Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 19:26   #26
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Miasto Nuln, Imperium
15 Kaldezeit, Czas Mrozów, 2523 rok według KI
Faulestadt, początek pierwszej warty, przed jutrznią


Na przełomie jesieni i zimy noce są najdłuższe w roku, lodowato zimne, nie do wytrzymania bez grubo obszytego futrem okrycia albo alkoholu w brzuchu. Nie nadszedł jeszcze zimowy czas, niewiele jednak pozostało, mniej niż pełny tydzień. Wraz z rankiem nadejdzie Backertag, środek ośmiodniowego staroświatowego tygodnia, ale już za trzy dni rozpocznie się inny dzień. Dla imperialnych kalendariów będzie odnotowany jako Angestag, osiemnastego Kaldezeita dwa tysiące pięćset dwudziestego trzeciego roku Anno Sigmarii. Początek długiej mroźnej zimy, która zakończy się niezwykle szybko, ale i tak zostanie zapamiętana jako jedna z najgorszych w historii południa Imperium, zwykle łagodnego w klimacie.

Noc, która właśnie się kończyła, wyróżniała się jeszcze jednym. Księżycem skrytym w ciemnościach, Mannsliebem w nowiu, a jedynie jego gorszym bliźniakiem, przeklętym Morrsliebem rozświetlającym północne niebo chorobliwie mdłą poświatą. Dla grupy awanturników, żyjących pośród masywnych kamienic Nuln, dziesiątek setek innych szarych z pozoru ludzi oraz szerokiego Reiku, zlewającego się w tym mieście z Soll i Stirem, dwoma innymi wielkimi rzekami Imperium.

Dla nich noc skończyła się dobrze, dla tych, którzy urządzili sobie popijawę w karczmie i elfa, który tajemniczo odnalazł się w ich karczmie wraz z pozornym świtem słońca. To, co wydawało się się pierwszymi promieniami słońca było jedynie drwami dorzuconymi do kominka ręką karczmarza, miejskimi latarniami, ostatni raz tej nocy sprawdzanymi przez zaspanych, ponurych latarników, krągłym zarysem Morrslieba wychylającym się zza warstw czarnych chmur.

Ten fałszywy poranek zbudził jednak zmorzonych ciężką libacją mężczyzn i kobiety, ludzi i ich krasnoludzkich, elfich i niziołczych towarzyszy. Niewiele bywalców karczmy znajdowało się z nimi w sali głównej, większość wczorajszych gości chyłkiem udało się w domowe zacisze na krótko po północy. Niemrawo zaczęli się oporządzać, otrzepując z mankietów plamy po plwocinie i wycierając wodą wyproszoną u barmana klapy płaszcza z wyschniętych plam rzygowin. Na wczesne śniadanie nie było co liczyć, bo pierwsze posiłki były przygotowywane w kuchni dopiero na krótko przed zwyczajowym przybyciem do oberży pierwszych porannych gości, portowych dokerów i robotników, którzy przekraczali próg interesu z pierwszymi promieniami słońca.

Oznaczało to, że chcąc nie chcąc, w różnie niejakim będąc w stanie - za wyłączeniem może Lithalhila - nie miał już zbytnio do zrobienia w "Pod Ślepą Świnią", może za wyjątkiem wybłagania u karczmarza jeszcze jednej małej miski z przegotowaną wodą. Mogli oczywiście posiedzieć, powłóczyć się po sali lub pokojach - przecież to ich, na pewien sposób, melina i punkt wyjścia w drodze na miasto, miejsce znane i w miarę gościnne. Mogli też poszukać sobie innego zajęcia.

Palącą potrzebę opuszczenia karczmy na pewno odczuł Horin, na którym zwycięstwo łeb w łeb w popijawie może nie wyrządziło tak poważnych szkód jak na niektórych towarzyszach - na brodzie nie dało się uświadczyć śladów po długotrwałych wymiotach - ale zataczał się niczym spity nektarem trzmiel. Wstawszy gwałtownie od stołu, usilnie próbując wydostać się za drzwi w celu odcedzenia kartofelków. Próba okazała się mniej skuteczna niżby chciał, bo zahaczywszy o nogę od stołu, wyłożył się jak długi, resztą nadwątlonej świadomości nakłoniwszy ręce do zamortyzowania upadku. Zatrzęsło się klepisko, otrzymawszy tak potężny cios od armatniej kuli w osobie krasnoluda, naczynia na stole też się zachybotało niepewnie.

Ludo, wiedziony pijacką dobrotliwością, wsunął swoje wątłe ramię pod pachę brodatego towarzysza i po kilku żałosnych w obserwacji próbach oparci o siebie ruszyli na zewnątrz. Niziołek może i nie mógł poszczycić się krzepą dawi, ale za to wzrostem pod podporę dla Barukssona nadawał się wręcz idealnie. Wyplątawszy z zapięć jakby ciaśniej opiętą na brzuchu kamizelkę, niziołek, skołowany niczym bączek, zaczął ciągnąć przedziwną parę ku drzwiom.

Na zewnątrz było chłodno, ale wciąż zamroczeni alkoholem awanturnicy nawet tego nie zauważyli. Buroszare ulice Nuln natomiast się zabieliły, okryte cienką warstewką szronu, jeszcze nie roztopionego przez ciepły, brudny dym z kominów manufaktur z biedniejszych części miasta. Krasnolud zapewne dałby radę wreszcie opróżnić pęcherz, ale towarzysze nie dali rady dotrzeć do ściany, niemal upadając raz jeszcze, gdy krasnolud uderzył krótką nogą o coś leżącego na nierównych kocich łbach, którymi niestarannie wybrukowany wiele lat temu nienazwaną, ciemną uliczkę.

Ludo bezwolnie zluzował chwyt, puściwszy krasnoluda, który mrucząc pod nosem inwektywy poturlał się na bok. Nöln przygryzł spierzchniętą wargę i powoli, jak przez sen, oblizał suche usta. Musiał zmrużyć oczy, oślepiony pobielonymi zimowym powietrzem ścianami.
To był człowiek. Na dodatek bardzo dobrze mu znany.

- Hanz... mój wnuczek miał weksle z konta... u Bassaniego, nasze weksle... niech zaraza strawi pieniądze...

Ostatnie słowa ich przełożonego, czy może - nazwawszy to prościej - szefa ich szajki, nie miały zostać zapisane w żadnej książce i powtarzane przez pokolenia. Ale zdążył je z siebie wyrzucić, nim wydał ostatni dech. Na zewnątrz było zbyt cicho, jak na Nuln. Ale niektórzy nie spali.

- Mój wnuk... Zabrali mojego wnuka! Na miłość Shallyi, musice go znaleźć zanim pojawią się rogi!

Poranny chłód przenikał do szpiku kości. A na poszarzałe twarze trzech mężczyzn - dwóch żywych i jednego, którego dusza umykałą do królestwa Morra - spadły pierwsze dzisiaj promienie słońca.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 01-02-2017 o 19:30.
Fyrskar jest offline