebezpieczna - mówił, przygotowując późną kolację. - A po drugie, to nie wiem czy pan Christo będzie chciał ze mną porozmawiać, zamiast… Powiedzmy, że mu w pełni nie ufam. Zjedzmy, potem odprowadzę cię do domu. A jutro jeszcze raz porozmawiamy, zastanowię się jeszcze nad tym kłopotem.
- Dobrze - Zgodziła się kobieta - Też wydaje mi się, że rozmowa może poczekać.
Simone była dużo spokojniejsza niż jeszcze chwilę temu. Widać, wydawało jej się, że sprawy są w dobrych rękach. Przynajmniej na razie. Wypracowali przecież tyle wspólnych koncepcji…
Rodolphe znał tę kobietę trochę i wiedział, że potrafi być zmienna. Tym razem jednak, w twarzy praczki znachor zobaczył odprężenie. Być może to również zasługa ziół, którymi ją poczęstował, późnej pory i ciepła strzelającego kominka...
- Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać, panie Trottier. Pańska pomoc wiele dla mnie znaczy…- Simone uniosła leniwie kubek ciepłych ziół i wzięła mały łyk. Nie spuszczała tym razem wzroku. Jej oczy wpatrywały się w gospodarza jakby odkryła w nim coś nowego. Coś czego do tej pory nie dostrzegała.
- Cieszę się również. Chodźmy zatem. Nie każmy Joelle dłużej na panią czekać.
Rodolphe pomógł Simone wstać i ruszył z nią w stronę jej domu.

***

Dom Girardów położony był w północnej części miasta, ponad 50 metrów od chatki Rodolphe. Oboje przeszli placem, mijając w dali wciąż hałasującą biesiadę w ‘Kocurze’. Było to nawet krzepiące, gdyż para spacerowiczów nie musiała czuć się tak bardzo samotna.
- Ze swoją córką prawie w ogóle nie rozmawiam - powiedziała Simone, gdy dochodzili już do jej domu - Znika na całe dnie. Przesiaduje godzinami z naszym kowalem, a po nocy podobno przesiaduje w tych melinach na południu. Nie wiem czy powinnam się martwić.
Kobieta stanęła przy drzwiach i odwróciła się twarzą do mężczyzny.
- Dziewczyna jest w wieku, kiedy wszystko jest ciekawe poza obowiązkami i domem. Warto wiedzieć co robi i rozmawiać z nią na tyle, na ile będzie chciała, ale ograniczanie jej nie ma sensu. Jeżeli dobrze ją wychowałaś, to wszystko powinno być dobrze. Możesz mnie także nie słuchać, wszak samemu nie mam dzieci.
Rodolphe głęboko wciągnął powietrze i odetchnął spokojnie.
- Dobrej nocy, pani Simone. Mam nadzieję, że będziemy mieć jutro okazję porozmawiać.
Pożegnawszy się, zielarz ruszył do domu, by otulić się kołdrą i na chwilę zapomnieć o wielorakich problemach tego spokojnego zadupia, jakim są Szuwary. A przynajmniej jakim były do niedawna.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline