Blacker usiadł w fotelu, wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Oj, stwórca choć jedną rzecz zrobił do porządku: człowieka. Co prawda, była to istota mierna, ale pomysłowa. Ziemskie papierosy były o niebo (ha, ha) lepsze od głębiańskich.
Nie był to oczywiście jedyny powód, dla którego odwiedzał ziemię. Ale o innych teraz nie myślał, głowę miał zaprzątniętą czymś innym. Większość drużyny wygląda na tak nadętych, że o mało nie uniosą się pod sufit. Wielu uważa się za lepszych od innych, wynajdując u nich wady i mając o wiele za niskie mniemanie. Jednak prawdą jest to, że łatwiej zauważyć drzazgę w czyimś oku, niż belkę we własnym.
Poza tym, współpraca z szeolitą. Czegoś takiego nie przewidywał w najgorszych koszmarach. Ha! Załatwią to po sprawie. Ciekawe jak? Pchnięciem lub strzałem w plecy, szeolicką metodą? O nie, on się tak łatwo nie da.
Na szczęście obowiązkowa jest tylko współpraca Przyjaźń bądź, bądźmy delikatni, nieprzyjaźń obowiązkowa nie jest. Bo gdyby była, to wolałby już wrócić do rezerwy
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |