Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 09:13   #38
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację

Nie trzeba było długo czekać, aby wąsaty barman sięgnął pod ladę i polał każdemu to co było zamawiane. Co było ciekawe, mieli tutaj nawet kieliszki! Takie typowe pięćdziesiątki! Gangerzy spostrzegli, że obsługa najwidoczniej znała się na prawilnych tradycjach, gdyż chwilę później przezroczysta płyn, który u niektórych powodował przed wojną chorobę Filipińską wesoło czekał na przechylenie naczynia. Pojawił się tylko jeden mały problem. Kielonów nie starczyło dla każdego. Oczywiście nie chodziło o alkohol, ale o szkło. Twarz barmana nie była jednak zmartwiona. Chyba wiedział, że w niektórych miejscach świata lubi się pić wódę z jednego kieliszka.

Kuflopodobne coś z piwem też znalazło swoje pięć minut. Naczynie chyba było w klimacie lokalnego fokloro... fokolor... folkloru kurwa, bo de facto były to tłumiki lub wydechy od ciężarówek z przyspawanym dnem i uchem. Wyglądały koszer... prawilnie. Mimo, że smaki Texańskie to jednak widać naleciałości z Det. Takie trochę multi-kulti.

Na pytanie Nowaka barman uśmiechnął się i popatrzył na pusty kufel, który właśnie odstawił jeden z klientów.
- To jedyna rzecz wymagająca tutaj naprawy, ale tym to już ja się zajmuję.

Anton, który przed momentem jeszcze wychwalał Przecinaka bardziej niż ksiądz Jezusa podszedł do gospodarza i coś mu powiedział. Właściciel lokalu kiwnął głową, dając znać, że zrozumiał i na chwilę zniknął na zapleczu, gdy tylko filmik z murzynem strzelającym do białego zaczął odtwarzać się od początku. W momencie wypowiadania słów "And I will strike down upon thee with great vengeance and furious anger those who attempt to poison and destroy My brothers. And you will know I am the Lord when I lay My vengeance upon you." barman wrócił z taką zajebistą bułą z mięchem! Zbliżył się do Podolskiego i podał mu nachylając się:
- Od Antona na początek współpracy.

To był kurwa prawdziwy burger z serem! Taki trochę Rojal łif cziz!


W międzyczasie Gina zaczęła robić swoje. Wyciągnęła taką małą gitarkę i usiadła na jednym ze stolików prezentując swoje nogi ku uciesze męskiej (i nie tylko) części lokalu. Po krótkim czasie gospodarz ściszył muzykę z radia, a w barze rozległ się głos i gra dziewczyny.


Do Rycha przysiadł się jeden facet. Wyglądał na takiego solidnego, co by te wszystkie konie przed barem byłby w stanie złapać gołymi rękami. W dłoniach trzymał dwie butelki. Jego spojrzenie wyrażało dużą pewność siebie. Chyba nie wiedział na co się pcha. Prawdopodobnie w głowie osiłka zrodziła się myśl w stylu "Eee... ja dziadkowi nie dam rady?". Postawił butelczyny na stoliku, po czym usiadł.
- Szykuj dziadku gamble! - powiedział zaczepnie.

Tak też spora część spojrzeń w lokalu została przyciągnięta przez ten pojedynek. Wszyscy z pewnością obserwowaliby starcie, gdyby nie coś dziwnego...

Z zewnątrz dało się usłyszeć jak coś dużego i ciężkiego jedzie przez okoliczne uliczki. Nawet wrzaski ścigających się, na które nikt nie zwracał już uwagi z przyzwyczajenia ucichły. Zupełnie jakby całe Det na moment się uspokoiło, by oglądnąć coś nawet jak na nich dziwnego. Poza rykiem silników dało się usłyszeć coś jeszcze... Przez jeden z mostów przejechał kurwa czołg. Prawdziwy kurwa czołg. Jak z czterech pancernych. Tylko psa im brakowało... chyba...
Za tym mechanicznym kolosem przewinęło się kilka innych wozów. Wszystkie miały jedną wspólną rzecz. Chorągiewkę albo wymalowane godło... bardzo chujowe godło...

 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline