Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 13:33   #15
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Elizjum

Jeśli ktoś kiedyś (pewnie Ventrue) wątpił, że miejscowe Elizjum może stać się bardziej “rockowe”, mylił się. Astrid mogła przypuszczać, że niedługo miejsce chyba zacznie wyglądać jak jej własne, doglądane przez Egona Leże. Pytanie pozostawało, na ile “przyciemnienie” było oryginalnym zamysłem Marty i Anke.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/d7/27/e7/d727e719db76d79094eb237075037382.jpg[/MEDIA]

na ile wpływem rozciągających się na rozrywkę macek Egona.

[MEDIA]https://c1.staticflickr.com/9/8516/8354564173_a82919f171_z.jpg[/MEDIA]

a na ile wpływem kota.

~ Mówię ci że to ten kot, zawsze tak cicho siedzi… - przekonywała Aghata.

Ale w tym szaleństwie była metoda, przecież najciemniej pod latarnią. Sataniści, fetyszyści, metalowcy, goci, jeśli gdzieś obecność wampirów miałaby przejść bez echa, to właśnie w takich miejscach.
Nawet Książę, za sprawą swoich mocy, dobrał sobie odpowiedni wygląd.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/42/9b/75/429b75cab355ba15a65fc49c743cb83e.jpg[/MEDIA]

Astrid wyjątkowo ubrała dziś małą czarną, dzięki czemu w miarę wtapiała się w otoczenie. Choć i tak zwracała uwagę delikatną, nie pasującą do tego miejsca buźką. Wampirzyca mrugnęła do Brujaszek, po czym podeszła do Księcia, uśmiechając przy tym szeroko.

- Te kolczyki są prawdziwe? - nie mogła nie zapytać.
- Oczywiście. - odparł Hubert. - Im mniej iluzji tym lepiej, dobry spec od efektów specjalnych to wie, u innego wszędzie gryzie w oczy nierealne CGI. - Nosferat puścił Maklaviankę przodem do swojego gabinetu. - W czym mogę ci pomóc Astrid? twoja aura wygląda lepiej, jeśli wolno mi zauważyć.
Przyjęła pochwałę z uśmiechem, przyjmując ją jako pozwolenie, by starym zwyczajem usiąść na biurku Nosferatu.

- Staram się. Jednak... potrzebuję pomocy. Potrzebuję Tremera, który byłby w stanie odprawić rytuał... dość skomplikowany. Myślę, że mam coś na handel żeby go zmotywować. Jednak... potrzebuję kogoś naprawdę dobrego w te klocki. No i żeby celowo nie odwalił fuszerki. - zaczęła machać nogami, obijając obcasami biurko.

Książe zasiadł za biurkiem, przybrana przez wampira twarz była na swój sposób pogodna.

~ Ze szczurzego uśmiechu jeszcze nikt nigdy nie miał pociechy… poza szczurem rzecz jasna! - fukała Aghata.

- Astrid… widzę, że stałaś się bardzo zainteresowana mistycyzmem… co zresztą widać. Nawet, powtarzam nawet, jeśli, znajdziesz z moją pomocą czy bez, takiego czarodzieja, to może sprowadzić na ciebie więcej kłopotów. - ostrzegł. - Można wiedzieć, co tam masz na “handel”?
Zrobiła minę zganionego szczeniaczka.
- To księga... bardzo stara. Tam jest ten rytuał... - nachyliła się nad Kainitą - Hubercie... ja jestem wciąż głodna. To jest jak... choroba. Muszę spróbować lub... zniknąć z tego miasta. Nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy z górą. - wyznała.

Książę pokiwał głową i potarł w zamyśleniu brodę.

- Księga mówisz, trochę się na tym znam, oczywiście do Tremera się to nie umywa, może jednak mógłbym przynajmniej ocenić jej przydatność, zanim spuścisz sobie na głowę czarodzieji.

Astrid spojrzała na aurę Księcia.
Przybranie fałszywego wyglądu nie zmieniło oczywiście aury Nosferata, był taki jak zazwyczaj, opanowany i spokojny, choć zaciekawiony.

- Tylko na mnie nie krzycz, że przynoszę tu takie paskudztwo. Straciłam łapkę, żeby ją zdobyć! - poskarżyła się, wyjmując zza pazuchy wolumin i kładąc na biurku obok swojej pupy.

Nosferat założył okulary i pochylił się nad kodeksem. Bardzo ostrożnie przełożył kilka pierwszych stron, po czym, schylił się do szuflady i wyjął z niej mały nożyk którym… przeciął swoją dłoń i nakropił na kartki.
Wampirzyca odskoczyła.

- Nie rób tak! - krzyknęła, spanikowana - Mogę nie wytrzymać. Ja... ja to mogę zrobić. Weź moją krew. Pewnie i tak zaraz będę musiała się napić z tego cholernego termosu - wskazała swój nieodłączny plecaczek.
- Spokojnie
- Hubert wyciągnął uspokajająco rękę nie odrywając wzroku od tekstu. - w barku jest lodówka i vitae, nalej sobie i posadź tą zgrabną pupę na miejscu - powiedział miękko. przeglądając z namaszczeniem strony.
~ Ooo! barek! wiesz, mój Ojciec miał taki a tam butelki podpisane! - nostalgicznie zaczęła Aghata.

Astrid zmarszczyła piegowaty nosek, przyglądając się ze zdziwieniem Nosferatu. Nigdy wcześniej tak do niej nie mówił. Podeszła do wskazanego barku z zamiarem obsłużenia się, starając się ignorować zapach krwi Księcia... choć czuła, że mogłaby pozwolić mu się zniewolić, byleby pozwolił jej pić ten cudowny nektar...

Wampirzyca potrząsnęła głową.

- Barek-ogarek. Sim saladim. Pokaż kotku, co masz w środku - zanuciła pod nosem, przyglądając się butelkom.

Naczynia były dobrze schłodzone, były trzy butelki, oznaczone dniami, Hubert dobrze je rotował, najmniej świeża stała z przodu przygotowana by wypić ją pierwszą, najnowsza, dzisiejsza była postawiona na końcu.
Książe skończył przeglądanie księgi i zdjął okulary i spojrzał na Astrid.

- Jestem przekonany, że Tremerzy zrobili by wiele by położyć ręce na tym woluminie, aczkolwiek, mam powody przypuszczać, iż niewielu z nich specjalizuje się w tej denominacji magii krwi.

Malkavianka rozlała krew z najbliższej butelki do dwóch szkieł i jedną szklankę postawiła przed Księciem. Usiadła znów na biurku, wąchając zawartość swojej szklanki, a następnie próbując małym łyczkiem.

- Jeden profesor został zabity z jej powodu. Ale to nie musieli być spokrewnieni. W ogóle to nie jest księga naszego gatunku, choć z tego co rozumiem, mocno związana z wampirami.

Hubert przyjął szklankę od wampirzycy, może Astrid się zdawało, ale miała wrażenie iż Książe przelotnie zerknął na jej nogi.

- Nasz gatunek, moja droga - Nosferat przeszedł się wokół biurka niczym trybun zbierający się do przemowy - jest zróżnicowany. Klany, sekty, filozofie, magia, wypaczenia, dewiacje, pakty, kompromisy. - Hubert wreszcie zasiadł w swoim fotelu mając Astrid (i jej nogi) na przeciw siebie. - Pochwalam i kibicuje twojemu przywiązaniu do naszej tradycji. Doprawdy, gdyby nie Camarilla wciąż tkwilibyśmy w jakimś średniowiecznym koszmarze, albo stali się zwierzętami w służbie Sabbatu. W tym jednak przypadku, odradzam kontakty z naszymi przyjaciółmi Tremerami. Żyją w Europie wciąż samotnicze jednostki, które mimo iż nie podzielają naszego spojrzenia na społeczność spokrewnionych, nie nabrali się na kłamstwa fanatyków. Żyją w izolacji kontemplując swoją naturę. To wśród nich powinnaś szukać pomocy. W takiej zakurzonej bibliotece ta księga sprawi mniej szkody, niż w ambitnych rączkach czarodzieji.

Astrid przekrzywiła głowę, a jej jasna grzywa opadła na ramię. Znów zabębniła obcasami o biurko Nosferatu, przebierając nogami.

- To brzmi sensownie. Tylko ja nikogo nie znam. Ty... masz kogoś konkretnego na myśli, Brzydalku?

Nosferat upił ze szklanki, potrzymał chwile vitae w ustach delektując się jego smakiem po czym przełknął głośno.

~ Mniam. - Aghata również przełknęła.

Następnie uniósł szkło i popatrzył na jego zawartość pod światło.

- Nie jestem kimś specjalnie ważnym… ale mógłbym zorganizować ci audiencję u pewnego mędrca, oczywiście… - spojrzał na Astrid uśmiechając się chytrze - byłabyś mi winna przysługę.

Przewróciła oczami. “Wszyscy faceci są tacy sami...” - pomyślała, ale uśmiechnęła się milutko. Założyła nogę na nogę.

- Chyba nie mam wyboru. - odparła - A ta przysługa... to coś konkretnego?

Nosferat zasłonił szklanką twarz kiedy jego oczy zafiksowały śledząc ruch nóg wampirzycy. Hubert machnął uspokajająco dłonią.

- Standardowa przysługa, którą można komuś przekazać - uspokoił - to jak?

Rozłożyła bezradnie ręce.
- Jak zwykle ufam ci. Umów mnie z tym... kimś, jeśli możesz. - nagle zbladła bardziej. Wyglądało na to, że szykuje jej się kolejna podróż, a to oznaczało... przełknęła, choć nie miała co - A czy ten ktoś nie mógłby nas odwiedzić? Wiesz, księga może nie powinna podróżować, bo może się zgubić. - próbowała jakoś wybrnąć.

Hubert przygryzł wargę (której przecież tak naprawdę od dawna nie miał).

- Niestety, ten starzec jest jednym z tych ekscentryków, których przeraża wizja opuszczenia własnej domeny, widzisz, to jest bardzo stary kainita i chyba w pewnym sensie zatrzymał się w minionej epoce. Szkoda, jego mądrość na pewno byłaby pomocna dla wielu.

Cóż, warto było spróbować. Astrid zastanawiała się jak Viking zareaguje, gdy znów zjawi się w jego pensjonacie z zaproszeniem wspólnej podróży. Jednym haustem wypiła resztę krwi.

- No dobrze, zatem przekaż mu, proszę, że chętnie go odwiedzę.
Hubert pstryknął energicznie palcami.
- Świetnie, jesteśmy dogadani. Dam ci znać kiedy się z nim skontaktuję, wiesz… te gołębie pocztowe. - uśmiechnął się.
- Oczywiście. Dziękuję Brzydalku. - powiedziała, by następnie pochylić się i pocałować go w policzek. - Będę czekała na wiadomość.

Hubert uśmiechnął się skromnie.
- Uważaj na siebie Astrid. - powiedział na pożegnanie.

Ukłoniła się tylko w odpowiedzi i wyszła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline